Aston Martin Rapide E – tym razem się uda?

Pierwszy niskoemisyjny samochód ze znaczkiem Aston Martina okazał się spektakularną klapą. Tym razem zupełnie bezemisyjny i nieporównanie lepszy produkt wyjedzie z fabryki w Walii. Tak, w Walii – tam też teraz produkują.

cygnetCzy ktoś jeszcze pamięta model Cygnet? Aston Martin z pewnością wolałby, żeby wszyscy zapomnieli. Rocznie miało się sprzedawać po 4 tysiące, a w sumie sprzedano tylko 300, czyli ok. 100 rocznie. Koszmarnie niepopularny model bazował na Toyocie iQ i był tak naprawdę skazany na porażkę. Wypuszczono go wyłącznie po to, by Aston Martin miał w swojej gamie model niskoemisyjny, wymagany przez UE.

Dziś nastroje są nieco inne. Aston wypuszcza auto z zerową emisją. Rapide E ma zawstydzić Teslę S jako najbardziej prestiżowy elektryczny sedan. Są kwestie, w których na pewno się to uda. Po pierwsze, ma powstać tylko 155 sztuk, co przy masowości Tesli jest ekskluzywne z definicji. Po drugie, Tesla S kosztuje ok. 400 tys. zł, podczas gdy Rapide E ma cenę 1,25 mln zł. Oczywiście design czy wartość logo Astona i Tesli na froncie każdy wyceni sam, ale… tu przewaga Rapide E się kończy.

Rapide E 2

Biorąc pod uwagę, że brytyjski producent zapowiadał auto elektryczne od lat, Rapide E nie wnosi szczególnie wiele. Zasięg na jednym ładowaniu producent szacuje na 320 km, podczas gdy Tesla S przejedzie 400-540 km bez podpinania.

Co prawda Aston Martin zapewnia, że bateria regeneruje się do 80% w zaledwie pół godziny, ale szybkie ładowanie na rynku aut elektrycznych staje się normą. Dwa silniki przekazujące na tylną oś ok. 600 KM nie mogą szczególnie imponować, nie same. Być może w połączeniu z prowadzeniem i pracą w trakcie jazdy przewaga brytyjskich inżynierów okaże się widoczna.

Rapide E 1

 

Na papierze osiągi nie są szczególnie imponujące. Rapide E maksymalnie rozpędzi się do 250 km/h, a od startu do setki potrzebuje niecałe 4 sekundy. Najsłabsza wersja Tesli ma podobne osiągi, a najlepsza zostawia Rapide E w tyle, choć nie ma w nazwie słowa „szybka”.

Oczywiście nie oznacza to, że Rapide E się nie sprzeda. 155 klientów z pewnością się znajdzie, a nacisk kładziono bardziej na luksus niż na wydajność czterodrzwiowego sedana, więc i jego ociężałość nie będzie nikogo boleć.

Jednak tak limitowaną serię, w dodatku dla modelu produkowanego już od 10 lat (!) trudno uznać za realne wejście Aston Martina na rynek aut elektrycznych. To raczej test, punkt początkowy dla dalszej eksploracji, jak odnaleźć się na coraz bardziej konkurencyjnym rynku.

W segmencie „elektryków premium” mniejszą wagę przywiązuje się do utrwalonych marek z długą historią, tu furorę robią już startupy i efekt nowości jest cenny. Dlatego Mercedes czy BMW rozwijają zupełnie osobny wizerunek dla swoich aut elektrycznych. Aston Martin tego nie ma i dodanie nowych wlotów powietrza do 10-letniego nadwozia zdecydowanie nie wystarczy.

Zdjęcia: Aston Martin

Michal Karas

Autor

Michal Karas

Polecamy

Powiązane Artykuły