Jak się zarabia latem?

Wypoczynek jest zbędny, kiedy przez trzy wakacyjne miesiące mogę zarobić 10 tys. zł na rękę i za to utrzymać się przez cały przyszły rok akademicki – mówi Anna, studentka marketingu na UJ. I, jak prawie milion Polaków, decyduje się na dodatkową pracę w wakacje

Słoneczna pogoda za oknem skłania bardziej do wypoczynku niż do pracy. Jednak dla wielu osób letnie miesiące to okres wytężonej pracy, która może przynosić znaczny zarobek. Latem oczywiście najłatwiej o pracę w usługach: w turystyce, sprzedaży, salonach urodowych. Zatrudnia także branża produkcyjna i rolnictwo. Co jeszcze? Pomoc biurowa, hostessa i kurier to kolejne wakacyjne zawody, które przyniosą tego lata największe średnie zyski.

Milion Polaków dorabia
Anna studiuje na IV roku marketingu na UJ w Krakowie. Pochodzi z Mazur. Co roku trzy miesiące wakacji spędza w rodzinnej miejscowości, gdzie pracuje w restauracji. W ten sposób zarabia na utrzymanie przez cały rok akademicki. – Zaczęłam pracować zaraz po szkole średniej. Wtedy chciałam zarobić dodatkowe kieszonkowe na poczet życia w nowym mieście, gdzie zaczynałam studia. Okazało się, że przez trzy miesiące zarobiłam prawie 8 tys. zł. Uznałam więc, że to bardzo dobry sposób na zapewnienie sobie utrzymania na studiach bez pomocy rodziców – przyznaje studentka.
Od skończenia liceum, Anna pracuje w każde wakacje. – Wtedy zaczyna się sezon, jest najwięcej pracy i najwięcej pieniędzy. Moja wypłata wynosi 1,5 tys. zł. Co najmniej drugie tyle wyciągam z napiwków. W ubiegłe wakacje zarobiłam 11 tys. zł na rękę. Nie wydaję nic na utrzymanie, bo w wakacje mieszkam w rodzinnym domu. Pracuję co prawda po 10 – 12 godzin, zwykle 6 dni w tygodniu, ale myślę, że jest to warte zachodu – ocenia Anna.
– Główną zaletą pracy sezonowej jest możliwość zarobienia dodatkowych pieniędzy oraz zdobycia doświadczenia. Dla młodych to efektywnie spędzony czas, nauka samodzielności i dyscypliny. Jednak, dzięki pracy sezonowej można przede wszystkich zdobyć nowe kwalifikacje zawodowe. Stąd bierze się popularność takiej formy zatrudnienia. Polacy decydują się nie tylko na wyjazdy zagraniczne, ale równie często sezonowo pracują w kraju. Szacujemy, że w tym roku, dzięki stabilnej sytuacji ekonomicznej w większej części Unii Europejskiej, do pracy sezonowej za granicę może wyjechać ok. 500 tys. Polaków. Mniej więcej podobna ilość pracowników znajdzie zatrudnienie w Polsce – mówi Bartosz Kaczmarczyk, prezes Polskiego Holdingu Rekrutacyjnego S.A.

