Nagrajmy nasz seks

Pojawiałam się u niego w pracy i ciągnęłam do łazienki na szybki seks oralny, sama, będąc w pracy, zakradałam się do pustego biura i robiłam sobie zdjęcia komórką – odsłoniętego biustu, ud… Czasami robiłam takie zdjęcia w przymierzalni, na zakupach. I wysyłałam Markowi. Podniecała mnie sama myśl o tym, co się dzieje u niego w głowie, kiedy odbiera ode mnie wiadomość… Że mnie pragnie i nie może w tej chwili mieć… Że patrzy…

Ola (35 lat, menedżer, Warszawa) lubi patrzeć. Kiedyś wystarczało jej lustro w miejscu, w którym uprawiała seks i zdjęcia intymnych części ciała kochanka. Dziś umawia się na spotkania swingersów – ale, jak to nazywa – w charakterze gościa. Renata (28 lat, marketingowiec, Katowice) ze swoim partnerem zatrudniła profesjonalnego kamerzystę, żeby mieć film ze swojej nocy poślubnej.

To mnie nie podnieca!
Ola:
Nie pamiętam, kiedy tak naprawdę patrzenie na osoby uprawiające seks zaczęło mnie podniecać. Kiedyś wystarczał mi mężczyzna, który mi się podobał, który działał na wyobraźnię. I jakoś szło. Może to dlatego, że nie znoszę rutyny, jak w życiu, tak i w seksie. Lubię niespodzianki, urozmaicenia, różnego rodzaju zwroty akcji. Lubię zaskakiwać i być zaskakiwaną.
Pamiętam za to dobrze moment, kiedy zwykły seks w łóżku zaczął mnie nudzić. To było po hucznej imprezie, na którą wybrałam się z moim ówczesnym partnerem. Wróciliśmy nieco podchmieleni do mieszkania i poszliśmy do łóżka. Pamiętam, jak leżałam na miękkiej kołdrze, na brzuchu, a on kończył właśnie nasze łóżkowe co nieco. A ja pomyślałam sobie: „Tak to ma wyglądać? Mam leżeć, stać, albo siedzieć, wykonywać szybsze bądź wolniejsze ruchy i tyle? Przecież mnie to nawet nie podnieca, to takie mechaniczne, jak ćwiczenia na siłowni. Potrzebuję czegoś innego, nowego!” I zaczęłam szukać.
Zaskakiwałam mojego mężczyznę – pojawiałam się u niego w pracy i ciągnęłam do łazienki na szybki seks oralny, sama, będąc w pracy, zakradałam się do pustego biura i robiłam sobie zdjęcia komórką – odsłoniętego biustu, ud… Czasami robiłam takie zdjęcia w przymierzalni, na zakupach. I wysyłałam Markowi. Podniecała mnie sama myśl o tym, co się dzieje u niego w głowie, kiedy odbiera ode mnie wiadomość… Że mnie pragnie i nie może w tej chwili mieć… Że patrzy…
Po południu zwykle dzwonił i mówił: „Zabiorę cię z pracy, zrobimy to w aucie”. Czasami zostawaliśmy na parkingu, czasami pieściłam go oralnie podczas jazdy samochodem, w korku. Albo zdarzało się, że wracał i dosłownie zdzierał ze mnie ubranie, kochaliśmy się jak szaleni, przy drzwiach, na podłodze, w przedpokoju, przed lustrem… Poczułam znowu przyjemność z seksu. Zaczęliśmy oglądać wspólnie filmy pornograficzne. Bardzo lubię takie, na których uprawia się seks grupowy, gdzie kłębi się dużo spoconych ciał, każdy dotyka każdego, para jest blisko pary, słychać podniecone oddechy i jęki, zwłaszcza mężczyzn, bo kobiety w filmach porno krzyczą jednak mało naturalnie. Lubię też, kiedy jedna kobieta uprawia seks z kilkoma mężczyznami. Z lekką brutalnością. To nie tak, że sama chciałabym tego spróbować, o nie! Mnie wystarcza mój jeden sprawdzony mężczyzna. Ale patrzeć lubię.
Markowi też się taki rodzaj gry wstępnej bardzo podobał. Potrafiliśmy się kochać podczas takiego filmu kilka razy! Aż nie mieliśmy na nic siły. To były niezwykłe, podniecające, upojne noce. Później on zaczął wysyłać mi podobne zdjęcia. Rozpiętych spodni, swojego penisa we zwodzie, dłoni, po której spływała sperma. Ależ to na mnie działało! Działa do dziś, choć już nie z Markiem.
Rozstaliśmy się dwa lata temu. Jakoś się wypaliliśmy w związku. Seks, choć do samego końca był wspaniały, jednak przestał nam wystarczać. Adama, z którym spotykam się od roku, poznałam na wideo czacie. Takim, podczas którego można się rozebrać, popatrzeć na innych. Od razu przypadliśmy sobie do gustu! Wtedy już wiedziałam, że lubię patrzeć. I chciałam coraz więcej.

