Przypominające ludzi maszyny zaczynają doganiać swój pierwowzór pod względem sprawności – biegają po lesie, z gracją przeskakują przeszkody i robią salta. W przyszłości mogą się nawet poruszać z pomocą żywych mięśni.
Jest rok 1737. Przypominająca pasterza postać gra na flecie. Co prawda zna tylko 12 utworów, a grze daleko doskonałości, ale temu pasterzowi można wiele wybaczyć, ponieważ jest robotem (choć nikt nie zna jeszcze słowa „robot”), skonstruowanym przez francuskiego wynalazcę Jacquesa de Vaucansona. Do flecisty wkrótce dołącza gracz na tamburynie, a także mechaniczna, zjadająca ziarno kaczka.
Choć idea sztucznych ludzi pojawiała się już u starożytnych i w średniowieczu, a w głowach pisarzy i filmowców z obecnego oraz ubiegłego wieku zajmowała jedno z wiodących miejsc – to na realizację tego pomysłu możemy liczyć dopiero teraz. Jeszcze w 2000 r., kiedy światowym celebrytą stał się humanoidalny ASIMO zbudowany przez Hondę, ludzie podziwiali to, że chodzi i się nie przewraca. Nawiasem mówiąc nie jest to wcale trywialne osiągnięcie. Kiedy jednak na arenę robotyki weszła firma Boston Dynamics, swoimi konstrukcjami na powrót rozbudziła wyobraźnię nie tylko fanów nowych technologii, ale także Smitha czy Kowalskiego.
Na udostępnianych w internecie filmach można było zobaczyć czworonożne roboty, które chodziły po trudnym terenie z wyposażeniem dla żołnierzy na grzbiecie, a także dwunożnego Atlasa. Początkowo Atlas uwiązany był przewodem do zewnętrznego źródła zasilania, a sukcesem był jego prosty chód po bieżni. Minęło kilka lat. Firma, którą obecnie posiada Google, pokazała właśnie wideo, na którym robot już bez żadnej uprzęży uprawia coś w rodzaju prostego parkour. Dla tych, którzy nie znają tego terminu – to nazwa sportu polegającego na jak najsprawniejszym pokonywaniu przeszkód. Atlas biegnie więc, po czym przeskakuje przez sięgający mu prawie do kolan, powalony pień, by następnie wskoczyć na trzy ułożone w schody platformy, z której najwyższa znajduje się mniej więcej na poziomie głowy maszyny.
Patrząc na ruchy robota, odnosi się wrażenie, że o upadku czy potknięciu nie ma mowy. To nagranie powstało kilka miesięcy po innym, na którym Altas wygląda, jakby uprawiał jogging. Jego sposób poruszania się, podobnie jak na najnowszym nagraniu, wydają się wręcz nieprzyjemnie zbliżone do ludzkich. Robot nie ma przy tym problemu z biegiem po trawie, która przecież nie jest ani równa, ani twarda jak bieżnia czy podłoga w laboratorium. Można też zobaczyć, jak maszyna chodzi po bardzo nierównym, leśnym, ośnieżonym terenie, jak nie pozwala się przewrócić nawet mocnym popchnięciem, sprawnie wstaje, gdy upadek jednak jej się przydarzy, czy jak podnosi i układa paczki na półkach.
To wszystko nastąpiło po tym, jak w ubiegłym roku firma pokazała swoje dzieło, które nie tylko wskakuje na przeszkodę sięgającą mu do pasa, ale zeskakuje z niej, wykonując perfekcyjne salto w tył.
Do tego robot nie wygląda już jak ruszająca się kolekcja siłowników i kabli, ale bardziej jak produkt, który chciałoby się mieć. Takie konstrukcje buduje się przecież m.in. po to, aby towarzyszyły ludziom. W tym celu będą musiały jeszcze nauczyć się z nami współpracować. Pracuje już nad tym np. konsorcjum kilku europejskich ośrodków badawczych w projekcie An.Dy. Specjaliści – z pomocą czujników umieszczonych na ciałach ochotników – analizują naturalne ruchy ludzi i zamieniają na cyfrowy model. Ma on pozwolić przewidywać robotom, jak w różnych sytuacjach będą się poruszali ludzie. Przy okazji ma też umożliwić współpracę wielu robotów.
Autorzy projektu twierdzą, że ich badania pomogą we wprowadzeniu nowej generacji robotów do fabryk, ośrodków opieki zdrowotnej czy do domów, gdzie będą np. pomagały osobom niepełnosprawnym czy starszym.
Radzące sobie w ludzkim środowisku maszyny będą mogły powstać dzięki takim gwałtownie rozwijającym się zdobyczom technologii, jak sztuczna inteligencja czy przemysłowy druk 3d. Jednak niektórzy specjaliści pracują już nad nową ideą – łączeniem wytworów mechaniki z żywymi tkankami. Na razie są to nieśmiałe próby, ale eksperymenty dowodzą, że takie podejście działa, a to znaczy, że ma ono szansę trafić do dużych robotów podobnych do dzisiejszego Atlasa.
Niedawno zespół z University of Tokio zaprezentował mały, działający trochę jak palec chwytak poruszany parą mięśni. Tkankę badacze wyhodowali z komórek macierzystych, po czym zamontowali na syntetycznym szkielecie. Umieszczony na razie w specjalnym roztworze chwytak pozwalał na przenoszenie drobnego przedmiotu, a mięśnie były zdolne do pracy przez tydzień. Autorzy tego dokonania twierdzą, że jeśli uda im się zintegrować więcej mięśni w jednym urządzeniu, będą w stanie odtworzyć złożone ruchy, pozwalające na poruszanie dłońmi, ramionami i innymi częściami ciała. Kto wie, jeśli jeszcze uda się kiedyś dodać do tego system zastępujący układ krążenia i inne narządy lub ich odpowiedniki, widok cyborga stanie być może się czymś tak naturalnym jak dzisiaj towarzystwo samochodu.
Autor: Marek Matacz, PAP – Nauka w Polsce