Gdzie i ile się zarabia?
Wysokość wynagrodzenia pracowników sezonowych zależy od branży oraz miejsca wykonywania pracy. W Polsce stawki najczęściej kształtują się na poziomie od 7 do 18 zł za godzinę pracy. Kelner może zarobić od 5 do 12 zł. Robotnicy w branży budowlanej dostają od 7 do 30 zł, zaś osoby pracujące przy zbiorach owoców mogą zarobić od 50 do 100 zł dziennie.
– Praca tymczasowa w okresie wakacyjnym z roku na rok cieszy się coraz większą popularnością. Najwyższe wynagrodzenie za prace wakacyjne można uzyskać jako hostessa. Stawki godzinowe w tej profesji dochodzą nawet do poziomu 18 zł netto, co przy niespełna 85 godzinach pracy jest wstanie zapewnić środki na zagraniczną wycieczkę o wartości 1500 zł – mówi Tomasz Hanczarek, Prezes Zarządu Work Service S.A. – Najmniejsze zróżnicowanie płacowe występuje wśród osób rozdających ulotki, natomiast najwyższe średnie zarobki można uzyskać pracując jako pomoc biurowa – dodaje.
Wysoko plasuje się także profesja kuriera. Wysokie średnie zarobki na poziomie 12 zł netto za godzinę oraz sprzyjające warunki pracy na świeżym powietrzu, są dużymi atutami takiej formy wakacyjnego zatrudnienia. Około 10 zł za godzinę można zarobić pracując jako osoba rozwożąca pizzę, a także jako ankieter.
Można też szukać zajęcia w rolnictwie, jednak za znacznie niższe stawki. – W okresie letnim, w Polsce jak i innych krajach, bardzo popularne są prace sezonowe związane z ogrodnictwem. Niestety, na rodzimym rynku płace w tym sektorze są znacznie niższe niż za granicą, bo nie przekraczają one poziomu 10 zł za godzinę netto – komentuje Krzysztof Inglot, Dyrektor Działu Rozwoju Rynków w Work Service.
Coraz więcej agencji pracy oferuje również zatrudnienie przy inwentaryzacjach. – Zgłasza się do nas wielu młodych ludzi, szczególnie studentów, ale nie jest to regułą – mówi Iza Wawer, ekspert Job Impulse. – Inwentaryzacje są niewątpliwie atrakcyjną formą zarobku, Każdy może dopasować zlecenia do swojego czasu i możliwości. To praca fizyczna, która wymaga przede wszystkim umiejętności sprawnego i poprawnego liczenia. Każdy pracownik wyposażony jest w specjalny przyrząd zliczający towar – skaner, który znacznie upraszcza zadanie. Zwykle inwentaryzacje odbywają się w nocy, dlatego też pracownik musi być gotowy do podjęcia pracy głównie w takim trybie – dodaje.
Pracę na inwentaryzacjach może podjąć każdy, kto pomyślnie przejdzie wstępny test i zwiąże się z agencją lub bezpośrednio z firmą umową-zlecenie. Przed rozpoczęciem pracy inwentaryzacyjnej, pracownicy przechodzą specjalnie przygotowane szkolenie, podczas którego uzyskują wszystkie niezbędne informacje do prawidłowego wykonania pracy. Przez cały czas trwania inwentaryzacji towarzyszy im także osoba nadzorująca, tzw. supervisor.

Nadal za granicę
Nadal bardzo popularne wśród Polaków są wyjazdy do pracy przy zbiorach owoców i warzyw. W czerwcu można jechać na truskawki w Hiszpanii, zaś w lipcu do Szwecji. Od sierpnia zaczyna się zbiór gruszek na południu Europy, zaś od października winobranie we Francji. W Niemczech z kolei warto zwrócić uwagę na szparagi, których zbiór rozpoczął się już w maju. Za to do krajów skandynawskich warto wybrać się na zbiór borówek. Trzeba jednak zaznaczyć, że okres prac sezonowych w tych krajach jest dosyć krótki.
W tym okresie za granicą pracowników poszukują również hotele oraz branża gastronomiczna. Osoby znające języki obce i mające rozbudowane umiejętności interpersonalne znajdą pracę również jako animatorzy sportu i rekreacji.
Na zbiorach winogron w południowej Francji od kilku lat dorabia Joasia, kelnerka w jednej z krakowskich restauracji. – Zawsze w sierpniu bierzemy z koleżankami miesiąc urlopu i wyjeżdżamy no południe Francji do winnicy, gdzie od lat pracuje nasza dobra znajoma – mówi 30-latka. – Przez trzy tygodnie zbieramy winogrona, zarobek może nie jest wyjątkowo duży, bo przywozimy ok. 1,5 tys. euro, ale tak naprawdę traktujemy te wyjazdy jak wakacje. Mieszkamy w pięknym domku na francuskiej prowincji, jemy winogrona, pijemy wino, a w dodatku nam płacą – uśmiecha się Joasia.
Ile zarabia się przy zbiorach? W Niemczech czy Francji za skrzynkę truskawek można średnio otrzymać 3-5 euro, zaś w Anglii do 2 funtów. W branży budowlanej zarobki są wyższe. We Francji na przykład pracownik budowy otrzymuje średnio około 8 euro za godzinę. Generalnie za około ok. 3 miesiące pracy sezonowej przy zbiorach można zarobić średnio 2-3 tys. euro, a na budowie do 5 tys. euro. Miesięczne koszty utrzymania to około 300-600 euro.

