Kochanek o wzroku szaleńca

Uwielbia grać mroczne postaci. Wcielał się w morderców, psychopatów, szalonych kochanków. Zagrał w 65 filmach. Prywatnie podobają mu się Polki i… jest smakoszem „Krówek” O swoich trudnych rolach mówi: „Sztuka sama w sobie jest terapią” – John Malkovich

W „Polach śmierci”(1984) zagrał znudzonego fotoreportera. W niewidomego lokatora Willa wcielił się w filmie Roberta Bentona „Miejsca w sercu” (1984). Ta rola przyniosła mu pierwszą nominację do Oscara. Talent komiczny pokazał w „Making Mr. Right” (1987). Zupełnie inne oblicze zaprezentował w „Niebezpiecznych związkach” – odtwarzał tam postać… Vicomte de Valmont, najwyższego kapłana uwodzenia i robi to w taki sposób, że nie sposób oderwać od niego oczu. Ale na hrabim nie kończy się lista wyjątkowych kreacji Malkovicha. W „Pod osłoną nieba” (1990) Bernardo Bertolucciego zagrał kompozytora podróżującego po powojennej Afryce w poszukiwaniu samorealizacji i ratunku dla swojego małżeństwa. W roku 1993 ponownie ukazał swój geniusz, wcielając się w postać zabójcy w filmie Wolfganga Petersena „Na linii ognia”(1993), co przyniosło mu drugą nominację do Oskara. Zamiłowanie Malkovicha do niekomercyjnych projektów uwidoczniło się przy realizacji „Przypadkowego turysty” (1988). W „Myszach i ludziach” (1992) mistrzowsko zagrał umysłowo upośledzonego. Niezapomnianą, wstrząsającą kreację stworzył w „Jądrze ciemności”(1994), za co nominowany był do Złotego Globu. W 1999 roku powstał przewrotny obraz „Być jak John Malkovich”, w którym aktor zagrał… Johna Malkovicha. W ubiegłym roku wystąpił w komedii sensacyjnej „RED” wracając do swojej ulubionej kreacji – lekko stukniętego szaleńca żyjącego we własnym świecie, ale w każdej chwili gotowego wykorzystać to, czego uczył się przez całe życie.

Egocentryczny dziwak
W Hollywood uchodzi za dziwaka, bo omija komercyjne produkcje i angażuje się w produkcje nietypowe. Europejscy dziennikarze mówią o nim: „łagodny egocentryk”. A on powtarza o sobie, że jest „zwykłym facetem, który nie traktuje siebie zbyt serio”.
Jak Malkovichowi podoba się w Polsce? – Wracam tu chętnie – uśmiecha się. – Macie najpiękniejsze kobiety na świecie, a Polacy, których znam, są bardzo fajni, weseli, zabawowi i inteligentni. Bardzo mi się podoba w Polsce. Gdyby nie podobali mi się ludzie i kultura, to nie przyjeżdżałbym tutaj wystawiać sztuki – podkreśla.
Ale wróćmy do kina. Malkovich w teatrze zakochał się już jako kilkuletni chłopak, ale poważnie zaczął o nim myśleć dopiero na studiach. Jako nastolatka interesował go przede wszystkim baseball. Gdy miał 18 lat, by dostać się do wymarzonej drużyny, schudł 30 kg – miał z czego zrzucać, bo wcześniej ważył 110 kg! Na studiach zadebiutował jako aktor. Jednak zanim zdążył skończyć naukę, zdecydował się na wyjazd do Chicago. Tam dołączył do założonego przez swojego przyjaciela teatru – Steppenwolf Theatre. Dorabiał zmywając naczynia, pracując w księgarni, jeżdżąc jako kierowca autobusu. W ciągu pięciu lat wystąpił w ponad 50 spektaklach przygotowanych przez Steppenwolf. Nie tylko grał, lecz także reżyserował.
Prawdziwa kariera na dużym ekranie rozpoczęła się w 1984 roku. Wtedy Malkovich wystąpił na Broadwayu u boku Dustina Hoffmana w „Śmierci komiwojażera”. Do dziś dużo występuje w teatrze – w Madrycie, Moskwie, Wiedniu, właśnie przygotowuje się do premiery „Niebezpiecznych związków” w Paryżu.

Kinoman na dużym ekranie
– Sam jestem ogromnym kinomanem. Po prostu kocham filmy. Dlatego wcielam się chętnie w różne role – przyznaje Malkovich. – W końcu aktorstwo polega na tym, że raz gra się lekką komedię, innym razem wciela się w którąś z tych mrocznych postaci – dodaje.
Ale aktorstwo to dla niego nie tylko duży ekran. To także bezpośredni kontakt z widzem. – Cudowna rzecz dotycząca teatru jest taka, że granie na scenie, kreowanie roli, samo w sobie jest terapią, po której nie potrzeba kolejnej – twierdzi.
Nie inaczej jest w przypadku spektaklu „The Infernal Comedy”, pokazanego w Łodzi, prawdziwej historii seryjnego mordercy Jacka Unterwegera, który został okrzyknięty więziennym poetą. Był uznanym pisarzem, dziennikarzem i kobieciarzem. Gdziekolwiek się zatrzymywał, był podejrzewany o zabójstwo prostytutek. Gdy postanowił uciec z Wiednia do USA, został aresztowany w Miami i odesłany przed sąd w Austrii. Oskarżony i skazany za popełnienie jedenastu morderstw, popełnił samobójstwo.
Wcielenie się w tę postać i charakter sztuki, rozpisanej na barokową orkiestrę, dwie sopranistki i aktora, nie stanowiło dla Malkovicha wyzwania. – Niezależnie od tego, jaką postać gramy, musimy włożyć w to ten sam wysiłek. Postaci bywają same w sobie mniej, lub bardziej ciekawe. Naszym zadaniem jest zagranie jej w sposób, który pozwoli widzowi stwierdzić, że to, co zobaczyli było interesujące. Dlatego od słowa wyzwanie uciekam, bo ta praca, sama w sobie jest wyzwaniem. W życiu zawodowym każdego z nas, każdego artysty, wyzwaniem jest wszystko co się robi. Celem naszego działania jest zrealizowanie pewnego planu, założenia, w sposób interesujący dla nas samych i dostarczający rozrywki widzom – podkreśla aktor.

Aneta Zadroga

Aneta Zadroga
Polecamy

Powiązane Artykuły