Kobiety zafantazjowane

Patrzyłam na jego zdjęcie, nie widziałam go od ponad roku, od ponad roku próbowałam ułożyć sobie relację z „normalnym” człowiekiem, ze wspólnym mieszkaniem i psem. I zobaczyłam jego zdjęcie na jednym z portali informacyjnych, jest podróżnikiem, często coś publikuje. Wszystko zniknęło, związek, stabilizacja, to było bez znaczenia. Chciałam tylko jednego – dotknąć go znowu, choć na chwilę, poczuć smak jego skóry…

Kobiety lubią fantazjować. Uzależniają się nawet od fantazji. A może od obiektów fantazji? Seks z obecnym partnerem, masturbacja, nowe pomysły na ciekawsze erotyczne doznania. A co, jeśli to nie wystarcza? Jeśli uzależnienie od fantazji na temat tego „jednego jedynego”, czasami przelotnego i wydawać by się mogło, nic nie znaczącego, kochanka, który od dawna powinien być historią, przeradza się w pożądanie nie do opanowania?

Ona, on i wibrator
– Mam niezwykle wybujałą fantazję. Lubię w myślach robić rzeczy, których na żywo pewnie nie odważyłabym się zrobić – Agata, 30-letnia mężatka z rocznym stażem, masturbuje się średnio kilka razy w miesiącu. – Robię to, kiedy czuję, że mój organizm potrzebuje takiej przyjemności. Kiedy mąż jest w delegacji, kiedy mam ochotę na seks, a on długo nie wraca, albo po prostu, kiedy oboje jesteśmy w sypialni. Albo kiedy myślę o NIM. To niezwykle przyjemna sprawa, kiedy można masturbować się z partnerem. ON mnie tego nauczył. Ale korzyści z tych lekcji ma też mój obecny mężczyzna. Wiem, że męża bardzo podnieca widok mnie z wibratorem. Albo ocierającej się o fotel, czy krzesło… Ja z kolei lubię patrzeć, jak on dotyka swojego członka znajdując się bardzo blisko mnie. ON też tak robił. To jedna z moich ulubionych „gier wstępnych” – przyznaje menedżerka jednego z warszawskich banków. Dodaje też, że czasami lubi wraz z mężem obejrzeć film pornograficzny. – Nie raz posłużyło nam to w urozmaiceniu życia w sypialni. Tego też nauczyłam się od „tego byłego”.
Ewa lubi podczas masturbacji oglądać nagie zdjęcia mężczyzn, również swojego partnera. – Nie mieszkamy razem, często zdarza się tak, że nie udaje nam się spotkać przez kilka dni, dlatego czasami robimy sobie taką ucztę w pojedynkę – uśmiecha się. – Uprawiamy seks przez telefon, przez komunikator internetowy, nawet SMSowo, w czasie pracy. To bardzo podniecające, nie móc powstrzymać się przed dotykaniem samej siebie – wyznaje 28-letnia pracowniczka stołecznej agencji PRowej. – Podczas masturbacji zazwyczaj używam dłoni, ale moim fetyszem są ubrania mojego partnera. Spodnie, koszula, pasek, krawat… – wylicza. I dodaje, że w szafie chowa starą koszulę jednego ze swoich byłych kochanków, tego, którego nie potrafi wyrzucić z myśli… Czasami masturbuje się, używając tej właśnie koszuli…
Iwona 32-letnia psycholog, w stałym związku od pięciu lat, przyznaje, że dla niej największą stymulacją jest wyobraźnia. – Lubię sobie wyobrażać, że uprawiam seks w trójkącie. Z inną kobietą, albo z dwoma mężczyznami. Czasami, jak chyba każda kobieta, marzę o mocnym, gwałtownym seksie z nieznajomym, najlepiej w jakiejś bramie, czy parku. I w towarzystwie innych par. To trochę „demony” przeszłości, której nie wpuszczam do obecnego związku. Kiedy popuszczę wodze fantazji, fizycznie niewiele już mi potrzeba do osiągnięcia rozkoszy – mówi.