Luksusowo i dorywczo?
Jacek, ratownik z Katowic obecne wakacje spędza w Grecji. Pracuje na basenie w jednym z luksusowych hoteli, jak sam mówi, zarabia i wypoczywa jednocześnie. Jak przyznaje, netto dostaje 2 tys. euro. – W kraju nigdy bym tyle nie zarobił. Nie mówiąc o tym, że mam wakacje gratis – dodaje. Okazuje się, że wypoczynek w pięknym miejscu można połączyć również z pracą ratownika w Dubaju czy na Majorce. Takie luksusowe oferty pracy znajdziemy nie tylko na zagranicznych portalach, ale i w agencjach pracy tymczasowej. Zestawienie tych najbardziej egzotycznych przygotowała agencja Work Service.
Do wspomnianej pracy w charakterze ratownika wymagana jest aktualna książeczka ratownika wodnego, doświadczenie oraz oczywiście znajomość języka angielskiego. Na chętnych czekają zarobki w wysokości nawet do 2500 euro netto.
Nawet do 2500 euro netto można zarobić pracując jako kierowca luksusowych samochodów na południu Europy. Oprócz wysokiej pensji można liczyć na drugie tyle w napiwkach. Tego typu oferty pracy czekają na chętnych w południowej Francji i we Włoszech. Do wykonywania tej pracy potrzebne jest tylko prawo jazdy.
Do 2000 euro można zarobić jako animator na Malcie, Ibizie czy Wyspach Kanaryjskich. Jednak w tym przypadku należy, wbrew pozorom, nastawić się na ciężką pracę. Chociaż to zajęcie wydaje się być darmowym urlopem, czasem trzeba sobie radzić z nieuprzejmymi gośćmi w hotelu i prowadzić zajęcia do późnych godzin wieczornych.
Nie posiadając dodatkowych uprawnień, ale znając dobrze języki, można również skorzystać z możliwości pracy w roli rezydenta wycieczek. Za pracę przy opiece nad grupami turystów można zarobić nawet do 1800 euro za miesiąc, a jednocześnie móc przebywać na Malediwach czy w Meksyku.

Przetrwaj w biurze latem
A co z tymi, którzy zwyczajnie wakacji latem nie mają? 76 proc. badanych przez Instytut Gallupa uznało lato za najbardziej stresującą porę roku. Okres wakacji to czas szczególnie frustrujący dla tych pracowników, którzy wakacyjne miesiące spędzają w biurze.
Żeby przetrwać lato w pracy, musimy o siebie zadbać. I nie chodzi o drogie wypady do SPA. Wystarczy zmienić codzienne przyzwyczajenia na „wakacyjne”. – Możemy nie zdawać sobie z tego sprawy, ale to, jak spędzamy pierwsze chwile po przebudzeniu, ma ogromny wpływ na nasze samopoczucie i efektywność w ciągu całego dnia pracy. Rozpieszczajmy się więc o poranku. Warto wstać kwadrans wcześniej, poćwiczyć przy otwartym oknie, posłuchać pobudzającej muzyki. Potem możemy zjeść śniadanie na balkonie. Taki poranek sprawi, że wejdziemy w dzień odprężeni, ze spokojem wewnętrznym i entuzjazmem – radzi Izabela Kielczyk, psycholog biznesu, coach.
Z tych samych powodów warto zmienić codzienne przyzwyczajenia na bardziej „wakacyjne” i na przykład do biura pojechać rowerem, albo zjeść lunch w parku.
Kiedy już jesteśmy w pracy, zastosujmy się do zasady „jestem tu i teraz”. Nie myślmy o kolegach, którzy są na urlopie – bo nie poprawi to naszej sytuacji, a wręcz pogłębi frustrację. – To, że jesteśmy w pracy też czemuś służy. Dzięki temu zarobimy na studia czy kurs językowy, o których marzymy, albo… na wakacje w przyszłym roku! – mówi Izabela Kielczyk. Namawia jednak, żebyśmy się nie przepracowywali. Branie na siebie obowiązków kolegów i koleżanek, którzy wyjeżdżają, nie tylko nie pozwoli nam zapomnieć o naszym położeniu, ale też sprawi, że zawsze w podobnej sytuacji będziemy obarczani zadaniami innych.

