Dekotora – więcej niż ciężarówka

Dokładnie nie wiadomo, kiedy narodziła się ta subkultura. Jednak najbardziej znany ruch wśród japońskich kierowców ciężarówek wciąż istnieje i ma się całkiem nieźle. Dla tysięcy Japończyków pojazd to prawdziwa świątynia.

W Polsce kultura „truckerska” kojarzy się głównie z amerykańskimi produkcjami w stylu „Konwoju” czy sagi „Mistrz kierownicy ucieka”. Jednak na całym świecie wśród kierowców ciężarówek funkcjonuje wiele subkultur sprowadzających się do jednego: traktowania ciężarówki jako czegoś znacznie, znacznie więcej niż tylko środka transportu i narzędzia pracy.

Pokazywaliśmy Wam już niebywałe ciężarówki jeżdżące po Pakistanie, czas zaprezentować kolejny nurt, znacznie bardziej rozpoznawalny. Dekotora, w dosłownym tłumaczeniu dekorowana ciężarówka, to subkultura powstała w Japonii ponad pół wieku temu. Nie ma dokładnej daty narodzin, choć często mówi się o roku 1975 i pierwszym z serii kultowych filmów „Torakku Yarō”. To błąd, Dekotora zaczęła swoje życie dobre 10 lat wcześniej.

Jak bardzo często się zdarza, narodziny były przypadkowe. W transporcie towarów w portach, przy dużym zasoleniu i szybkiej korozji, kierowcy w latach 1960. zaczęli dodawać wielkie płyty z połyskującej stali nierdzewnej do swoich pojazdów, a równolegle zaczęły się nieseryjne rozbudowy części ładunkowej dla zwiększenia rentowności transportu. O pierwszych istotnych krokach w „customizacji” ciężarówek decydowały więc względy praktyczne, ale szybko znaleźli się chętni na kolejne przeróbki.

dekotora 2

W 1974 powstało pierwsze i najbardziej znane do dziś stowarzyszenie dekotora, Utamaro Kai. Po kilku latach zrzeszonych było już ok. 300 kierowców-właścicieli, a w szczycie liczebność szła w tysiące. Szczyt przypadł na lata 80. XX wieku, właśnie po serii 10 filmów o kierowcach ciężarówek „Torakku Yarō”, wspomnianej wcześniej. Dziś to samo Utamaro Kai ma już tylko ok. 600 członków.

Dlaczego liczba tak spadła? I tutaj, jak na ironię, decydują względy praktyczne. Powstawanie prawdziwej dekotory trwa czasami nie lata, a dekady – to proces ciągły. O ile w latach 70. firmy jeździły tymi samymi ciężarówkami po 30 lat, dziś wymiany następują po kilku latach. Dodatkowo zmienia się rynek transportowy. Kiedyś dominowały firmy rodzinne, dziś wielkie korporacje zarządzają flotą w taki sposób, by optymalizować koszty. Nie ma więc mowy o wydawaniu pieniędzy na dekoracje, a nawet te dodawane na własny koszt przez kierowców są postrzegane jako obniżające rynkową wartość pojazdu przy odsprzedaży.

Nie oznacza to jednak, że dekotora umiera. Ruch wciąż jest silny w świadomości społecznej i tak długo, jak długo będą małe firmy i indywidualni kierowcy, po japońskich drogach pewnie dekotory poruszać się będą. Zwłaszcza że właściciele tych niezwykłych maszyn tworzą zgraną i dobrze postrzeganą społeczność. Po słynnym tsunami z 2011 kierowcy ze stowarzyszenia Utamaro Kai przeprowadzili ok. 50 konwojów z pomocą dla północnej Japonii i podobne gesty wykonują społecznie po innych katastrofach. W Japonii to nie dziwi, tu wielu ludzi poczuwa się do podróży na drugi koniec kraju i pomocy humanitarnej, a jednak takie akcje to świetne spoiwo dla grupy i budulec dla jej wizerunku.

Ale czym właściwie jest dekotora? To ciężarówka, która przeszła szereg zabiegów nadających jej indywidualnego charakteru. Do tych najbardziej standardowych należą modyfikacje kabiny. Ponieważ w Japonii prawie wszystkie ciężarówki mają silnik pod kierowcą, a więc brak im znanego z USA „nosa”, liczą się wszelkie urozmaicenia w kształcie kabin. Ogromne ilości polerowanej stali i chromu dodawane są w postaci zderzaków, monstrualnych lusterek czy baldachimów nad kabiną, chroniących kierowców przed słońcem.

Wszystkie te dodatki skumulowane mogą wyglądać groteskowo, a do tego dyskusyjne są względy bezpieczeństwa przy ich stosowaniu, a jednak ludzie na ulicy obracają się za tego rodzaju „transformerem” i za dnia, i po podświetleniu w nocy. Nurt technologiczno-futurystyczny to tylko jeden z istniejących. Część kierowców zamienia kabiny w wykwintne lub kiczowate salony z żyrandolami, meblami i drogimi tapicerkami. Inni płacą krocie za malowidła lokalnych artystów, a prawie wszyscy montują dodatkowe zasilanie dla setek dodatkowych lamp na całym pojeździe. Rekordziści pompują w swoje pojazdy równowartość kilkuset tysięcy złotych. I trzeba przyznać, jest na co popatrzeć!

dekotora 3

 

Michal Karas

Autor

Michal Karas

Polecamy

Powiązane Artykuły