Marcin Brzeziński: Pracujemy, aby żyć!

Specjalista ds. marketingu internetowego ponad dwustu polskich firm, mistrz speed badmintona, fan gier komputerowych, bloger. Marcin Brzeziński odnalazł w życiu szczęście, bo robi to, co lubi.

Szanuje pracę swojego dwudziestoosobowego zespołu i umie ją docenić. W pracy codziennie poznaje przynajmniej kilku nowych przedsiębiorców, przed którymi otwiera zupełnie nowe możliwości rozwoju. Sam o sobie mówi „doradca biznesowy”. Na swoim blogu dzieli się doświadczeniem z innymi, często doradza, jak efektywnie odpoczywać. Nie bez kozery. Firma Gogler kieruje się hasłem „Odpocznij. Od teraz my znajdujemy Klientów”.

Jak czuje się człowiek, który z dnia na dzień zaczyna zarządzać dwudziestoosobowym zespołem?
Marcin Brzeziński, specjalista SEO, CEO firmy Gogler Brzeziński Suszko Sp. J.: Zaczynaliśmy powoli, od kilku osób. Ta liczba stopniowo wzrastała. Po pięciu latach zespół nam się powiększył do dwudziestoosobowej grupy. Z jednej strony można powiedzieć, że jest to na tyle mały skład, że jestem w stanie zapamiętać imiona żon i dzieci swoich pracowników. Z drugiej strony jest na tyle duży, że świetnie radzimy sobie z obsługą firm naszych klientów. Jeśli każdy wie, za co jest odpowiedzialny, jeśli każdy jest specjalistą w tym, co robi, to wszystko działa jak w zegarku. Swoim pracownikom daję dużo swobody, często z nimi rozmawiam. W firmie zwykle obchodzimy ich urodziny, zawsze składamy sobie życzenia z okazji Świąt. Często spędzamy wspólnie wieczory, grając w strategiczne gry komputerowe. Na tym polu nie ma szefa i pracowników. Jest zespół. W pracy jest zresztą bardzo podobnie. Swoją drogą, mam spore szczęście do ludzi. Otaczają mnie na co dzień zdolne i pracowite osoby.

Podobno jest pan fanem gier komputerowych i codziennie rano rozmawia pan o nich z pracownikami. Wieczory spędzacie wspólnie grając w gry sieciowe?
Lubimy czasami pograć po pracy w jakąś dobrą „strategię”. Z jednej strony jest to bardzo fajne, bo ułatwia nam nawiązanie prywatnych relacji –  relacji między szefami, a pracownikami. Z drugiej strony pozwala spędzać czas w dobrej, motywacyjnej atmosferze. Dzięki temu, że dzielimy czas prywatny, nasze relacje są na stopie przyjacielskiej.

Wśród przedsiębiorców jest wielu przeciwników takich zażyłości na linii szef – pracownik.
Zapewniam Panią, że gdy pracownika odwiedza poirytowany poziomem pracy przyjaciel-szef, przyjaciel-pracownik czuje się zobowiązany do nadrobienia zaległości. Nie tylko ze względów zawodowych. Po prostu sam czuje, że nie powinien zawodzić drugiego członka zespołu. Poza tym, proszę pamiętać, że jest różnica między zaprzyjaźnianiem się z pracownikiem, a byciem z nim w przyjaznych relacjach. Nie jesteśmy w tej relacji zupełnie równi. Budujemy relację, która sprzyja pracy.

No właśnie, z tego co słyszę pan z pewnością potrafi budować dobre relacje z ludźmi, a to z kolei musi mieć pozytywne przełożenie na polu biznesowym.
Pracownicy – jeżeli lubią swoją pracę oraz swoich współpracowników – nie przychodzą do niej „za karę”. U mnie nikt nie poci się z nerwów na myśl o spotkaniu z jednym z trzech prezesów. Ludzie nie mają wrzodów ze stresu. Nie ma wyścigu szczurów. Niejednokrotnie słyszę od nich, że przyszli do pracy odpocząć, bo w domu dziecko płacze (śmiech). Wychodzimy z założenia, że jeżeli zespół jest w dobrym nastroju, pracuje w pozytywnej atmosferze, to praca jest także wydajniejsza. Każdy zna swoje zadania i działania, nad którymi pracuje i wie, co ma robić. To jest zespół, który powstawał długo. Nie ma u nas dużej rotacji pracowników. Jeśli ktoś się u nas zaaklimatyzuje, to nie spodziewamy się, że nas szybko opuści.

