Marcin Kleiber: Lubię optymistów

Rola w zespole…
Ty mi powiedz!

Ten szalony?
Dobrze, niech będzie (śmiech).

Przyjaźń i praca…
To jest możliwe. Mam kilku przyjaciół spoza tzw. branży. Fakt faktem, że najwięcej czasu spędzam z chłopakami z zespołu, z przyjaciółmi, z którymi jednocześnie pracuję. Jest więź emocjonalna, a jednocześnie łączy nas ten „co dzień”. Mamy plany, konsultujemy je ze sobą, codziennie ze sobą rozmawiamy. Z przyjaźni, które mam od lat, przetrwało to, co najbardziej wartościowe – możemy nie widzieć się pół roku, nie spędzamy ze sobą wiele czasu, ale mimo to, kiedy się spotykamy, nie ma przepaści. Jesteśmy sobą zainteresowani i mamy dobre intencje. I to jest chyba istota przyjaźni.

Bycie męskim to…
Zdolność do odnalezienia się w wielu sytuacjach, zaradność. Może się to przełożyć na opiekowanie dwulatkiem, a może na odnalezienie drogi w lesie. Chodzi o pewność i zaufanie do samego siebie. Męskość to trochę stereotyp społeczny, ale chyba chodzi w tym o to, że ktoś mówi: „jesteś męski”, kiedy może ci zaufać i kiedy czuje się przy tobie bezpiecznie.

Od kobiet nauczyłem się…
Chyba całego swojego życia. Postrzegania siebie na skutek relacji z kolejnymi kobietami. Pierwsza kobieta, dawno temu, sprawiła, że jestem taki, jaki jestem i dla kobiet, i w ogóle w relacjach z ludźmi. Kobiety potrafią dać powera, jak i kompleksy. Na pewnych etapach życia dobieramy sobie partnerów, ja sobie dobierałem partnerki, ale dopiero weryfikując taką relację po pewnym czasie, można ocenić, czy coś dała, czy zabrała i na ile była rozwijająca.

Cenię w kobietach…
Inicjatywę. Lubię kobiety, które motywują: siebie i mnie. Nie lubię rywalizacji, ani w relacjach z przyjaciółmi, ani z kobietami. Chodzi o spotkanie dwóch spełnionych osób, bez kompleksów. Na pewno lubię u kobiet pewność siebie, bo ona wyklucza rywalizację. Ważne dla mnie jest, aby kobieta słuchała. Ja słucham, więc chciałbym, żeby moja partnerka umiała słuchać – żeby można było każdym najmniejszym problemem lub radością się z nią podzielić. Kobieta, z którą jestem, staje się wtedy przyjacielem.

Moje zasady…
Cenię sobie lojalność, nawet jeśli nie jest szczera, tylko powierzchowna i wynika z interesowności. Nie wymagam od nikogo, żeby był moim przyjacielem. Natomiast, jeśli zakładamy wspólne relacje, jakiekolwiek, to niech intencje będą dobre i miejmy wspólne dążenia. Cenię kreatywność, zapał. Lubię optymistów.

Nie lubię…
Ludzi, którzy widzą we wszystkim problem. Życie nie jest łatwe i ponarzekać możemy wszyscy, natomiast to narzekanie nie robi mi dobrze.

Inne miłości oprócz muzyki…
Robię wiele rzeczy obok muzyki. Robię je, bo nie ma czasu, a trzeba robić, jak najwięcej rzeczy. Sama muzyka jest w dzisiejszych czasach niewystarczająca. Zaistnienie z poziomu bycia muzykiem jest niewystarczające. Nie tylko gram na basie, ale też komponuję piosenki, działam multimedialnie, produkuję klipy, teledyski (m.in. „Tytanium” Dody – przyp. red.). Zajmuję się też pokazami mody, produkowałem muzykę, która zaistniała na London Fashion Week i New York Fashion Week. To właściwie remiksy moich wcześniejszych piosenek, przygotowane specjalnie do tych pokazów. Niedługo będę produkował pokaz mody wraz z wizualizacjami, tancerzami dla Katarzyny Łęckiej, twórczyni marki L. Catherine London.

Rozmawiała: JJ

*Marcin Kleiber – Gitarzysta basowy Dody, The Trash. Współpracował z takimi artystami, jak: Kasia Kowalska, Dogbite, Orbita Wiru, Geisha Goner i inni.

Redakcja Magazynu
Polecamy

Powiązane Artykuły