Za rękę w stronę fantazji
Renata:
Z Maćkiem, moim mężem, jesteśmy od trzech lat. To ja jestem diablicą w tym związku, on raczej należy do mężczyzn typu „spokojny romantyk”. Ale, chyba trochę go kuszę swoimi pomysłami. Oczywiście nie wszystkimi od razu, bo mógłby się przerazić, ale stopniowo, wprowadzam go w świat moich erotycznych fantazji…
Skąd mi się to wzięło? Z mojego pierwszego związku. Byłam z mężczyzną o ponad 10 lat ode mnie starszym. Ja jeszcze przed dwudziestką. Gówniara, o seksie nie wiedziałam nic. To Robert mnie wszystkiego nauczył. Fantazji erotycznych, opisywania swoich pragnień w mailach, bardzo szczegółowo, robienia sobie zdjęć, seksu przez Skype’a. Wypadów do parku na numerek w środku nocy, telefonów w ciągu dnia, masturbacji jako gry wstępnej… Kilka razy kochaliśmy się w towarzystwie innych par. Długo by wyliczać… Robert pokazał mi takie sfery życia erotycznego, których niektórzy ludzie nie poznają nigdy. Ja dostałam to na samym początku mojej przygody z mężczyznami. Więc możliwe, że właśnie przez to mam nieco wyższe wymagania… Chociaż z drugiej strony… Nasz związek opierał się tylko na seksie. Byłam na każde zawołanie Roberta, on na moje, potrafiliśmy jechać do siebie w środku nocy, kiedy akurat jedno miało ochotę na to, żeby pójść do łóżka. Chyba trochę byłam taką jego uczennicą, z którą, w jakiś pokrętny sposób, związał się też emocjonalnie. Wytrzymałam z nim prawie trzy lata. Przez moje zafiksowanie na punkcie mężczyzny omal nie wyrzucono mnie ze studiów. W porę się ocknęłam, zrozumiałam, że mam do czynienia z siłą, która mnie niszczy od środka, musiałam skończyć tę znajomość.
Po Robercie długo byłam sama. Próbowałam zapomnieć – o nim, o swojej cielesności, nie dopuszczać fantazji i pragnień do głosu. Wzięłam się za naukę, skończyłam studia. Zaczęłam pracować. Dużo, długo, żeby nie myśleć o mężczyźnie, o seksie. Unikałam nowych znajomości. Ale pewnego dnia, na urodzinach koleżanki poznałam Maćka. Był nieśmiały, nie wiem dlaczego, ponieważ jest bardzo przystojnym i inteligentnym mężczyzną. Jak się później okazało, przez cały wieczór zbierał się na odwagę, żeby się do mnie odezwać, co podobno nie było łatwe. Ja – osoba energiczna, dusza towarzystwa, niezależnie od tego, w co jestem ubrana i jak wyglądam, nigdy nie miałam problemu, żeby odnaleźć się w nowym otoczeniu. Podobno zrobiłam na Maćku ogromne wrażenie, jak to się mówi, od pierwszego wejrzenia…
Podszedł do mnie dopiero, kiedy wychodziłam z imprezy, podał mi płaszcz, upuszczając go przy tym dwa razy, straszliwie mnie rozbawił i tak go jakoś zapamiętałam. Później zdobył gdzieś mój numer, zaprosił na kawę. Po kawie była kolejna i kolejna. Zaprzyjaźniliśmy się. Spotykaliśmy się kilka miesięcy, zanim w ogóle się pocałowaliśmy. A dokładniej – ja pocałowałam Maćka. I jakoś tak zostało. Czuję się przy nim bezpieczna. Czuję się kochana, czasami uwielbiana. Nie zamieniłabym Maćka na nic na świecie…
Tylko… Mamy nieco inne, jak to się nazywa, temperamenty seksualne. Ja uwielbiam seks, w każdym miejscu, w każdym wydaniu. Lubię masturbację, lubię patrzeć. Na mojego mężczyznę nago, kiedy chodzi po mieszkaniu, kiedy się kochamy. Lubię patrzeć na siebie w lustrze… Jakoś trudno mi się o tym z Maćkiem rozmawia… Może trochę się boję. On wie tylko, że przed nim byłam w związku z jednym mężczyzną, starszym. Nie wie o tym wszystkim, co robiłam w sferze cielesnej, boję się mu o tym powiedzieć, boję się powiedzieć, że tęsknię za tym, za odrobiną perwersji, szaleństwa, za kłującym w brzuchu uczuciem podniecenia na myśl o tym, co będę w nocy robić.

