Bardzo zgrabne to Ferra… Aston Martin?!

Nie jestem stereotypową kobietą, dla której każde czerwone auto sportowe to Ferrari. Ale w tym brytyjskim samochodzie podobieństwo do aut mistrza Enzo nie jest przypadkowe. Poznajcie urodziwe, ale zbyt rozpieszczone dzieci brytyjsko-włoskiego mariażu

Rynek aut supersportowych charakteryzuje się tym, że ma wiele poziomów. Inne auto kupi milioner, inne multimilioner, a inne miliarder. Choć ten pierwszy przy dzisiejszych cenach za dużych zakupów w ogóle nie zrobi. Mniejsza z tym…

Chodzi o to, że nawet Aston Martin i nawet w przypadku swojego flagowego modelu seryjnego może pomyśleć „to za mało ekskluzywne”. W końcu ekskluzywny znaczy niedostępny dla większości, a dla niektórych posiadanie jednego z „aż” kilkuset aut graniczy z pospolitością.

Zresztą, Aston doskonale o tym wie, ponieważ w chwili premiery omawianego Vanquisha w 2012 roku wypuścił też limitowaną wersję One-77, która była droższa. Dużo droższa. Sześciokrotnie droższa. Podczas gdy standardowy Vanquish i Vanquish S kosztują w okolicy 200 tys. funtów (po spadku funta to niepełny milion), to Vanquish One-77 kosztował 1,2 mln funtów (w chwili premiery 6 milionów złotych!). I wszystkie 77 sztuk znalazło nabywców zanim wyjechały na ulice.

Aston Martin Vanquish Zagato

Nie dziwi więc, że Aston Martin postanowił sięgnąć po inspirację do Włoch i tak zrodził się Vanquish Zagato. Miłośnicy manufaktury założonej prawie sto lat temu przez Ugo Zagato z pewnością wiedzą, że brytyjski producent już nie raz korzystał na mariażu z włoską finezją, współpraując z Zagato co jakiś czas od 1960. W końcu nadwozia Aston Martina są, choć świetnie skrojone, bardzo konserwatywne i nie rozpieszczają polotem. Zagato nigdy nie miał z tym problemów – kreacje tej marki lubią szokować, a przede wszystkim krzyczą do odbiorcy.

Aston-Martin-Vanquish-Zagat

Gdy w 2016 pojawił się pierwszy Vanquish Zagato, pojawiła się wątpliwość: czy to jeszcze Aston Martin? Tak, pod maską mruczy basowo ten sam motor 5,9L, a biegi zmienia się tą samą 8-stopniową automatyczną przekładnią Touchtronic.

Jednak wizualnie to auto – zwłaszcza przy wybranym dla limitowanej serii czerwonym kolorze – naprawdę idzie w stronę Ferrari. Zaokrąglone tylne lampy, silniejsze przetłoczenia karoserii i bardziej atletyczna sylwetka odbiegają od normy na tyle, że czasami trzeba spojrzeć na atrapę chłodnicy, by dostrzec charakterystyczny dla brytyjskiej marki układ.

Auto rozeszło się tak dobrze, że właściwie w chwili premiery nie było już czego szukać, nawet gdyby ktoś miał na nie środki. Wszystkie 99 pojazdów znalazło chętnych przed zjazdem z taśmy w Gaydon.

Czy w takim razie kogokolwiek dziwi, że wkrótce pojawiła się wersja Volante, czyli kabriolet? Też 99 aut i też sprzedane błyskawicznie. Nie dalej jak tydzień temu zaprezentowano dwie kolejne wersje zaprojektowane przez Zagato.

Tym razem Vanquish Zagato Shooting Break (bo zwykłe „kombi” byłoby ciut zbyt skromne) i Speedster. Shooting Break też powstanie w serii 99 sztuk, natomiast Speedsterów będzie tylko 28. I wiecie co? Nawet jeśli Was stać, pewnie już ich nie kupicie…

Aston Martin Vanquish Zagato Shooting Break 2

Michal Karas

Autor

Michal Karas

Polecamy

Powiązane Artykuły