A relacje z klientami i partnerami biznesowymi?
Są dla mnie ważne nie mniej niż dobra oferta. Kładziemy duży nacisk na spotkania osobiste. Jeśli jest to pierwsze spotkanie, to nie ma znaczenia, jak daleko jest siedziba firmy klienta. Nawet gdybyśmy mieli przejechać pół Polski, jedziemy. Podczas spotkania w cztery oczy łatwiej nawiązać relacje, zbudować wzajemne zaufanie. Pozwala nam to lepiej funkcjonować. Jestem optymistą i osobą pozytywnie nastawioną do świata, więc nawiązywanie relacji nie sprawia mi problemu. Tacy klienci częściej nas polecają. Ich polecenie jest bardziej wiarygodne.

Gogler to dziś 20 pracowników i setki klientów, którym pozycjonujecie strony internetowe w Google. Proszę w kilku prostych zdaniach powiedzieć na czym to polega?
Dzisiaj współpracujemy już z blisko dwa i pół tysiącem klientów. Tworzymy strony i sklepy internetowe, kampanie reklamowe AdWords i Facebook. Naszym znakiem rozpoznawczym jest pozycjonowanie www, czyli budowanie wysokiej pozycji stron internetowych w wyszukiwarce Google. 70% polskich użytkowników Internetu szuka strony w Google, 50% użytkowników szuka produktów za pośrednictwem Google, 64% Polaków korzysta z Internetu. Pozycjonowanie jest bardzo efektywnościowym i sprzedażowym marketingiem. Pomagamy polskim konsumentom odnaleźć ofertę naszych klientów. Krótko mówiąc, dzięki nam, klienci są na czołowych pozycjach w Google. Wielu z nich jest dzięki temu liderem w sprzedaży w danej branży. Załóżmy, że ktoś chce znaleźć autokar do wynajęcia. Co by pani wpisała w wyszukiwarce?

Wynajem autokaru i daną miejscowość…
Dokładnie. Pierwszym zadaniem Goglera jest dokładna analiza wszystkich słów kluczowych, które klienci wpisują do wyszukiwarki. Sprawdzenie, jaki jest potencjał tych słów. Dowiadujemy się, ile w danej branży możemy uzyskać realnych odwiedzin potencjalnych klientów. Analizujemy, jaka jest konkurencja w danym temacie. Mając te wszystkie informacje możemy przewidzieć w ilu procentach opłacalne jest pozycjonowanie w konkretnej kategorii, jaka jest konkurencja, czy ile środków należy przeznaczyć, aby pojawić się na czołowych pozycjach. Kolejne etapy pracy to kwestie informatyczne. W cały ten proces zaangażowanych jest wielu specjalistów: informatycy, copywriterzy, specjaliści SEO, specjaliści od social media, marketerzy, handlowcy. Wielu z naszych klientów osiąga sukces, który jest oparty wyłącznie na wysokiej pozycji w Google. Dzięki nam ludzie sami odnajdują firmę i zostają jej klientami. To bardzo komfortowa sytuacja, gdy zgłasza się do pani klient, który wie czego chce i jest gotowy do transakcji. Dla wielu z naszych klientów pozycjonowanie – używa się także określenia SEO – jest alternatywą dla zatrudnienia handlowca.

Czy małe i średnie firmy stać na wasze usługi? Czy każda firma powinna inwestować w marketing internetowy?
To zależy od branży i zapotrzebowania. Powiedzmy, że ktoś jest początkującym doradcą prawnym lub biurem rachunkowym i nie ma jeszcze klientów. Niejednokrotnie wystarczy pięćset złotych miesięcznie, abyśmy pozyskali powiedzmy pięciu nowych klientów miesięcznie. W perspektywie roku da mu to 30, 50 czy 60 stałych klientów, z których będzie czerpał zyski nieporównywalnie większe od nakładów. Czasami nasi klienci zarabiają na efekcie skali, bo klientów mają kilkuset miesięcznie. Wszystko zależy jednak od branży. Inaczej pozycjonuje się firmę, która sprzedaje soniczne szczoteczki do zębów, a inaczej producenta profesjonalnego sprzętu budowlanego.

Byłam zdumiona, gdy przeczytałam, że mają państwo w Goglerze program partnerski nie tylko dla agencji reklamowych, ale także dla księgowych.
Tak. Jest kilkanaście agencji reklamowych w Polsce, które z nami współpracują. Wiedzą, że skutecznie wykonujemy swoją pracę i dzięki nam mają stały dochód. Co najważniejsze, jeżeli są z nas zadowoleni, to polecają Goglera innym firmom. Po to są programy partnerskie. Dla księgowych również. Biorąc daną firmę pod swoje skrzydła, staramy się uzyskać maksymalne efekty. Jeżeli widzimy, że jakieś działania nie mają sensu, to mówimy to wprost. Ponad 30 procent naszych klientów to firmy z polecenia. Dla mnie i mojego zespołu jest to duże wyróżnienie.

