Za każdym razem, gdy wśród górników pracujących pod ziemią zdarzy się jakaś tragedia, pochylamy się na ich zajęciem i nad sprzętem, z którego każdego dnia przychodzi im korzystać
Większość wszystkich maszyn, które powstały 40 lat temu jest do dzisiaj używana w pracy górniczej. Wymagają one jednak stałego monitorowania. Kontrolują je między innymi badacze z Wrocławia, którym zlecają to poszczególne kopalnie. Nic dziwnego, martwią się one o swój sprzęt i chcą wiedzieć, jaki jest ich stan. Zadaniem kontrolerów jest określenie tych właśnie kwestii i podanie szacowanego czasu przydatności maszyn. Przy okazji tych prac rodzą się także tematy naukowe.
– Możemy opracować nowe modele interakcji gąsienicy z gruntem – i od razu w terenie sprawdzić, czy to, co teoretycznie wydaje nam się możliwe, sprawdzi się w świecie rzeczywistym – mówi Paweł Maślak, doktorant, który bierze udział w tych inicjatywach.
Poszczególne moduły gąsienic lepiej lub gorzej funkcjonują w zmiennych warunkach. Uczeni sprawdzają, jakie są obciążenia na poszczególnych gąsienicach, jakie moce silników należałoby dobrać do różnych zadań. Obliczają, czy gąsienica nie została przed laty przewymiarowana i czy przy następnych projektach można zastosować mniejsze i lżejsze konstrukcje. Bo w przypadku tak dużego sprzętu, jak ten wykorzystywany w górnictwie, każda procentowa zmiana masy pozwala na znaczne zmniejszenie kosztów.
Co dzieje się jeżeli przy okazji kontroli któraś z maszyn okaże się być wadliwa? W momencie postawienia złej diagnozy, naukowcy kontaktują się z firmami produkującymi nowe maszyny. Zanim jeszcze zostaną wykonane prototypy, inżynierowie sprawdzają projekty na wirtualnych modelach. Szukają słabych punktów, miejsc, które będą bardzo narażone na pęknięcia czy tzw. efekty zmęczeniowe. Na zbudowanie wirtualnych modeli maszyn pozwala metoda elementów skończonych. Polega ona na sprawdzeniu metodami komputerowymi wytrzymałości różnych obiektów mechanicznych, które pracują we współczesnym świecie.
Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl