Szantażyści emocjonalni

Szantażysta emocjonalny przypomina trochę dziecko, które rzuca się w kałużę. Owszem, dostanie klapsa, ale potem mamusia będzie godzinę się na tym dzieckiem roztrząsała, przebierze, da coś zjeść, poczyta bajeczkę. Ten klaps jest tego warty. Szantażysta w związku ma podobnie, wie, że będą koszty, seks się skończy, będą na siebie fukać, ale mimo wszystko nie może się powstrzymać. O manipulacji emocjami rozmawiamy z psychologiem Piotrem Mosakiem

Jaka jest definicja szantażu emocjonalnego?
Piotr Mosak, psycholog, specjalista terapii związków z Centrum Psychoterapii Psycholog.pl: Szantaż emocjonalny to wpędzanie kogoś w poczucie winy, po to, żeby osiągnąć swoje cele. Druga strona, żeby nie czuć się źle, będzie robiła to, czego chce szantażysta. Mamusie mówią: „To ja dla ciebie się poświęcam, a ty nie chcesz…”, żony: „To ja dla ciebie zrezygnowałam z…, a ty”. W szantażu emocjonalnym gra się komuś, jak sama nazwa wskazuje, na emocjach. A najskuteczniej wpływa się na kogoś, wpędzając go w poczucie winy.

Dlaczego, zamiast taką szantażującą mamusię lub partnera wyśmiać, robimy to, czego chcą?
Ponieważ łączą nas bliskie relacje. Z obcą osobą taki mechanizm nie zadziała. Bardzo trudno np. kobiecie wpędzanej w poczucie winy zdystansować się do reakcji męża czy matki, ponieważ ona faktycznie odczuwa poczucie winy. Szantaż emocjonalny to manipulowanie nawet prośbami. Na zasadzie: „Bardzo cię proszę, zrób to. Ale jeśli odmówisz, to będę taka smutna, taka nieszczęśliwa, tak się na tobie zawiodłam, tak mi przykro, że nawet tego nie jesteś w stanie dla mnie zrobić”. My z definicji wiemy, że prośba to pytanie o zgodę na coś lub niezgodę. Prosząc o coś, musimy założyć, że usłyszymy „nie”. Szantażysta emocjonalny na taką odmowę reaguje niezadowoleniem. Pokazuje, jak mu jest źle, ocenia czyjeś zachowanie, jest oburzony. Prośba staje się nagle wymaganiem, bo jak nie, to będą koszty emocjonalne. Szantażysta zachowuje się w taki sposób, że jeśli nie damy mu tego, czego chce, to my poniesiemy karę niespełnienia jego potrzeb.

Nie liczy się z uczuciami innych?
Nie. Widzi tylko swój cel i tylko swoje emocje. Szantażystami są najczęściej potworni egocentrycy. Egoista dba o siebie, nie chce popsuć sobie relacji z innymi. W ten sposób zdefiniowany egoizm w sumie jest czymś dobrym. Egocentryk natomiast, to osoba, która uważa, że jest najważniejsza na świecie. Liczą się tylko jej potrzeby, a reszta osób ma pełnić rolę służalczą wobec niej.
Często szantażystkami są egocentryczne matki, matki, jak ja to nazywam, huby, które piją soki ze swoich dzieci. Miałem klientkę, do której matka dzwoniła o każdej porze dnia i nocy, wymagając przeróżnych rzeczy. Nie rozumiała, że jej córka jest w pracy, ma swoje sprawy. Poradziłem, żeby, odbierając kolejny telefon, zapytała: „Cześć. Dzwonisz, żeby powiedzieć, że mnie kochasz?” Jaka była reakcja matki? Najpierw była głucha cisza, potem zaczęła chlipać, powiedziała: „Jak możesz mi to robić” i rzuciła słuchawką… Dziecko powiedziało o uczuciach, a matka miała jedynie postawę roszczeniową. Dla niej to było straszne, że dorosłe dziecko może żądać od niej takich okropnych rzeczy!

Często zdarzają się związki lub małżeństwa oparte na szantażu emocjonalnym?
Najsilniejszy szantaż to ten, który ciągnie się za nami od niemal urodzenia. Nie znamy innego sposobu komunikowania się. W związek wchodzą dwie dorosłe osoby z jakąś historią. Kiedy mamy do czynienia z silnym uzależnieniem emocjonalnym, na zasadzie „nie widzę świata poza tobą, nie mogę bez ciebie żyć”, to pojawia się znakomity grunt dla szantażysty. On natychmiast zaczyna wykorzystywać takie podejście: „Skoro tak mnie kochasz, to bardzo cię proszę o… Skoro nie widzisz sensu bez mnie, to teraz rób tak, jakbym chciał”.

Powiedzmy, że przeciętna, normalna dziewczyna zakocha się w kimś, kto jest szantażystą emocjonalnym. Powinna próbować go zmieniać czy uciekać?
To zależy, czy ta osoba reaguje na rozmowę. Jeśli nie, to powinniśmy uciekać natychmiast, czego nie robimy, bo jesteśmy zakochani. „Może on faktycznie tego potrzebował, może nie rozumiem mężczyzn?” Setki wytłumaczeń i lata lecą. Wikłamy się w inne rzeczy, zaprzeczamy sobie, powstaje relacja jak z mobberem. Coś jest nie tak, ale nie wiemy co. Bo przecież on prosił… Czasami szantaż emocjonalny jest bardzo subtelny.

Co zrobić, żeby uniknąć wikłania się w takie relacje?
Myślę, że dorosłe osoby powinny sobie ustawić kontrolkę. Jeżeli mój partner, który jest starszy niż dwadzieścia lat, ma focha, to już jest szantaż emocjonalny. Dojrzałe osoby się tak nie zachowują. To nie jest komunikacja, tylko ucieczka od jakiegokolwiek dialogu, czyli manipulacja. I jeżeli mój partner, moja partnerka, ma fochy, to musimy usiąść do stołu i poważnie o tym porozmawiać. Powiedzieć, że sobie tego nie życzymy, że nie chcemy być z kimś, to zrywa kontakt, zamiast z nami porozmawiać o problemach. I bardzo proszę idziemy do specjalisty. Jeśli słyszymy „nie”, to nie pozostaje nic innego, niż się rozstać. Bo jeśli nasz facet woli z nami nie rozmawiać, niż rozmawiać, to nie ma sensu budować na takiej podstawie trwałej relacji. Przerażają mnie czterdziestoletni mężczyźni, którzy się obrażają, a kobiety z nimi wytrzymują. One też ich tego uczą. To jest wzajemna relacja trochę sado-maso. On strzela fochy, a ona na to pozwala. Tylko, że w pewnym momencie, to ten mężczyzna może odejść, kiedy widzi, jak ona się przy nim upokarza. Albo ona czuje się tak poniżona, że myśli sobie: „Po co się dalej męczyć?”.

Jak czuje się osoba szantażowana emocjonalnie?
Często przez wiele lat nie dostrzega, że dzieje się coś złego. Cały czas myśli, że faktycznie coś zrobiła źle, zawiodła mamusię lub męża. Otwiera oczy dopiero wtedy, kiedy zaczyna ponosić koszty dodatkowe. Traci znajomych, pieniądze, pracę, wolny czas. Kiedy pojawiają się dodatkowe czynniki, niż te emocjonalne, następuje przełom. Takie osoby przychodzą do mnie i nawet nie wiedzą, co powiedzieć. „Przecież tej matce się należy, tyle lat się mną opiekowała”. Często są bardzo pogubione w tym, co czują.

Często dlatego, że szantażyści to mistrzowie odwracania kota ogonem.
Tak, i zaprzeczania samemu sobie. Taki Putin, który teraz wycofuje się z informacji, że posiadał żonę przez ileś tam lat. To osoba, która nie zawaha się powiedzieć: „Nie było takiego faktu, w ogóle zmieńmy temat, bo widzę, że chcesz mi zrobić przykrość, a czym sobie na to zasłużyłem?” To jest ich tok rozumowania. Tu nie ma faktów, są tylko nagięcia i przegięcia.

Skąd się biorą szantażyści?
Po wielu latach pracy w zawodzie, mogę powiedzieć, że wiele cech to genetyka. Rodzimy się z pewnym bagażem, który nosimy w sobie i to jest 50 proc., a drugie 50 proc. to wpływ środowiska i wychowania. Szantażystę emocjonalnego można rozpoznać już w przedszkolu. To dzieci, które wszystko innym odbierają, a same nie rozumieją, że trzeba coś dać. Jednym słowem, wychodzi „cholera” z takiego dzieciaka, który świetnie rokuje na bycie w przyszłości szefową „zimną suką”, że tak brzydko powiem. Rodzice niekiedy pozwalają takiemu dziecku na szantażowanie, a ono szybko się uczy, jak manipulować innymi. Są osoby, które „wybuchają” w pracy lub związku z mocną egocentryczną postawą, tłumioną, np. przez silne osobowości rodziców. Możliwości może być wiele. Na pewno trzeba mieć zadatki.

