Aktywistki zapraszają na obywatelskie czuwanie upamiętniające kobiety – ofiary zbrodni wojennych, których symbolem stał się obóz na warszawskim Zieleniaku. „Chcemy dawać przestrzeń na pamięć o historiach i doświadczeniach kobiet w czasie wojny i okupacji” – mówią Elżbieta Podleśna i Joanna Gzyra-Iskandar.
Od kilku lat doroczną warszawską tradycją stało się spotkanie upamiętniające kobiety i dziewczynki, które padły ofiarą gwałtów w obozie przejściowym na Zieleniaku ze strony żołnierzy Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii Ludowej (RONA) działającej w strukturach niemieckiej Waffen SS. Obóz na Zieleniaku istniał od 5 do 19 sierpnia 1944 roku. Te dwa tygodnie były czasem gwałtów, okrucieństwa i kaźni zgromadzonych tam kobiet i tych, którzy próbowali ich bronić. Co roku Warszawianki i Warszawiacy spotykają się, aby o nich pamiętać. W tym roku szczególnym kontekstem spotkania jest wojna w Ukrainie. Świat się powoli zmienia i coraz częściej mówi się o gwałcie jako o narzędziu prowadzenia wojny, wykorzystywanym od zarania dziejów. Chcemy dawać przestrzeń na pamięć o historiach i doświadczeniach kobiet w czasie wojny i okupacji.
Gwałt. Słowo wykreślone z historii wojen. Niemal nieobecne w maczystowskim kulcie wojaczki. Tym bardziej w mitologii powstania warszawskiego. W nim wszak tylko bagnet na broni i jasny świt. Nad zgwałconymi nikt się nie pochylał. Musiały upchnąć to wydarzenie najgłębiej w pamięci, jakby to był ich wstyd, ich stygma. Musimy odwstydzić to słowo. Ofiary wojennych gwałtów uznać za bohaterki. Bo to było bohaterstwo – żyć dalej i milczeć – mówi Elżbieta Podleśna.
Inicjatorką społecznych czuwań jest aktywistka Elżbieta Podleśna, wspierana organizacyjnie przez aktywistkę Joannę Gzyrę-Iskandar. Patronką spotkań jest Halina Bortnowska, filozofka, teolożka i publicystka, która przeszła przez obóz na Zieleniaku.
Tegoroczne spotkanie odbędzie się 5.08.2022 o godz. 17 przy tablicy pamiątkowej obok hali targowej Zieleniak (ul. Grójecka 95). Wydarzenie odbywa się w ciszy. Nie przewiduje się żadnych przemówień. Organizatorki proszą o uszanowanie tej formuły oraz o przyniesienie kolorowych kwiatów.
Wydarzenie na Facebooku: https://www.facebook.com/events/416440210447928
A oto kilka poruszających historii, spisanych dla pamięci:
„Pamiętam jeszcze, jak się spało. Spało się na bruku w ten sposób, że leżałam na mojej mamie. Chodziło o to, że moja mama była młoda i atrakcyjna, a (…) chodzili i wybierali co ładniejsze dziewczyny w nocy, więc leżałam na mamie, przykrywałam. To było bardzo niewygodne”.
wspomnienia Ireny Chajęckiej, Archiwum Historii Mówionej MPW
Gdy zbliżaliśmy się już do Zieleniaka, podbiegła do mnie jakaś oszalała kobieta, która zerwała mi z głowy aksamitkę i potargała włosy. „Nie idź tam taka, nie idź taka!” – wołała i dopiero później pojęliśmy, że nie powinnam tam iść taka – młoda i ładna – bo tam takie gwałcą i zabijają. Przez trzy noce spędzone na Zieleniaku Ojciec leżał na mnie i starał się ukryć mnie pod sobą. Ciocię Marysię Bortnowską, matkę Haliny, własowiec wyciągnął z tłumu. „Durak ty, durak, wiet, u mienia biełyje vołosy” – powiedziała. Poskutkowało, bał się, by inni się z niego nie śmiali, i pozwolił jej wrócić do swoich. Miałam wówczas czternaście lat i starałam się nie myśleć i nie rozumieć tego, co wokół się działo.
Hanna Popowska-Taborska – fragment książki „Zapisywane z doskoku”
A wokoło działy się straszne rzeczy – wywoływano jakichś ludzi, którzy nie wracali. Po drugiej stronie muru często słyszeliśmy strzały rewolwerowe. Chwytano młode kobiety, które też nie wracały. Jakąś ładną panienkę ukrywaliśmy całe dnie pod kocem w tym upale. Czasem ktoś siadał na niej, kiedy szukający własowiec był blisko! Widziałam ojca, który pod lufą rewolweru osłaniał córkę. Szybko ukryliśmy ją, a własowiec nie strzelił – wyczuł, że chyba rozszarpany byłby przez tłum.
Hanna Karczewska – „Wspomnienia z Zieleniaka i Pruszkowa”[w:]„Encyklopedia Dulag 121”
W wielu publikacjach trudno nawet doszukać się słowa „gwałt”, zastąpiono jest słowem „bestialstwo”. Opis piekła, przez jakie przechodziły kobiety, ograniczał się czasem do jednego ogólnikowego zdania, np. „Została zabrana przez Niemców, wróciła rano w podartej sukience” – mówi Agnieszka Cybała [autorka książki „Kobiety ‘44”]
– Przecież w porwanej sukience zgwałconej dziewczyny, w jej łzach, krzywdzie, poniżeniu i cierpieniu nie ma miejsca na patos i budowanie legendy. Nie ma komu postawić pomnika. A fakt, że skrzywdzona kobieta była w stanie rozpocząć później nowe życie, nikomu nie wydawał się szczególnie ważny – dodaje.
O gwałtach kobiety najczęściej opowiadały po raz pierwszy dopiero po kilkudziesięciu latach od powstania, już u kresu życia. Nie zawsze spotykając się ze zrozumieniem. Wiele z nich usłyszało: „Zapomnij” czy „Żyj dalej”. Jednak większość kobiet nigdy nie zdecydowała się na zwierzenia.
– Swoistym symbolem tragedii, która dotknęła tysiące kobiet, jest Zieleniak – wcześniej targowisko, a podczas powstania punkt zborny, do którego Niemcy spędzali ludność cywilną Warszawy. To miejsce masowych gwałtów dokonywanych głównie przez żołnierzy RONA…
/fragment artykułu w wp.kobieta – Wszechmocne/
8 sierpnia widziałam rzecz następującą: obok nas siedziało małżeństwo z dzieckiem (…). Po żonę przyszli ronowcy. Mąż zaczął krzyczeć, próbował ją bronić, ale na próżno. Bandyci zagrozili, że go zabiją. Wtedy on rzekł: – Zosiu, idź! To było okropne. Po jakimś czasie wróciła. Była pobita, ubranie miała poszarpane, płakała spazmatycznie. Zgwałciło ją dziewięciu ronowców. Mąż uspokajał ją. Innego dnia byłam świadkiem śmierci jedenastoletniej dziewczynki, zgwałconej i pobitej przez ronowców. Umierała pod murem, przy niej klęczała i płakała matka. (…)
Zofia Piotrowska, za A. Cybałą, w: „Kobiety ‘44”