American Muscle: Cadillac Eldorado Biarritz 1959

Ikona nie tylko amerykańskiej motoryzacji, ale i popkultury. Aż dziw, że dziś ten pojazd jest tak znany, ponieważ sprzedawał się fatalnie i wycofano go po zaledwie roku.

American Muscle - cykl tekstów o kultowych samochodach USADziś krytycy są niemal zgodni: nigdy wcześniej ani później Cadillac nie stworzył tak imponującego pojazdu. Eldorado z 1959 roku był zupełną nowością. Odszedł od pękatej stylistyki lat 50. na rzecz wielkiego gabarytu i posuwistości. Był jednym z pierwszych ogromnych krążowników, jakie kojarzymy do dziś. Z kolei jego obfite dekoracje to szczyt tzw. epoki atomowej w amerykańskiej stylistyce. Bogato zdobiony przedni grill, największe w historii „płetwy” z tyłu.

Choć model Eldorado do dziś kojarzony jest z głównym projektantem General Motors Harleyem Earlem, to nie do końca jemu należy go przypisać. Po pierwsze, Earl był przeciwnikiem powojennych „płetw” dodawanych do amerykańskich aut, a pierwszy model wyposażony w nie wprowadzono przeciwko niemu. Po drugie, słynny projektant odszedł z GM na rok przed premierą tej wersji Eldorado i tylko częściowo był związany z pracami nad autem.

Cadillac Eldorado Biarrittz 1959

Eldorado – uosobienie luksusu

Po wyjątkowo chudych latach II wojny światowej, amerykańska motoryzacja eksplodowała w kolejnej dekadzie. Dla klientów Cadillaca oznaczało to koniec manualnych skrzyń biegów, te uznano za element dla biedniejszych. Za to początek elektrycznie otwieranych okien i foteli, klimatyzacji, dwóch szybkości wycieraczek czy instalacji bocznych lusterek, wtedy jeszcze rzadkich w motoryzacji. Standardem były za to cztery wielkie… popielniczki, oczywiście również chromowane! Dodatkowo, ten model jako pierwszy w palecie wprowadził regulację natężenia świateł przednich.

Model Eldorado od premiery (pierwsza wersja w 1952) był zawsze albo najdroższym, albo jednym z dwóch najdroższych w ofercie marki Cadillac. Wersja z 1959 była jednak rozrośnięta niemal do przesady. Wyobraźcie sobie 2-drzwiowe coupe lub cabrio o długości 5,7 m, szerokie na ponad 2 metry! Do tego masa 2,3 tony. Pojazd nie miał szans być atletycznie szybki, ale też nie musiał, ponieważ nawet w wersji dwudrzwiowej nie był autem sportowym, mieścił się w kategorii PLC (personal luxury car). Miał oferować komfort i odzwierciedlać status właściciela.

Za napęd odpowiadała jednostka o mocy aż 345 KM i pojemności 6.4L, adekwatna do monstrum, które miała wprawić w ruch. Pozwalało to na wcale niezłą prędkość maksymalną (choć niekoniecznie bezpieczną) blisko 200 km/h, przy przyspieszeniu do 100 km/h w okolicy 11 sekund. Osiągi całkiem niezłe jak na czołg na kołach, prawda? Przychodziły jednak dość wysokim kosztem, spalanie na trasie zbliżało się do 40 litrów!

Kto bogatemu zabroni? W chwili debiutu cena wynosiła ok. 7400 $, co w dzisiejszych realiach oznaczałoby ok. 70 tys. $ (270 tys. zł). Trzeba jednak pamiętać, że w latach 50. górna granica cen aut była nieporównanie niżej. Dlatego wówczas była to dla wielu cena zaporowa. Dziś koszt w pełni odrestaurowanych egzemplarzy znacząco przekracza 300 tys. $ (1,2 mln zł) i będzie tylko rósł, ponieważ części trzeba dorabiać indywidualnie.

