Dlaczego polskie strony tak często znikają z wyników wyszukiwarek?

Polskie strony www naruszające prawo autorskie są w pierwszej dziesiątce adresów usuwanych z wyników wyszukiwania przez czołowe amerykańskie wyszukiwarki – wynika z badań dr. Artura Strzeleckiego, który przeanalizował miliardy takich usunięć dokonanych przez ostatnie 7 lat.

„Chomikuj.pl jest najczęściej zgłaszaną polską domeną naruszającą prawa autorskie, widnieje w ponad połowie zgłoszeń wysyłanych do Google. Chomikowi usunięto już ponad 22 miliony stron. Natomiast zgłoszenia przeciwko portalowi Tekstowo.pl są odrzucane, ponieważ tłumaczenia piosenek nie naruszają praw autorskich.” – mówi autor badania.

Dodaje, że dużo uznanych zgłoszeń dotyczy również portali pobieramy 24.pl i wrzuta.pl. Inne strony zgłaszane są często, ale okazują się „czyste” i „niewinne”. I tak na przykład przeciwko portalowi Tekstowo.pl, wysłano 4,5 tysiąca zgłoszeń na ponad 210 tys. podstron, czyli adresów URL. Usunięto jednak zaledwie 29 adresów, ponieważ reszta należy po prostu do domeny publicznej.

Badania naukowca z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach objęły 3,2 miliarda usuniętych stron z wyników wyszukiwania Google w latach 2011-2018 oraz ponad 460 milionów usuniętych stron z wyników wyszukiwania Bing w latach 2015-2017. Około pół miliona zgłoszeń dotyczyło domen .pl.

„Każdy ma prawo wysłać do wyszukiwarki zgłoszenie naruszenia własności intelektualnej. Jeżeli ktoś ukradł nam fragmentu tekstu, zdjęcie, piosenkę lub utwór i opublikował pod swoim adresem url, możemy zgłosić to, wskazując oryginał i ową nieautoryzowaną kopię. Zespoły ekspertów reprezentujących wyszukiwarki ocenią zgłoszenie. Jeśli uznają, że strona narusza prawo autorskie, stanie się ona niewidzialna dla wyszukiwarki. Właściciel strony dostanie informację, że adres, pod którym umieścił nieautoryzowaną kopię, został usunięty z wyników wyszukiwania” – tłumaczy w rozmowie z PAP dr Strzelecki.

Badacz zaznacza, że nikt nie kasuje treści z serwerów, wyszukiwarka usuwa je jedynie z własnych wyników wyszukiwania. Z sieci znika możliwość dotarcia do adresu URL, czyli do elementu wskazanego przez osobę zgłaszającą. Gdyby jednak ktoś znał adres, wciąż może do takiej strony dotrzeć – ale już nie przez wyszukiwarkę.

Co roku główne wyszukiwarki zgodnie z zasadą transparentności publikują swoje decyzje, choć bez uzasadnień. Każda strona, która kiedykolwiek została zgłoszona, widnieje w bazie Google, zgłoszenia są jawne i publikowane w raporcie przejrzystości. To właśnie takie obszerne raporty (żeby poznać wszystkie dane trzeba pobrać 20 gigabajtów tekstu) badacz analizował w swoim projekcie. Wyniki jego pracy zostały przedstawione w „Aslib Journal of Information Management”, czasopiśmie zajmującym się zarządzaniem informacją.

Artykuł polskiego naukowca pt. „Website removal from search engine due to copyright violation” jest dostępny pod adresem: https://www.emeraldinsight.com/doi/full/10.1108/AJIM-05-2018-0108

Z badania wynika, że zgłaszamy coraz więcej naruszeń prawa autorskiego. Liczba zgłoszeń rośnie, ale jednocześnie – z roku na rok każde zgłoszenie zawiera mniej stron URL. Kiedyś pojedyncze podmioty zgłaszały takie adresy setkami czy tysiącami. Dlatego stopniowo coraz mniej stron znika ze światowych wyszukiwarek. Liderami zgłoszeń są firmy fonograficzne Sony, Universal, Warner, EMI. Te i inne wytwórnie nie przeszukują sieci we własnym zakresie, ale zatrudniają w tym celu podwykonawców, którzy dokonują zgłoszeń w ich imieniu.

Dr Strzelecki zaznacza, że wyszukiwarki są narzędziami powszechnie wykorzystywanymi zarówno w życiu biznesowym, jak i prywatnym – dlatego badania z nimi związane łączą wiele dziedzin nauki: informatykę, zarządzanie danymi, socjologię, prawo.

„Na podmioty technologiczne jak Facebook, Amazon, Google prawo nakłada wiele wymogów, z którymi te muszą liczyć się w skali globalnej lub lokalnej. Wyszukiwarki muszą przyjmować zgłoszenia w co najmniej trzech obszarach. Pierwszym jest naruszenie prawa autorskiego, drugim – bezpieczeństwo narodowe i tu zgłoszeń mogą dokonywać przedstawiciele organów rządowych. Trzeci obszar to prawo do bycia zapomnianym” – wylicza rozmówca PAP.

Wyjaśnia, że w 2014 r. jeden z obywateli Hiszpanii wygrał w Trybunale Sprawiedliwości UE sprawę przeciwko Google. Wyszukiwarka wyświetlała informację o tym, że jest on dłużnikiem, mimo, że dług został dawno temu spłacony. Trybunał nakazał zmianę takiego postępowania. Obowiązuje ona we wszystkich krajach Europy i wyszukiwarki Google, czy Bing, musiały się do tego dostosować. Teraz każdy obywatel może zażądać, aby na hasło będące jego imieniem i nazwiskiem nie powodowało wyświetlania zamierzchłych i wygasłych treści. Zamiast nich w wyszukiwarce może pojawić się wówczas informacja, że niektóre wyniki wyszukiwania zostały usunięte na mocy europejskich przepisów dotyczących prawa do bycia zapomnianym

Prawo autorskie funkcjonuje na całym świecie, nie tylko w Europie. Wyszukiwarki jako podmioty amerykańskie podlegają pod ustawę Digital Millennium Copyright Act (DMCA) przeciwko piractwu internetowemu.

PAP – Nauka w Polsce, Karolina Duszczyk

Redakcja Magazynu
Polecamy

Powiązane Artykuły