Żeby zapomnieć, żeby pamiętać
Agata, Ewa i Iwona zdradzają, że w fantazjach każdej z nich pojawia się ON. Mężczyzna z przeszłości. Kochanek idealny. Ten, który obudził zmysły i fantazje, nauczył masturbacji, jako gry wstępnej, zachęcił do wspólnego oglądania filmów pornograficznych, pokazał świat erotyki, w którym teraz kobiety poruszają się wraz ze swoimi partnerami. TEN, który zniknął już z życia, a przynajmniej powinien.
Agata, Ewa i Iwona zdradzają też swoich partnerów. W myślach – z byłym partnerem, o którym nie mogą zapomnieć. Wirtualnie – z mężczyznami poznanymi w sieci. Wszystkie trzy kobiety poznaję na portalu zrzeszającym miłośników nowych seksualnych doznań. Każda z nich ma zaznaczone w profilu „wolna”. Partner żadnej z nich nie wie o ich wirtualnej rozrywce.
Każda szuka tu czegoś innego. Agata – amatorskich filmów pornograficznych, z których czerpie inspiracje do własnych łóżkowych poczynań, Ewa – od czasu do czasu chętnego na wirtualny seks, Iwona – w sumie to niczego, konto zostało jej po związku z „tym jednym, który nauczył jej wszystkiego” i jakoś nie miała do tej pory okazji go usunąć.
Agata: Może to zabrzmi pruderyjnie, ale pierwszy film pornograficzny obejrzałam właśnie z Maćkiem, moim drugim „poważnym” partnerem. To właśnie Maciek jest stale obecny w mojej sypialni, choć nigdy fizycznie. Niemal każda fantazja należy do niego. Chcę o nim zapomnieć, a jednocześnie, chcę pamiętać. Żaden mężczyzna nie działał tak na mnie, jak ON.
Ewa: Pierwszy wirtualny seks? Z Robertem. Prawie nigdy nie miał dla mnie czasu, to był romans w pracy. ON – przełożony, ja podwładna, nikt nie mógł się dowiedzieć i się nie dowiedział… Od kilku lat staram się o nim zapomnieć, nie widziałam go, odkąd zmieniłam pracę i przeprowadziłam się do innego miasta. Nie zapomniałam.
Iwona: Można powiedzieć, że się ustatkowałam. Kilka lat temu zrobiłam wszystko, na co miałam ochotę, o czym teraz pozostaje mi jedynie fantazjować. Z Piotrem. Mam mężczyznę od pięciu lat. Nigdy go nie zdradziłam. Fizycznie.

Historia nr 1
Agata:
Maćka poznałam jeszcze na studiach. Był starszy o pięć lat. Uroczy. Niepokorny. Wieczny chłopiec. Ujął mnie tym. Spotykaliśmy się ponad rok. Byłam na każde jego skinienie, widywaliśmy się rzadko, raz, dwa razy w tygodniu, za każdym razem natychmiast szliśmy do łóżka. Robiliśmy wszystko, co nam przyszło do głowy. Kochaliśmy się w domu, w samochodzie, nocą w bramie przy ruchliwej ulicy w mieście, w klubach, w parkach, wszędzie.
Zdjęcia, amatorskie filmy porno – przerobiliśmy wszystko. Maciek nauczył mnie masturbacji. Jako gry wstępnej. Czasami spotykaliśmy się i każde zajmowało się sobą, ale fakt, że robimy to oboje patrząc na siebie i słysząc swoje oddechy, był tak podniecający, jak mało co. Nasz romans skończył się, kiedy Maciek wyjechał na pół roku do Indii. Powiedział, że nie ma sensu, żebym na niego czekała i że nigdy nie byliśmy parą, po prostu uprawialiśmy seks. I już. Płakałam przez miesiąc. Nie byłam w stanie zrozumieć, jak mógł się tak zachować. Chyba go kochałam…
Ale, jakoś zapomniałam. Związałam się z innym mężczyzną. Wtedy Maciek wrócił. Zadzwonił, Umówiliśmy się na obiad. Skończyło się seksem w restauracyjnej ubikacji… Nie byłam w stanie opanować swojego ciała. Zerwałam ze swoim ówczesnym chłopakiem. I znowu przeżyłam romans z Maćkiem. Tym razem bez uczuć i oczekiwań, kiedy wyjeżdżał do Chin na 10 miesięcy, wiedziałam, że nie będę na niego czekać.
Kiedy poznałam mojego obecnego męża, wiedziałam, że to mężczyzna, z którym chcę spędzić resztę życia. Nauczyłam go wszystkich sztuczek w łóżku, które przerobiłam z Maćkiem. Zaręczyliśmy się. Kiedy ON wrócił z Chin, odmówiłam spotkania. Powiedziałam, że kogoś mam i że to poważne. Nie nalegał. Wyszłam za mąż. I po kilku miesiącach zdałam sobie sprawę z tego, że niemal za każdym razem, kiedy uprawiam seks z mężem, kiedy się masturbuję, myślę o Maćku. Tylko o nim. Za każdym razem…

Historia nr 2
Ewa:
Robert? Szef w mojej pierwszej pracy, którą podjęłam jeszcze na studiach we Wrocławiu. Sporo starszy. Zabójczo przystojny. Od razu wpadł mi w oko. Był żonaty. Nie sądziłam, że zakocham się z żonatym mężczyźnie, tym bardziej nie sądziłam, że będę miała z takim romans…
Zaczęło się od służbowego wyjazdu do Warszawy. Szkolenie, kolacja, dużo wina i wylądowaliśmy w hotelowym pokoju razem. Byłam przekonana, że to jednorazowa „pomyłka”, następnego dnia powiedziałam, że odejdę z pracy, jak tylko znajdę coś nowego. Zatrzymał mnie.
Spotykałam się z nim prawie rok. Nie było mowy o tym, jak jest nieszczęśliwy w małżeństwie, że żona go nie rozumie i tym podobnych. Był seks. Dużo seksu. Robiliśmy to czasami kilka razy w nocy, byliśmy nienasyceni. Może dlatego, że Robert miał dla mnie bardzo mało czasu… W dzień pisałam mu maile i SMSy, opisywałam, o czym myślę, spotykając się z kontrahentem, o tym, jak w myślach rozbieram go do naga, o tym, jak masturbowałam się wieczorem, patrząc na jego zdjęcie, o tym, że czuję ciągle w ustach jego smak. To go straszliwie podniecało. Mnie również. Czasami wychodziłam do łazienki, dzwoniłam do niego i pozwalałam słuchać, jak doprowadzam się do orgazmu…
Po roku dostałam propozycję lepszej pracy i wyjechałam do Warszawy. Uznaliśmy z Robertem, że to odpowiedni moment, żeby zakończyć nasz romans. Nigdy nie rozmawialiśmy o uczuciach, ale ja kochałam Roberta. Nadal go kocham. Czy on mnie także? Nie wiem. Powiedział mi tylko raz, że żałuje, że nie spotkał mnie wcześniej, kiedy nie miał rodzinnych zobowiązań. Bo wtedy mógłby być szczęśliwy.

Historia nr 3
Iwona: „Demony” przeszłości? To związek z Piotrem. Był moim pierwszym kochankiem, spotykaliśmy się ze sobą prawie cztery lata. Wprowadził mnie w świat seksu, krok po kroku. To, że dziś używam wyobraźni, zawdzięczam jemu. Potrafił w jednej chwili doprowadzić mnie do szału, wystawiał mnie podczas umówionych spotkań, ciągle pracował, flirtował z innymi kobietami, często mówił, że nie powinnam się z nim wiązać, bo nie jest zdolny do uczuć. A później rozbierał i używał, jak seks zabawki. Na każdy sposób. Nauczył mnie miłości oralnej, sprawił, że zaczęłam się dla niego masturbować. Dzwonił czasami w nocy i prosił, żebym zrobiła to przez telefon. Robiłam, zawsze, a on po drugiej stronie zajmował się sobą…
Był moją pierwszą wielką miłością. I największym pożądaniem. Wprowadził mnie w świat seksu grupowego. Najpierw spotykaliśmy się ze znajomą parą i robiliśmy to wspólnie w ich albo jego mieszkaniu. Później były wyprawy do klubów dla swingersów. Kilka razy uprawiałam seks z dwoma mężczyznami. Piotr lubił na to patrzeć i masturbować się. Mnie, choć zanim tego nie doświadczyłam, nie potrafiłam sobie tego wyobrazić, również to podniecało.
Rozstaliśmy się, kiedy spotkałam w pracy mężczyznę, z którym teraz jestem. To było prawie pięć lat temu. Powiedziałam Piotrowi, że postanowiłam się ustatkować, że poznałam „tego właściwego”. Odpowiedział tylko, że bardzo się cieszy i ma nadzieję, że będzie mi dobrze. Od tego czasu nie zamieniliśmy z Piotrem słowa, choć mieszkamy i pracujemy w tym samym mieście. Wiem, od wspólnych znajomych, że z nikim nie jest na stałe. Że nadal najważniejsza jest dla niego praca.

