Rolls-Royce Phantom – legenda od 92 lat

Ósma generacja najsłynniejszego samochodu Rolls-Royce właśnie wchodzi na salony. Światowa premiera to okazja, by pomarzyć, bo nie każdemu przyjdzie skosztować takiego luksusu

Gdy w 2003 na drogi wyjechała siódma generacja Phantoma, Rolls-Royce doczekał się mieszanego przyjęcia. Jedni zarzucali marce prowadzonej obecnie przez BMW zbyt ostre, prawie ordynarne kształty, a inni cieszyli się z atletycznej sylwetki flagowego modelu i kontrastu pomiędzy owalnymi i prostokątnymi lampami na froncie (ostatecznie usunięte).

Dziś tego lęku już nie ma. Od prawie doby wiemy, jak wygląda najnowsze, ósme wcielenie modelu Phantom. W pewnym sensie niewiele się zmieniło – sylwetka zadziwiająco podobna, wszystkie proporcje prawie takie same, w tym lokalizacja kierunkowskazów. A jednak nadwozie nie jest to samo, nawet jeśli różnice dla laika mogą być nieznaczne. Zresztą, dzięki nowej metodzie montażu nawet łączenia między elementami aluminiowego nadwozia mają być prawie niewidoczne.

Wizualnie nowy Phantom jest ostrzejszy, bardziej wyrazisty. Przód prawie pionowy, bez wyraźnej linii zderzaka. Na bokach brak zbędnych przetłoczeń – bryła jest prostsza, prawie jednolita. Auto zdecydowanie na tym nie traci, jest po prostu jeszcze bardziej dopieszczone od poprzednika.

phantom 4

Największa rewolucja kryje się poza wzrokiem właściciela czy podziwiających przechodniów. Mówimy o płycie podłogowej, którą RR nazwał „architekturą luksusu”. O jedną trzecią mniej sztywna od poprzedniej i wykonana w pełni z aluminium ta płyta ma być możliwa do skalowania, dzięki czemu każdy kolejny Rolls-Royce będzie powstawał na jakimś wariancie „architektury luksusu”. Nazwa podwozia pretensjonalna, ale czego się nie robi dla skrajnie snobistycznego klienta?

Silnik z pozoru bez zmian. V12 o pojemności 6,75 litra i mocy prawie 570KM? Dokładnie taki sam był przecież w poprzednim Phantomie, a jednak w tej jednostce tylko liczby zgadzają się z poprzednikiem. I choć potężna, choć daje możliwość przyspieszenia do setki w 5 sekund, to we wnętrzu jest ciszej niż kiedykolwiek (o 10% ciszej niż w poprzedniku). Tu prędkości się nie czuje, odczuwany ma być przede wszystkim komfort i luksus.

Nawet do przesady. Jedną z najbardziej niedorzecznych propozycji od Rolls-Royce’a jest poświęcenie części deski rozdzielczej na dzieło sztuki, możliwe do wyboru za dopłatą. RR nazywa to zmianą podejścia do deski rozdzielczej, dla nas to raczej „mamy wolne miejsce, coś tu trzeba wsadzić”. Pomysł jest o tyle śmieszny, że właściciel i tak siedzi z tyłu (i to daleko z tyłu dzięki rozkładanym fotelom i ogromowi miejsca na nogi), więc ewentualną sztukę na co dzień podziwiać będzie szofer.

phantom 6

Co daje pasażerowi auto, poza niezbyt dostępną „galerią sztuki”? Znane już z poprzedniej edycji ciężkie drzwi otwierane do przodu, które za jednym dotknięciem zamkną się same. Za nimi dwa fotele z ogromnymi wyświetlaczami LED wmontowanymi w oparcia przednich siedzeń. Na suficie galaktyka niewielkich diod. A wykończenie? Zależnie od klienta – skóry i polerowane drewno to tylko standardowy wariant. Prawie każdy element potencjalnie dotykany podczas jazdy może zostać podgrzany dla wygody pasażera, bo właściwie czemu nie? I tylko ceny Rolls-Royce w dniu premiery nie potwierdził…

Michal Karas

Autor

Michal Karas

Polecamy

Powiązane Artykuły