Szef powinien zadbać
Negatywne skutki pracy w wakacje, przynajmniej te fizyczne, powinien zniwelować pracodawca. W upalne dni pracownicy nie muszą z własnej kieszeni płacić za zimne napoje – zapewnia je bowiem zatrudniający. Warto wiedzieć, że osobom pracującym na otwartej przestrzeni napoje przysługują, gdy słupek rtęci przekracza 25 kresek. Natomiast w biurze pracownicy napiją się na koszt pracodawcy przy temperaturze powyżej 28 stopni.
Zimne napoje (przepisy nie precyzują, czy ma to być woda mineralna, sok czy też cola) muszą być dostępne przez cały dzień. Oznacza to, że pracodawca nie może ich dostarczać „wybiórczo”, przykładowo co 2 lub 3 godziny.
Pracujący Polacy muszą być chronieni nie tylko przed odwodnieniem, ale również przed nadmiernym nasłonecznieniem. Dlatego okna w biurach powinny być zakryte roletami lub żaluzjami, czasem stosuje się także malowanie szyb specjalną farbą. Ponadto pracodawca może (ale nie musi) zainstalować w biurze klimatyzację lub urządzenia do wentylacji (np. popularne elektryczne wiatraki). Jest to jednak jedynie jego dobra wola. Warto również zaznaczyć, że jeśli dzięki klimatyzacji temperatura w pomieszczeniu spada poniżej 28 stopni, to szef nie musi już zapewniać podwładnym zimnych napojów.
Dobrym sposobem na złagodzenie niedogodności związanych z pracą w upalne dni jest po prostu szybsze odesłanie pracowników do domu. Zamiast krótszych godzin pracy szef może ustanowić dodatkowe przerwy w pracy w czasie najwyższych temperatur. Są to tzw. przerwy regeneracyjne. Nikt jednak nie może go do tego zmusić – jest to wyłącznie jego własna decyzja. Główny Inspektor Pracy i Minister Pracy i Polityki Społecznej mogą tylko apelować do pracodawców o skrócenie czasu pracy podczas upałów. Co ważne, Polacy nie muszą odpracowywać krótszych „dniówek”. Nie zmienia się także wysokość wypłaty na koncie.