Nie – zdrady
Agata: Raz omal nie zdradziłam męża. Fizycznie. Był za granicą, a ja, przeglądając rano Internet, trafiłam na Maćka… Patrzyłam na jego zdjęcie, nie widziałam go od ponad roku, od ponad roku próbowałam ułożyć sobie relację z „normalnym” człowiekiem, ze wspólnym mieszkaniem i psem. I zobaczyłam to jego zdjęcie na jednym z portali informacyjnych, jest podróżnikiem, często coś publikuje. Akurat był w Polsce. Ciemne włosy, zadziorne spojrzenie… Wszystko zniknęło, związek, stabilizacja, to było bez znaczenia. Chciałam tylko jednego – dotknąć go znowu, choć na chwilę, poczuć smak jego skóry… Chwyciłam za telefon, wybrałam jego numer, ciągle pamiętałam do niego numer, choć nie kontaktowałam się z nim od tak dawna, to, że wykasowałam „Maciek” z telefonu, nie miało znaczenia, o każdej porze dnia i nocy potrafiłam wyrecytować z pamięci te dziewięć cyfr. Zadzwoniłam, odebrał po drugim sygnale. Zapytał, co słychać. Odpowiedziałam, że chcę się z nim zobaczyć. Zapytał tylko kiedy i gdzie. Umówiliśmy się. Zakładając koronkową bieliznę, przypominałam sobie setki sytuacji z NIM: w łóżku, w klubie, pamiętałam każdy dotyk, każde doznanie. Poszłam do restauracji, w której się umówiliśmy. Czekał przy stoliku. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam, szybko wracając do domu… Maciek nie zadzwonił. Napisał tylko: „Może innym razem”. Kiedy mąż wrócił do domy, kochaliśmy się jak szaleni, całą noc. Ani przez chwilę nie przestałam myśleć wtedy o Maćku. Wiem, że kiedy zadzwonię do niego po raz kolejny, już nie ucieknę…
Ewa: Jestem wierna mojemu obecnemu mężczyźnie. Zdradziłam go tylko wirtualnie, kilka razy, ale nie uważam tego za zdradę, po prostu „użyłam” obcego mężczyzny do osiągnięcia orgazmu. Lubię patrzeć na nagich mężczyzn, lubię fantazjować. Zwykle łapię się na tym, że zaczynam fantazję patrząc na kogoś zupełnie obcego, a kończę na Robercie… Nie wiem, dlaczego zatrzymałam tę jego koszulę. Nie kontaktujemy się od mojego wyjazdu, tak jest lepiej. Ale, coraz częściej dochodzę do wniosku, że o tym jednym mężczyźnie nie będę w stanie nigdy zapomnieć.
Iwona: Dziś jestem inną kobietą. Piotr jest przeszłością, „demonem”. Wraca często, w fantazjach, w myślach, w moim spokojnym życiu. Ale jestem wierna swojemu obecnemu mężczyźnie. Jeśli zaś chodzi o fantazje – powtarzam sobie, że na nie nie mam wpływu i że lepiej zdradzać w myślach, niż w rzeczywistości…

Aneta Zadroga

Redakcja Magazynu
Polecamy

Powiązane Artykuły