Jak poradzić sobie z takim typem?
Wygrywa się asertywnością, połączoną ze spokojem i cierpliwością. To jest bardzo trudne, ponieważ musimy wytrzymać cierpienie bliskiej osoby. Taka mamusia, mąż, brat, siostra, przyjaciółka będą przeżywać, płakać, wściekać się. Chodzi o to, żeby zrozumieć, że druga strona wybiera cierpienie, a nie ma powodu, żeby cierpieć. Chyba, że jest to taki powód, że jej celem jest rządzenie mną, a ja przestałam się słuchać. Wtedy najlepiej mieć to w nosie. Bardzo trudno jest się z takiej zależności wyrwać. Czasami kończy się przeczesaniem znajomych, rozluźnieniem stosunków z rodziną lub rozwodem. Trzeba zrozumieć, że jeśli ktoś mnie o coś prosi, wiedząc, że nie mam czasu, ja asertywnie odpowiem: „nie, nie zrobię tego, bo jestem zajęty” i ta osoba będzie cierpieć lub się wściekać, to jest to tylko i wyłącznie jej wybór reakcji na moją odmowę. Prosząc, powinna być przygotowana na odmowę, bo nie ma żadnych gwarancji, że się na to zgodzę. Jeśli wybiera cierpienie, to jej wybór, a ja się nie powinienem wtrącać w cudze wybory. Chcesz cierpieć, cierp. Chcesz się przybić do krzyża proszę bardzo! Złote gwoździki czy ocynkowane? Młotek wybierz sam. Musimy bardzo twardo reagować, ale chodzi o oderwanie się od manipulacji. Szantażysta próbuje na nas wpłynąć cierpieniem, obrażaniem się, to jeden z elementów gry.

Jakie są konsekwencje?
Mogą być naprawdę straszne, bo osoba, która jest szantażystą emocjonalnym, walczy o całe swoje jestestwo. Naszym celem jest jedynie to, by złagodziła manipulację, a dla niej to jest sens życia. Nie będzie przebierała w środkach, nie cofnie się przed zszarganiem opinii wśród znajomych, tylko po to, żebyśmy przyszli na kolanach i przeprosili. „Drogi szantażysto, jaki zły byłem, że próbowałem przestać cię słuchać.” To jest czasami bardzo bolesny proces.

O co chodzi szantażyście? O kontrolę, władzę?
Niestety, często o nic. On tak ma. To taki paradoks, że jest mu wygodnie, żeby nie przyznać racji, wpędzić w poczucie winy, pomanipulować. Bo jeśli koszty są takie, że kobieta, owszem, urządzi awanturę, ale koniec końców zrobi to. czego chciał, to w jego głowie, to się opłaca. Przypomina to trochę zachowania dziecka, które rzuca się w kałużę. Mamy tu korzyść z wpisanym kosztem. Owszem, będzie klaps, ale potem mamusia będzie godzinę się na tym dzieckiem roztrząsała, przebierze, da coś zjeść, poczyta bajeczkę. Ten klaps jest tego warty. Szantażysta w związku ma podobnie, wie, że będą koszty, seks się skończy, będą na siebie fukać, ale, mimo wszystko, nie może się powstrzymać.

Czyli wybiera drogę naokoło, zamiast prostej, bezpośredniej komunikacji?
Egocentrycy nie są uczciwi, to też jest ich charakterystyczna cecha. Skoro są najważniejsi, to idą po trupach do celu. Mają problem z moralnością. Jak to powiedział król w Shreku: „Wielu z was zginie, ale jestem gotowy ponieść tę ofiarę”. Putin to egocentryk totalny, z moralnością na bakier. Przywołuję go, bo jest „gotowy ponieść ofiarę” setek tysięcy młodych chłopców i ich płaczących matek. No trudno! On tu jest najważniejszy, nie jakieś matki!

Co może popchnąć szantażystę do zmiany?
Uczucia, które będą go zaskakiwały – że jednak tę żonę kocha, strach przed tym, że straci partnerkę. W tym momencie może nastąpić terapia szokowa. Myślał, że już tak będzie do końca życia, a tu żona kładzie mu na biurku wniosek rozwodowy. Wtedy jest szansa, że szantażysta odpuści. Poczuje, że zawalił, że, jak czegoś nie zmieni, to całe jego życie pójdzie w rozsypkę. Koniec żony, dzieci, relacji. I zdarza się, choć nie jest to łatwe, że szantażysta się zmieni.

Łatwiej zmienić szantażystę czy szantażystę?
Powiem tak, mężczyzna, który już dojrzeje do myśli, że popełnił błąd, przyzna, że robi coś źle, przyzna, że nie ma racji, jest bardzo łatwy do prowadzenia przez terapeutę. Kobiety najczęściej, przy czym proszę pamiętać, że najczęściej, co nie znaczy, że wszystkie, zadowalają się małym postępem. Trudno jest je zmienić mówiąc, że 90 proc. ich zachowań nie nadaje się do życia społecznego. One są gotowe zmienić się, ale tylko trochę. Nie mają w sobie takiej motywacji do pracy nad sobą, jak mężczyźni, bo nie do końca wierzą, że to ich wina. Dlatego do gabinetów przychodzi więcej kobiet lawirantek, które pojawiają się po to, żeby podyskutować, albo usłyszeć, że się nie da nic zrobić, ale mają odhaczone.

Rozmawiała: Joanna Jałowiec

Redakcja Magazynu
Polecamy

Powiązane Artykuły