Jesteśmy monogamistami
Ola: Praktycznie każdy stosunek zaczynał się od patrzenia. Oglądaliśmy albo filmy pornograficzne, albo seks na żywo. Jest mnóstwo stron internetowych, gdzie można się zalogować i umawiać się na taki seks przez Internet. Niektórzy umawiają się jedynie na masturbację, ale są też pary, trójkąty. Robią to przed kamerką internetową, można na żywo oglądać ich zabawę.
Adamowi nie musiałam nawet proponować takiej zabawy. W końcu tak się poznaliśmy – podczas czatu. Od razu wiedziałam, że to jest partner, z którym nie będę się nudzić i się nie pomyliłam. Zdjęcia, filmy z naszych miłosnych igraszek zajmują dziś dużą część dysku na moim komputerze. Robimy je praktycznie cały czas. Adam fotografuje mnie, bardzo intymnie, ja robię zdjęcia jemu, kiedy bawimy się w grę wstępną, później ustawiamy aparat albo kamerkę i filmujemy nasz seks. Największa frajda jest, kiedy oglądamy sami siebie…
W sypialni mam kilka dużych luster, tak, żeby wszystko było widać – niezależnie, czy kochamy się na łóżku, podłodze, czy w fotelu. Ale kilka miesięcy temu znaleźliśmy coś, co podnieca jeszcze bardziej niż lustra i nasze własne filmy – obserwowanie innych par uprawiających seks na żywo.
Jednego wieczoru, po wcześniejszych rozmowach, wybraliśmy się do klubu dla swingersów pod Warszawą. Bardzo ekskluzywne miejsce, lodzie na poziomie, żadnych dresów, karków, tlenionych blondyn ze sztucznymi tipsami. Pary, trójkąty, miłośnicy seksu grupowego. Pamiętam ogromne podniecenie, kiedy wchodziliśmy do klubu po raz pierwszy. Jeszcze nic się nie działo, ale w powietrzu czuć było zapach namiętności, żądzy… Jako nowi, niewtajemniczeni, zostaliśmy przyjęci z dużym zaciekawieniem i życzliwością. Na początku nie zdradziliśmy, że jesteśmy tam, żeby jedynie patrzeć. Wiedzieliśmy z Adamem, że wymiana z innymi partnerami do seksu nas nie interesuje, można powiedzieć, że jesteśmy raczej monogamistami. Ale naczytaliśmy się na różnych forach, że w klubach dla swingersów widzów się nie przyjmuje, więc postanowiliśmy zachować nasze pobudki dla siebie. Tak też zrobiliśmy.

Lustro i pierwszy orgazm
Renata: Seks z Maćkiem w większości jest nudny. Lubię te nasze zabawy, bo seks sam w sobie jest dla mnie przyjemnością, ale to bardziej rutynowa czynność niż podniecająca zabawa. Pierwszy orgazm miałam po dwóch latach związku. Nie licząc tych, które fundowałam sobie sama, masturbując się podczas oglądania swoich starych filmików, które nakręcił mi jeszcze Robert.
Pamiętam, jakby to było wczoraj. Niedzielny, zimowy poranek. Poprzedniej nocy wróciliśmy z jakiejś pół-służbowej kolacji i poszliśmy do łóżka. Maciek zrobił swoje, ja trochę powzdychałam udając orgazm i poszliśmy spać. Wstałam rano, bardzo podirytowana i podniecona jednocześnie. Czułam, że muszę coś ze sobą zrobić. Poszłam do łazienki, w której mamy duże lustro. Stanęłam przed nim, zrzuciłam najpierw szlafrok, później koszulkę. Stałam tak przed lustrem i patrzyłam na swoje ciało, podobało mi się. Zaczęłam się dotykać, byłam coraz bardziej podniecona. Zamknęłam oczy i oparłam się o ścianę. Nie wiem, kiedy do łazienki wszedł Maciek. Pamiętam zdziwienie w jego spojrzeniu, ale nie dziwił się długo, wzięłam go za rękę, przyciągnęłam do siebie i powiedziałam tylko, że chce się teraz z nim kochać, tutaj, przed lustrem, że chcę widzieć, co robi, patrzeć. Bez słowa protestu zrobił wszystko, co zainicjowałam, a ja poczułam się tak podniecona, jak za starych dobrych czasów z Robertem. Kochaliśmy się kilka godzin, jak szaleni, byłam coraz bardziej podniecona, mogłam obserwować każdy jego ruch, patrzeć, patrzeć, patrzeć…
Od tego niedzielnego poranka, w naszym życiu seksualnym zrobiło się trochę odważniej. Maciek spojrzał na mnie nieco inaczej. Poza uwielbieniem i miłością, zobaczyłam w jego wzroku fascynację. Trochę połączoną ze zdziwieniem, ale przede wszystkim podszytą pożądaniem. Odważniej zaczęłam opowiadać o swoich fantazjach. Powoli, nie o wszystkich od razu. Nasze łóżkowe igraszki stały się pikantniejsze. Poczułam się piękna, zmysłowa, kobieca. Buszowałam po sklepach z erotyczna bielizną, zaskakiwałam, wtedy już narzeczonego, to romantycznym wieczorem w sypialni, to szybkim seksem na dzień dobry w kuchni. Jednego dnia, kiedy byłam na wyjeździe służbowym i nocowałam w Gdańsku, umówiliśmy się na rozmowę na Skypie. Przed włączeniem kamerki rozebrałam się do bielizny, nalałam sobie kieliszek wina. Kiedy Maciek mnie zobaczył, powiedziałam, że chcę, żeby się teraz dla mnie rozebrał i, patrząc na to, co robię, doprowadził się do szczytowania. To był nasz pierwszy wirtualny seks…