Powakacyjna depresja?
A co, kiedy wakacje się skończą i ci, którzy wypoczywali, wrócą do pracy? Naukowcy twierdzą, że może ich dopaść załamanie… Depresja po urlopie dotyka nie tylko Polaków. Z powakacyjną chandrą zmaga się aż sześciu na dziesięciu Hiszpanów. Jeszcze większe żniwo ten rodzaj depresji zbiera w Wielkiej Brytanii. Z badań przeprowadzonych przez Uniwersytet w Manchesterze wynika, że u 76 proc. Brytyjczyków w ciągu pierwszego tygodnia pracy po urlopie stres wraca do poziomu sprzed wakacji. Z kolei badania przeprowadzone na Uniwersytecie Stanowym Washington pokazują, że wydajność przeciętnego Amerykanina tuż po powrocie z urlopu spada do poziomu 40 proc. tej sprzed wyjazdu. Po kolejnych siedmiu dniach wzrasta do 80 proc. i dopiero w trzecim tygodniu skacze do poziomu 110 proc. wydajności sprzed wypoczynku. Średnia efektywność pracy w trzech pourlopowych tygodniach wynosi więc zaledwie 75 proc. tej sprzed wyjazdu. U Polaków jest podobnie. – Musimy pogodzić się z tym, że przez kilka dni po urlopie będziemy rozkojarzeni, będziemy wspominali, jak miło było na wakacjach, i ubolewali nad tym, ile nowych czy zaległych obowiązków czeka na nas w pracy – mówi Izabela Kielczyk, psycholog biznesu, coach. – Ale taki spadek nastroju może też oznaczać, że nie wypoczęliśmy tak, jak chcieliśmy.
Okazuje się, że najgorszy jest pierwszy dzień „po”. – Żeby ten dzień nie był dla nas koszmarem, najlepiej wróćmy z urlopu dzień wcześniej. Polacy najczęściej przylatują z egzotycznych wysp w niedzielę wieczorem, a w poniedziałek rano narzekają, że muszą iść do biura. Do domu postarajmy się przyjechać dwa dni przed końcem urlopu i spędzić tę ostatnią dobę wolnego, sprzątając, „obijając się” z bliskimi. To zapewni nam „płynne przejście” z trybu urlopowego do naszej codziennej aktywności – podkreśla Kileczyk.

Czas na powrót
Warto dać sobie czas na powrót do pracy na normalnych obrotach i zaakceptować zjawisko stresu pourlopowego oraz towarzyszące mu lekkie rozleniwienie czy spadek nastroju. Nie rzucaj się więc, pierwszego dnia w pracy w wir obowiązków i zadań. Przeznacz pierwsze dni na np. porządkowanie zaległych papierów na biurku, przejrzenie poczty oraz uporządkowanie spraw od najważniejszych do najmniej ważnych. Zaległości nadrabiaj powoli, ale za to systematycznie. Jeśli to możliwe, w pierwszych dniach po urlopie nie negocjuj ważnych umów z klientami i nie podejmuj poważnych decyzji typu „pójdę do szefa po podwyżkę”.
Motywacja to pewien stan mobilizacji naszego organizmu, który z reguły ukierunkowany jest na jakiś cel. Opracowuj więc plan działania. Jak to zrobić? Tu z pomocą przychodzi na teoria pochodząca z dziedziny zarządzania, zwana teorią S.M.A.R.T. Koncepcja ta to zbiór pięciu postulatów dotyczących cech, którymi powinien się charakteryzować poprawnie sformułowany cel, tak by był skutecznym motywatorem do pracy. Po pierwsze więc, cel powinien być prosty, czyli nie powinien zostawiać miejsca na wolną interpretację, a jego zrozumienie nie powinno stanowić kłopotu. Np. „Chcę zawalczyć o awans. Aby to osiągnąć, muszę się doszkolić”. Następnie cel musi być mierzalny, a więc tak sformułowany, by można było liczbowo wyrazić stopień jego realizacji. Np. „Codziennie po pracy będę poświęcał godzinę na czytanie odpowiedniej lektury fachowej i w ciągu 2 tygodni znajdę odpowiednie szkolenie lub kurs”. Cel powinien być także realistyczny, czyli musimy być przekonani, że mamy do jego realizacji wystarczające umiejętności oraz wiedzę. Zbyt ambitny cel podkopie naszą wiarę w możliwość jego osiągnięcia, a tym samym zmniejszy naszą motywację. Zastanów się więc, czy rzeczywiście masz predyspozycje oraz kompetencje, by pracować na wymarzonym stanowisku. Ważne też, by określić istotność celu. Powinien on stanowić dla nas określoną i cenną wartość. Np. „Chcę awansować, bo dzięki temu rozwinę się zawodowo, będzie to dla mnie okazja do sprawdzenia się w nowej roli”. Na koniec warto określić dokładny horyzont czasowy, w jakim zamierzamy cel osiągnąć.

Aneta Zadroga

Aneta Zadroga
Polecamy

Powiązane Artykuły