Raport specjalny: O roli zwierząt w rozprzestrzenianiu się wirusów

O prawdopodobnym źródle wirusa SARS-Cov-2, roli człowieka w rozprzestrzenianiu się odzwierzęcych wirusów, a także o wyjątkowości nietoperzy, które nie tylko przenoszą wirusy, ale także świetnie sobie z nimi radzą – opowiada prof. dr hab. Piotr Tryjanowski, dyrektor Instytutu Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

Nauka w Polsce: Czy to prawda, że nowy koronawirus przeniósł się najprawdopodobniej na człowieka z nietoperzy lub łuskowców?

Prof. Piotr Tryjanowski: Tak, to prawda, ale kluczowym jest słowo najprawdopodobniej. To jest niesamowite, jak nauka o wirusach odzwierzęcych dosłownie przyspieszyła na naszych oczach. Praktycznie codziennie pojawiają się nowe prace, hipotezy, weryfikacje… I za kilka dni może to być praktycznie nieaktualne, albo raczej doprecyzowane. Jednak znając cykle życiowe nietoperzy, łuskowców, ale przed wszystkim ludzi, a także wzajemne relacje, możemy mówić o wielkim prawdopodobieństwie zoonotycznej (odzwierzęcej) natury SARS-Cov-2. Zresztą o tym, że nieodpowiedzialne zachowania ludzi, np. zjadających nietoperze, wręcz proszących się o poważną epidemię, mówiono od co najmniej 15 lat. Prace publikowano w najlepszych czasopismach specjalistycznych, jednak w większości były ignorowane.

NwP: Dlaczego wirus mógł przejść akurat z tych zwierząt? Czy chodzi o częsty kontakt z ludźmi, podobieństwo biologiczne, cykl życiowy?

P.T.: Znaczenie ma kombinacja wszystkich tych czynników, może poza podobieństwem biologicznym. Oczywiście i nietoperze i łuskowce to ssaki łożyskowe, jak człowiek, ale na tym podobieństwa się w zasadzie kończą. Kontakt z ludźmi w normalnych warunkach nie jest wcale częsty, chociaż i tutaj dochodzimy do punktu ważnego ze strony dzisiejszej pandemii – i nietoperze i łuskowce można kupić jako pokarm na tzw. mokrych targach w Chinach.

A tam się wszystko zaczęło. To nie jest tak, że nagle zwierzę kogoś zaatakowało czy ugryzło, wręcz przeciwnie. Ludzie zabijają te zwierzęta (także) dla podkreślenia statusu czy niby to korzystając z przepisów tradycyjnej medycyny chińskiej i tragedia gotowa. Ponadto cykl życiowy nietoperzy. Wirusy wykorzystują ich umiejętność lotu do rozprzestrzeniania się i zdobywania nowych gospodarzy

NwP: W jaki w ogóle sposób można dojść do wniosków na temat pochodzenia danego wirusa? Jakie badania się prowadzi?

P.T.: Niestety, głównie w tym wypadku to poszukiwania post-factum, ale z zaprzęgnięciem szerokiego spektrum metod – od obserwacji zachowań ludzi i zwierząt, poznawania ich wzajemnych relacji, po zaawansowane prace genetyczne poszukujące sekwencji wirusa u różnych organizmów i próby dopasowania, kto od kogo i kiedy się zaraził.

Ponadto badania scriningowe, czyli po prostu sprawdzanie wielu gatunków nietoperzy czy łuskowców i przyglądanie się rezerwuarem jakich patogenów są te zwierzęta, zresztą inne też, i które z nich, przynajmniej potencjalnie, są niebezpieczne dla człowieka. Przy okazji warto podkreślić, że aby zrozumieć współczesną pandemię, potrzebne jest szerokie, multidyscyplinarne spojrzenie i współpraca epidemiologów, matematyków, lekarzy, lekarzy weterynarii, zoologów i wielu innych dziedzin.

NwP: Jakie znaczenie ma zdobyta wiedza na temat pochodzenia wirusa dla ludzi – teraz i na przyszłość? Czy może pomóc np. w znalezieniu leków, szczepionek, w ochronie przed kolejnymi epidemiami?

P.T.: Pewnie nieco tak i staniemy się ostrożniejsi, być może nie tak zarozumiali, zarówno w podejściu do przyrody, jak i co do własnych możliwości predykcyjnych, czyli zdolności przewidywania przyszłości. Ta pandemia, przynajmniej w sensie reakcji politycznej i psychologicznej, ma znamiona tzw. czarnego łabędzia, czyli zjawiska o ekstremalnie niskim prawdopodobieństwie zajścia. Ale gdy już zaszło, to mleko się rozlało.

Część badaczy zajmujących się epidemiami pozostaje wielkimi sceptykami i twierdzi, że epidemia uczy nas sporo, ale o tej jednej, jedynej epidemii, bez wielkich odniesień do kolejnych. Złośliwi nawet twierdzą, że wszystkie modele są błędne, a tylko niektóre bywają pomocne. Chciałbym pozostać optymistą, że wyciągniemy dobre wnioski, przygotujemy lekarstwa, ale świat jest dynamiczny i kolejna epidemia na pewno nadejdzie. Taka jest natura biologii!

NwP: Czy Pana zdaniem będą musiały zajść duże zmiany w zwyczajach niektórych populacji ludzkich żywiących się „nietypowymi” gatunkami?

P.T.: Tak, powinny. Właściwie za wszystkie epidemie mające źródło od nietoperzy odpowiadało bezmyślne łapanie ich i wykorzystywanie w medycynie oraz kuchni. Obie epidemie wirusów SARS miały swój początek na targach dzikimi zwierzętami w Chinach, gdzie w warunkach zerowej higieny gromadzi się na niewielkiej przestrzeni liczne gatunki zwierząt i ich części. Czy jednak zwykłe zakazy zadziałają?

Powstają międzynarodowe inicjatywy, naukowców i rządów, naciskające na Chiny by zmieniły sytuacje na lokalnych targowiskach. Boję się, że to zaledwie czubek góry lodowej, bo to stara i silna tradycja praktycznie w całej Azji południowo-wschodniej. Śmiem twierdzić, że to rodzaj tykającej bomby biologicznej. Jednak zmiany w prawie to za mało, a przejście do „podziemia” i powstanie czarnego rynku może spowodować, że zaproponowane lekarstwo będzie gorsze od choroby.

NwP: Jakie obecna sytuacja będzie miała znaczenie dla tego typu gatunków? Czy jest szansa, że będą zostawione w spokoju i ich populacje będą się rozwijać, czy wręcz przeciwne – może zacznie się je tępić np. w rejonach położonych blisko skupisk ludzkich?

P.T.: Trudno przewidzieć. Przede wszystkim należy mówić, jak olbrzymie pozytywne znaczenie mają nietoperze, np. zjadając spore ilości owadów, a to może pomagać w obniżaniu malarii czy innych chorób odwektorowych, tj. takich, które do transmisji potrzebują obecności wektora, np. owada lub kleszcza. Raz jeszcze, SARS-Cov-2, nie jest jedynym i największym złem świata. Jest mnóstwo innych problemów i musimy dostrzegać złożoność.

Przy okazji i nietoperze i łuskowce są właśnie globalnie zagrożone i praktycznie tępione w Azji, czy Afryce, więc może jednak ludzie dostrzegą, że takie bezmyślne podejście do tych zwierząt to droga donikąd. To, że ich patogeny zaczęły stanowić problem dla człowieka XXI wieku, wynika wyłącznie z naszej winy – wdzierania się do środowisk dzikich zwierząt i odbierania im miejsc życia, skutkującego w prosty sposób z narażaniem się na zbyt bliski z nimi kontakt.

NwP: Jakie, oprócz nietoperzy, zwierzęta w dzisiejszych czasach stanowią największe zagrożenie, jeśli chodzi o epidemie, mówiąc szerzej – nie tylko o koronawirusach?

P.T.: To pytanie w zasadzie o charakterze spekulacyjnym, ale lubię takie! Odpowiedź jednak wcale nie jest prosta. Bo na naszych oczach, w dobie globalizacji, odbywa się masowy – legalny i nielegalny – transfer najróżniejszych gatunków zwierząt na wielkie odległości. To, co było zupełnie nieszkodliwe, w nowym miejscu może charakteryzować się olbrzymim potencjałem zoonotycznym – niebezpiecznym dla innych gatunków, ale także dla człowieka.

Choroby docierały z transportami egzotycznych małży, żab, żółwi, a nawet rybek akwariowych. Gdybyśmy jednak popatrzyli na bardziej naturalne układy, to jeszcze raz wskażę na nietoperze. Wirusy wykorzystują ich umiejętność lotu do rozprzestrzeniania się i zdobywania nowych gospodarzy. W normalnych, naturalnych ekosystemach jednak wirusy te przechodzą na inne gatunki nietoperzy, albo nawet inne gatunki ssaków i nie docierają do człowieka.

NwP: Czy roznoszące wirusy gatunki, takie jak nietoperze mają coś, co szczególnie interesuje naukowców?

P.T.: Nietoperze – tak z racji zajmowanych środowisk, jak i najróżniejszych sposobów odżywiania – spotykają się z wieloma infekcjami pasożytniczymi. Posiadają świetnie funkcjonujący układ immunologiczny, który jest nieustannie nastawiony na walkę z wirusami. Zakażenia wirusowe prowadzą u nich do bardzo szybkiej odpowiedzi odpornościowej, która izoluje wirusa i usuwa go z komórek ciała. Ssaki te są zdolne do aktywnego lotu i charakteryzują się bardzo wysokim tempem metabolizmu.

Ich duża aktywność fizyczna związana z lotem prowadzi do większego i szybszego uszkadzania tkanek – głównie z powodu gromadzenia się szkodliwych ubocznych produktów utleniania – wolnych rodników. Nietoperze poradziły sobie i z tym problemem. W ich organizmach działa bardzo sprawny mechanizm usuwania wolnych rodników. Wyjaśnia to zresztą niezwykłą długość życia nietoperzy; potrafią dożyć nawet ponad 40 lat (dłużej?), niż inne ssaki podobnej wielkości.

NwP: Zatem nietoperze wyglądają jak doskonałe w wielu względach zwierzęta, zdolne nie tylko do przenoszenia wirusów, ale także radzenia sobie z nimi.

P.T.: Właśnie tak jest. Już je podpatrujemy w badaniach nad procesami starzenia się, ale przewiduję, że szybko staną się dobrym modelem badania układów przeciwzapalnych. To naprawdę fascynujące zwierzęta. W normalnych warunkach nie stanowią zagrożenia. U nietoperzy, podobnie jak u innych zwierząt, wiele chorób występuje wyłącznie enzootycznie, bo nie ma kontaktów z ludźmi.

Nietoperze pełnią niezwykle ważne funkcje w ekosystemach, a zdolnością lotu przypominają moje ulubione ptaki. Zdecydowanie należy im się ochrona. Także w interesie naszego zdrowia!

PAP – Nauka w Polsce, Marek Matacz, Redakcja, mat/ agt/

Karol Pisarski
Polecamy

Powiązane Artykuły