Tajemnice polskich literatów

Piotr Łopuszański, autor książki „Warszawa literacka w okresie międzywojennym”, powraca do lat dwudziestych i trzydziestych, aby opowiedzieć o najwybitniejszych pisarzach i ich barwnym życiu. Kto zażywał narkotyki? Kto się pojedynkował? A kto nie umiał zawiązać krawata? 

Lata dwudzieste i trzydzieste w Warszawie to okres niezwykłej erupcji talentów, barwnych historii i przemian samej stolicy. W Warszawie działali najwybitniejsi pisarze. To tutaj toczyło się różnobarwne życie artystyczne. Do dzisiaj nie brakuje anegdot, które nawiązywałyby do tych czasów. Nic zatem dziwnego, że autor starał się pokazać pisarzy nie tylko od strony zawodowej, ale i prywatnie, w szlafroku.

Warszawscy literaci okresu międzywojennego byli ludźmi o bogatych osobowościach. Każdy z nich miał jakieś dziwactwa, które go wyróżniały. Irzykowski nie umiał zawiązać krawata. Nosił więc tzw. krawatki, czyli niedbale zasupłane wstążki. Gałczyński i Nałkowska pisali zielonym atramentem, który dawał im natchnienie. Strug pisał na kolorowych kartkach. Boy używał maszyny do pisania i tylko poprawki dodawał ręcznie. Lubił zmieniać swoje teksty także w korektach.

Nie brakowało również tych, którzy byli uzależnieni od różnego rodzaju używek. Witkacy, Choromański i Giedroyć zażywali narkotyki, Dąbrowska brała strychninę. Lechoń był lekomanem. Tuwim z kolei cierpiał na agorafobię i całymi dniami nie wychodził z domu.

Zaskakujące może być również to, że nie zawsze mogli się oni pochwalić osiągnięciami w zakresie edukacji. Uniłowski i Słonimski nie mieli matury. Tuwim, Gałczyński i Broniewski nie ukończyli studiów. Broniewski i Sergiusz Piasecki siedzieli w więzieniu. Piasecki i Giedroyć mieli związki z polskim wywiadem.

Witkacy, Słonimski i Jan Nepomucen Miller pojedynkowali się. Słonimski, Dołęga i Nowaczyński brali udział w bójkach. Antoni Słonimski odbił Kazimierzowi Wierzyńskiemu narzeczoną, z którą się potem ożenił. Leśmian jeździł do Warszawy z Zamościa do kochanki, tłumacząc żonie, że jedzie kupić masło warszawskie, bo zamojskie jest gorsze. Po powrocie poety do domu okazywało się, że masło ma etykietkę mleczarni z Zamościa.

Hemara we wrześniu 1939 roku zostawiła żona, Maria Modzelewska. W liście napisała mu: „Jasiu, nie gniewaj się, musiałam, zostawiam ci Józię”. Wspomniana Józia była jej matką.

Takie historie na tle Warszawy międzywojnia przedstawia Piotr Łopuszański w swojej książce.

Książka trafi do sklepów 21 marca 2017 r.

Źródło: Prószyński Media

Edyta Nowicka
Polecamy

Powiązane Artykuły