Trend na „starą budę, nowe wnętrze” nabiera tempa. Tym razem amerykańska legenda Ford Bronco doczeka się wcielenia z zupełnie innej beczki. Choć z wierzchu różnice są symboliczne.
Nikogo dziś nie zdziwiłoby sięgnięcie przez producenta samochodów po kultowy model sprzed lat i zrobienie jego nowej odsłony, dla zamożniejszego klienta. Przecież miliony egzemplarzy – dosłownie! – już jeżdżą po naszych drogach. VW Beetle, Mini czy Chrysler PT Cruiser to tylko kilka przykładów.
Ostatnio jednak coraz ciekawiej prezentuje się ta tendencja w segmencie elektrycznych aut premium. Technologia czystego zasilania jest coraz powszechniejsza i w związku z tym tanieje, a patenty na stare części wygasają. Pomysł sprzedania starego auta w nowej, bardziej przyszłościowej odsłonie, przyszedł do głowy naprawdę niejednej firmie.
Z jednej strony mówimy o startupach jak Charge Automotive, który wskrzesza Mustanga z 1965 roku. Z drugiej – o wielkich markach pokroju Jaguara, który zaproponował posiadaczom legendarnego E-Type konwersję ze spalin na czystą energię.
Dziś możemy oglądać kolejną iterację tej wizji: Ford Bronco od Zero Labs. Nazwa firmy tłumaczy wszystko, to pracownia planująca wprowadzać na rynek bezemisyjne auta z przeszłości. Tylko skąd tak dziwny wybór pierwszego pojazdu?
Ford Bronco w Europie jest niemal nieznany, nie trafił tu na eksport, nie jest tak utrwalony w naszej świadomości. W USA jednak jest jednym z najbardziej kultowych SUV-ów, u boku choćby Jeepa Cherokee. Pierwsza wersja, produkowana w latach 1966-77, była gigantycznym hitem, a serię kontynuowano aż do 1996.
Co ciekawe, wkrótce model Bronco ma wrócić na rynek (planowana produkcja od 2020), bowiem w świadomości Amerykanów wciąż jest obecny. Auto występowało i do dziś występuje w filmach, słynie jako środek ucieczki przed policją O.J. Simpsona, jest elementem wystąpień komików. I żyje, choć nie ma go na rynku już ponad 20 lat.
Dlatego dobór modelu nie jest wcale błędny. Do tego dochodzi element minimalizmu – Bronco to prosty „kanciak”, do którego Zero Labs dokłada dodatkowe uproszczenia, by był prosty w obsłudze jak iPhone. Maksymalne uproszczenie codziennego użytkowania zapewni połączenie oryginalnej konstrukcji (ok. 1000 części z pierwowzoru) z nowoczesnymi technologiami.
Prosty w obsłudze napęd elektryczny ma na jednym ładowaniu przejechać 300 kilometrów, a oferowana moc to pięciokrotność starego Bronco z 1966 (do ok. 440 KM). W terenie ma się sprawdzać dobrze, nawet lepiej niż historyczny pojazd.
Do tego dochodzi wartość premium: elementy oryginalnego designu – jak choćby zegary czy dźwignie – są połączone z wyjątkowo eleganckim formowanym drewnem. Do wyboru będzie orzech włoski lub bambus. Tapicerka? Skórzana lub wegańska. Nadwozie z włókna węglowego z delikatnymi uproszczeniami względem pierwowzoru.
Na razie nie jest znana cena eksperymentalnego Bronco, jednak Zero Labs nie ukrywa, że będzie wysoka. Produkt jest ściśle limitowany do 150 sztuk. Pełne parametry oraz cennik zostaną przygotowane po powstaniu wersji seryjnej. Na razie jeździ jedynie prototyp.