Seks z przerwą na drinka
Olga: Pamiętam, że, kiedy już wszyscy obecni na imprezie, zaczęli się kotłować, pieścić, jęczeć, zrobiło się głośno, parno, zapach seksu wypełniał całe pomieszczenie. Pierwszy orgazm przeżyłam tej nocy, czując jedynie dłonie Adama na swoim brzuchu i wiedząc, że patrzy, razem ze mną, patrzy na to, co dzieje się dookoła, jest podniecony, jak ja, czuję jego oddech na mojej szyi… Kochaliśmy się tak, jak byśmy nie robili tego od lat, namiętnie, długo, godzinami. Robiliśmy przerwy na drinka i prysznic, a kiedy obok zaczynało się coś dziać, wracaliśmy do zabawy. To była najbardziej upojna noc w moim życiu! Od tego czasu pojawiamy się w klubach dla swingersów regularnie, zwykle organizujemy sobie taki wypad raz na dwa tygodnie, zmieniamy tylko miejsca, bo po kilku spotkaniach pojawiają się propozycje wymiany, przyłączenia się do innych par, a my tego robić nie chcemy. Wystarcza nam to, co widzimy. Trochę to nieuczciwe, może odrobinę wykorzystujemy osoby, na które patrzymy, ale z drugiej strony… W końcu nikt nie musi znać szczegółów.

Żeby się nie nudziło
Renata: Po wirtualnym seksie przyszła kolej na zdjęcia. Prosiłam Maćka, żeby mnie fotografował. Na plaży dla nudystów, w saunie, którą wynajmowaliśmy na wyłączność na godzinę, w sypialni. Odważnie. Podobało mu się to. Nie odmówił żadnej mojej fantazji, wręcz przeciwnie, każda zdawała się wywoływać w nim fajne, przyjemne emocje. Byliśmy już wtedy zaręczeni, szykowaliśmy się do ślubu.
Pewnego dnia trafiłam na jakimś forum na dyskusję na temat filmowania nocy poślubnych. Ale nie tak amatorsko, za pomocą ustawionego na statywie aparatu. Tylko profesjonalnie. Zamawia się operatora i uprawia seks, a później dostaje się profesjonalny film erotyczny. Już sama myśl o tym, że ktoś będzie patrzył, jak się kochamy, narywał to, a później dostaniemy film, na którym sami wszystko będziemy mogli obejrzeć, przyprawiła mnie o zawrót głowy. Znalazłam bez problemu kilka firm, które zajmują się zawodowo takimi usługami. Zamówiłam kamerzystę. Tylko nie bardzo wiedziałam, jak powiedzieć o tym pomyśle mojemu narzeczonemu.
Zrobiłam to na tydzień przed weselem. Oglądaliśmy jakiś film erotyczny i powiedziałam Maćkowi, że chciałabym mieć coś takiego. Film, dobrze nakręcony, profesjonalnie zrobiony, taki, na którym będziemy się kochać. Opowiedziałam o pomyśle sfilmowania nocy poślubnej. Maciek wstał z łóżka, pociągnął mnie za sobą pod ścianę i powiedział tylko, że w takim razie musimy szybko wymyślić jakiś ciekawy scenariusz, żeby oglądanie nam się nie nudziło…

Aneta Zadroga

Redakcja Magazynu
Polecamy

Powiązane Artykuły