„Odpocznij. Od teraz my znajdujemy Klientów.” – misja firmy brzmi zachęcająco i obiecująco.
„Odpocznij”, czyli nie rób tego, co może zrobić za ciebie ktoś inny. Wychodzimy z założenia, że każdy specjalizuje się w czymś innym. My pozyskujemy klientów innym firmom, z którymi współpracujemy. Marketing to bardzo rozbudowana dziedzina, a my staramy się wyręczyć naszych klientów w tych obowiązkach. Poza tym, jeśli klient ma więcej wolnego czasu, może go przeznaczyć na relaks z przyjaciółmi i rodziną. Sam dążę do tego, aby czerpać z życia jak najwięcej. Zależy mi, aby zarabianie przychodziło naszym klientom łatwiej, aby nie zapominali o tym, że pracujemy po to, aby żyć. Nigdy odwrotnie.

Jest pan rocznikiem 1981. Na pana blogu przeczytałam, że pracuje pan od 16 roku życia.
Zawsze lubiłem być niezależny finansowo, a kieszonkowe od rodziców nigdy nie wydawało się wystarczające. Dość wcześnie zacząłem pracować. Sprzedawałem okulary, byłem ankieterem, handlowcem… Z tych moich różnych prac wyniosłem spore doświadczenie. Nauczyłem się rozmawiać z moimi przyszłymi klientami. Nauczyłem się ich słuchać. Doszedłem do wniosku, że aby biznes zaspokajał moje potrzeby, muszę najpierw realnie zadbać o potrzeby swoich klientów. Uczę handlowców, aby szanowali inteligencję klienta. Doskonale znamy socjotechniki sprzedaży, ale najskuteczniejsze są twarde liczby i granie w otwarte karty. Nasze spotkania z klientami nie nazwałbym typowymi. Przede wszystkim dlatego, że czasami trwają nawet kilkanaście godzin. Spotykamy się wielokrotnie i dużo, naprawdę dużo rozmawiamy. Klient dostanie odpowiedź na każde swoje pytanie.

Prowadzi pan blog specjalistyczny. Mógłby pan powiedzieć nieco więcej na temat swoich doświadczeń blogera?
Stosunkowo niedługo prowadzę bloga. Czyta go około czterech tysięcy stałych czytelników. Są to osoby głównie z branży i nasi klienci. Piszę na nim przede wszystkim o marketingu, o przyszłości branży, interesujących narzędziach marketingowych, dzielę się doświadczeniami. Często też  – zgodnie z naszym hasłem „Odpocznij. Od teraz my znajdujemy Klientów.” – o tym, jak w fajny, niedrogi sposób odetchnąć od pracy. Podrzucam pomysły ludziom na efektywny odpoczynek. Dzięki blogowi mam również lepszy kontakt z klientami. Mogą ze mną porozmawiać na prywatne tematy i często sami się do mnie odzywają. Niejednokrotnie okazuje się, że mamy wspólne zainteresowania – kibicujemy tym samym sportowcom, lubimy te same kierunki podróży, czy wspomniane gry komputerowe. Nawiązuję w ten sposób kolejne pozytywne relacje. W trakcie tych rozmów pojawia się też kwestia pracy, ale zwykle jest to temat drugoplanowy. Bloga czytają też ludzie z branży. Mamy okazję wymienić poglądy, zaktualizować wiedzę. Czasami dochodzi do współpracy. Nie zawsze też wszyscy się ze mną zgadzają, co jest bardzo fajne. Jest pole do dyskusji. Dzięki blogowaniu – bez wychodzenia z biura – spotykam kolejnych ciekawych ludzi i odbywam z nimi kolejne biznesowo inspirujące rozmowy.

Robi pan wrażenie człowieka, który lubi swoją pracę…
Bardzo. Moja praca nie należy do monotonnych. Każdego dnia dzieje się coś nowego. Każdego dnia pracujemy z inną branżą. Każdy sukces osiągnięty przez klienta, daje sporo satysfakcji mi i całemu zespołowi. Na bieżąco nadzoruję efekty naszego pozycjonowania stron internetowych. Zlecam też audyty zewnętrzne. Klienci – pomimo, że przecież płacą nam za pracę – dość często wyrażają swoją wdzięczność. Obdarzają nas zaufaniem. Szanujemy się i lubimy. Słucham siebie, słucham tego, co pani mówię i zdaję sobie po raz kolejny sprawę, że jestem szczęściarzem…

