Wybieramy odpowiedzialność indywidualną

Mówiąc o sobie użyjesz słowa „ja”. W niektórych krajach i kulturach w tym słowie zawartych jest więcej osób niż tylko ta jedna, której może ono pozornie dotyczyć. Czy to oznacza, że jedne grupy społeczne są ze sobą bardziej zżyte niż inne? I dlaczego używamy tego słowa zamiast powiedzieć „my”?

Jesteśmy ludźmi wolnymi, którzy swoją indywidualność i wspomnianą wolność uważają za jeden ze swoich największych skarbów. Każdą inność, która jest częścią nas traktujemy jako zaletę. Ta reguła funkcjonuje w Europie Zachodniej, ale w Azji nie jest to raczej traktowane jako atut. Mieszkańcy Azji Wschodniej mają też zupełnie inne podejście do przypisywanych im ról społecznych. Stawiają oni przede wszystkim na wywiązywanie się z nich, nawet jeśli nie do końca im to odpowiada.

Przejawem różnic pomiędzy poszczególnymi grupami jest sposób myślenia o zachowaniu w danej sytuacji. Człowiek Zachodu postawiony w konkretnej sytuacji myśli, jakie ma w niej cele i jak je może osiągnąć, a Azjata skupia się raczej na tym, w jaką rolę ma się wcielić w danej sytuacji. Takie podejście wynika m.in. z odmiennego podejścia do własnego „ja”. Na Zachodzie ludzie rozumieją je w sposób indywidualny, a w Azji Wschodniej „ja” jest odbierane jako coś, co obejmuje nie tylko mnie, ale też ludzi najbliżej ze mną powiązanych, którzy wchodzą w zakres mojego „ja”.

– Człowiek Zachodu stara się więc zachować tę samą tożsamość we wszystkich relacjach. Natomiast w Azji Wschodniej „ja” jest zależne od tego, z kim akurat dany człowiek jest w relacji. Tożsamość może się więc zmieniać w zależności od kontekstu sytuacyjnego – twierdzi Marek Tylkowski z Uniwersytetu SWPS

Dobrze widać to w badaniu, w którym Amerykanów i Azjatów poproszono, aby powiedzieli coś o sobie. Amerykanie mówili np.: jestem życzliwy, pracowity, zapobiegliwy, albo wspominali co lubią: lubię grać na komputerze, lubię jeść ciastka z jabłkami. Podawali też własny zawód: jestem nauczycielem, sklepikarzem, kierowcą. Tymczasem pytani o to samo mieszkańcy Azji Wschodniej odpowiadali nieco inaczej. Mówili: w pracy jestem pracowity, lubię pożartować z przyjaciółmi, jestem koleżanką Joan. Okazuje się, że odnosili się oni bardziej do relacji lub kontekstów. Nie skupiali się, tak jak Amerykanie, na swoich własnych cechach, które byłyby niezależne od otoczenia, w którym przebywają.

Azjaci wynieśli to myślenie z dawnych tradycji i zasad. W Cesarstwie Chińskim nawet w prawie istniało powiązanie pomiędzy ludźmi. Istniały m.in. kary zbiorowe za określone przestępstwa. W skrajnym przypadku – jakim było splądrowanie grobów cesarskich – wymierzano karę śmierci dla wszystkich krewnych winnego, włącznie z niemowlętami i starcami. W świetle tamtejszego prawa zawiniła bowiem cała grupa, która nie potrafiła wychować jednostki, lub miała na nią zły wpływ.

Takie omijanie indywidualnej odpowiedzialności można zauważyć również teraz. W międzynarodowym badaniu pytano przedstawicieli kadry menadżerskiej pytano: czy jesteś za tym, aby każdy ponosił indywidualną odpowiedzialność za swoje błędy. Tylko 37 proc. Chińczyków odpowiedziało, że człowiek powinien ponosić odpowiedzialność indywidualną, uznało tak natomiast 60 proc. Niemców, 54 proc. Polaków. i 69 proc. Rosjan.

Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Edyta Nowicka
Polecamy

Powiązane Artykuły