Cadillac Eldorado Biarrittz 1959

Jedyna taka stylistyka

Epoka atomowa w USA zaowocowała futurystycznymi dziełami na wielu polach: architektury, sztuki i wzornictwa przemysłowego. W motoryzacji kulminacja przypadła na drugą połowę lat 50. XX wieku, gdy wszystkie koncerny amerykańskiej wielkiej trójki podjęły wyścig zbrojeń. Konkretnie: dozbrajania aut barwnymi inkrustacjami, chromowymi ramkami czy finezyjnymi dodatkami, które nie miały absolutnie żadnego praktycznego zastosowania.

Pod tym względem Eldorado z 1959 było wyjątkowe, ponieważ już wprowadzona rok później wersja 1960 straciła wiele ozdób. Podwójne frontowe światła górne i dolne, chromowane listwy wzdłuż całego nadwozia na bokach, masce i tyle. Do tego mocno rzeźbiona deska rozdzielcza, ale przede wszystkim najwspanialsze w historii tylne płetwy. Od asfaltu (a auto miało bardzo niskie zawieszenie!) mierzyły aż 104 cm wysokości. W ich wcięciu umieszczono długie jak pocisk światła tylne, które są kolejnym militarnym nawiązaniem (płetwy zaczerpnięto pierwotnie z myśliwca P-38 Lightning).

Komercyjna katastrofa

Choć ambicje Cadillaca były ogromne, to rzeczywistość bardzo boleśnie je zweryfikowała. Eldorado z 1959 nie trafiło w gusty krytyków i opinii publicznej. Widoczna na zdjęciach wersja bez dachu (Biarritz) sprzedała się w zaledwie 1320 egzemplarzach. Łącznie powstało niewiele ponad 70 tysięcy we wszystkich wersjach. Właśnie dlatego „kosmiczny” projekt Eldorado z 1959 znikł z rynku błyskawicznie, po zaledwie roku. Na jego bazie, w pośpiechu, stworzono ugrzecznioną wersję 1960, ale i ona żyła zaledwie rok.

Od klapy do legendy – tak działa popkultura

Choć Cadillac Eldorado Biarritz z 1959 odszedł z rynku po zaledwie roku, to w kulturze masowej żyje do dziś. Ba, zaczął żyć dopiero po zejściu z taśmy ostatnich sztuk. Gdy w latach 60. i 70. amerykańskie auta zaczęły się znacznie kurczyć i musiały stać się bardziej ekonomiczne, powstała nostalgia za lepszymi czasami. Ich uosobieniem stały się właśnie auta z okresu po wojnie.

Dodatkowo, wyrazista stylistyka Eldorado z 1959 roku szybko została wychwycona przez amerykańską telewizję. Model stał się gwiazdą filmów i teledysków, symbolizując – zwłaszcza z otwartym dachem wersji Biarritz – złote lata amerykańskiej motoryzacji. Wybaczono latom 50. spadającą jakość wykończenia i kompletnie nieekonomiczne użytkowanie. Ważne, że to były „stare, dobre czasy”. Eldorado w filmach występuje do dziś. Na jego bazie powstał m.in. Ectomobile z „Pogromców Duchów”.

Najbardziej znane jego wcielenie to tzw. „różowy Cadillac” przewijający się od dekad w amerykańskiej kulturze masowej, bo właśnie w tym kolorze został zapamiętany Eldorado Biarritz z 1959. Jeśli czegoś to dowodzi, to faktu zacierania się wspomnień. Ten model nigdy nie był bowiem oferowany w różowym kolorze! Znany jest też jako „Cadillac Elvisa”, choć Elvis Presley – mimo kolekcjonowania Cadillaców – nigdy tego modelu nie kupił. W 1959 stacjonował w Niemczech jako żołnierz. Jednak właśnie dzięki Elvisowi Amerykanie zaczęli malować swoje pojazdy na różowo. „Król Rocka” faktycznie kupił różowego Cadillaca, ale model Fleetwood z 1955 roku.

Zdjęcia: neONBRAND, Steve Harvey, Hermes Riviera, Sergei Wing

Michal Karas

Autor

Michal Karas

Polecamy

Powiązane Artykuły