Wróćmy do marketingu internetowego. Widzi pan jakieś istotne trendy na rynku? Jak będzie się zmieniać SEO (pozycjonowanie)?
SEO cały czas się zmienia. Algorytm Google zmienia się nawet kilka razy w roku. Największa wyszukiwarka internetowa na świecie dba, abyśmy się nie nudzili (śmiech). A tak zupełnie poważnie, Google dba o wysoką jakość treści na stronach internetowych, wysoką jakość marketingu internetowego, który wspiera pozycjonowanie stron internetowych. Wysokie pozycje naszych klientów biorą się stąd, że nigdy nie robiliśmy niczego „na pół gwizdka”. Ciekawym tematem w branży jest dziś bez wątpienia ASO – pozycjonowanie aplikacji mobilnych. Pozycjonowanie aplikacji w marketach aplikacji to marketingowe narzędzie, które potrafi mocno skrócić drogę „od zera do milionera”. Sprzedaż aplikacji w Apple App Store daje szansę początkującym firmom, na osiągnięcie dużych przychodów w krótkim czasie. Wszystko przez „efekt skali”. App Store notuje co roku kilkadziesiąt miliardów pobrań. Mikrozysk z każdego pobrania, przeradza się przy takiej skali w coś naprawdę wielkiego.

Gogler rozwija się dynamicznie, ale nadal jest to mała firma. Mimo to, realizujecie już strategię firmy społecznie odpowiedzialnej.
Tak. Prowadzimy od niedawna akcję „Doradca Firmy. Bezpłatne konsultacje marketingowe dla firm”. Wraz ze Stowarzyszeniem EuroPartner postanowiliśmy pomóc początkującym firmom i przedsiębiorcom „45+”. Przeciętny właściciel firmy, który zastanawia się nad jej wypromowaniem, nie ma pojęcia, która forma reklamy jest dla niego najlepsza, która będzie najbardziej efektywna. My staramy się wskazać mu drogę, osiągnąć najlepsze efekty – sprzedażowy sukces. Właściwie nie mówimy o promowaniu. Mówimy zawsze o sprzedaży. Mamy ludzi, którzy zajmują się wizerunkiem, Public Relations, tworzeniem Strategii Komunikacji Marki. Przede wszystkim jednak skupiamy się na efekcie sprzedażowym. Dla mnie marketing to twarde liczby. Efektywność, nie efektowność. Prawda jest taka, że marketing to i efektywność, i efektowność. Skupiam się na pierwszym, a tym drugim zajmują się inni specjaliści z zespołu. Wracając do CSR czyli naszej społecznej odpowiedzialności, przedsiębiorcy wysyłali do nas swoje zgłoszenia w formularzu kontaktowym na www.doradcafirmy.org. Stu pierwszych spotka się ze mną i członkami mojego zespołu zupełnie bezpłatnie. Nasza firma powstała na Podlasiu. Wielu mówiło mi, że nie osiągnę tutaj sukcesu. Nie mieli racji. Chcę pokazać lokalnym przedsiębiorcom, że bardzo często ograniczają nas stereotypy i opinie ludzi, którym brakuje odwagi. Lokalizacja firmy nie musi nas ograniczać. Internet jest bardzo demokratycznym narzędziem w marketingu – znosi bardzo wiele granic. Bywa równie przychylny dla kogoś, kto mieszka w Nowym Jorku i dla kogoś, kto mieszka w Radomiu. Dzisiaj pomagam tym ludziom i już teraz czuję, że oni kiedyś pomogą mi. Choć nie jest to żadne zobowiązanie.

W wolnym czasie jest pan mistrzem speed badmintona. Pierwszy raz usłyszałam o tym sporcie od pana pracowników…
Mistrzem to może nie (śmiech), ale jest to bardzo fajny sport dostępny dla wszystkich. Niezależnie od zasobności portfela, czy stopnia zaawansowania sportowego. Jest w gronie sportów pozaolimpijskich. W 2017 roku we Wrocławiu odbędzie się druga co do wielkości impreza sportowa na świecie. Nazywa się World Games 2017. Wśród czterech tysięcy zawodników, będą również fani speed badmintona. Zacznijmy od tego, że mówimy o babingtonie. Speed babingtonie. Większość z nas używa jeszcze tej nazwy (śmiech). Gra jest podobna do badmintona, różni się tylko tym, że rakietki są mniejsze, bardziej wytrzymałe i twardsze od tych do tenisa ziemnego. Lotka lata dziesięć razy szybciej. Odbija się nią z odległości ok. 20 metrów. Lata błyskawicznie, więc wiatr również nam nie przeszkadza, jak podczas gry w zwykłego badmintona. Każdy początkujący, po kilku minutach gry, zakochuje się w niej. Dużo przy speed badmintonie zabawy i śmiechu. Do gry może w każdym momencie dołączyć ktoś doświadczony. Równie dobrze, może mnie zastąpić mój pięcioletni syn. To coś pomiędzy badmintonem i tenisem. Często na wakacjach, gdy gramy ze znajomymi, obcy ludzie podchodzą do nas i również chcą spróbować. Polecam każdemu. Cenię sobie aktywny odpoczynek. Moje dzieci również mi go dostarczają każdego dnia, więc więcej rozrywek już nie potrzebuję (śmiech).

Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka

 

Redakcja Magazynu
Polecamy

Powiązane Artykuły