Triggo – cztery koła, ale nie samochód

Polskie pojazdy elektryczne Triggo łączyć mają cechy motocykla i samochodu. Zamykana kabina sprawi, że kierowcy będzie wygodnie w każdą pogodę. A zsuwane koła przydadzą się przy parkowaniu i omijaniu najgorszych korków. Pierwsze Triggo w ciągu kilku lat mogą trafić na polskie ulice.

Triggo – tak jak samochód – będzie miał cztery koła, zamykaną kabinę, kierownicę, klimatyzację, fotele z oparciem, pasy, a nawet poduszkę bezpieczeństwa. Jednocześnie jednak pojazd podczas pokonywania zakrętów pochyla się na boki, dzięki czemu kierowca może poczuć się jak na motorze. Triggo jest też lekki, wąski i zmieści się tam, gdzie motocykl.

– Sensem naszego rozwiązania było udostępnienie nam wszystkim, którzy posiadamy prawo jazdy kategorii B, (…) możliwości poruszania się tak zwinnie i tak skutecznie, jak jednośladem, przy zachowaniu bezpieczeństwa i komfortu, do którego jesteśmy przyzwyczajeni w samochodzie – powiedział w rozmowie z PAP Rafał Budweil z Triggo.

Pojazd Triggo otrzymał w tym roku tytuł Polskiego Produktu Przyszłości. Na razie gotowy jest prototyp badawczy urządzenia, testowany w warszawskim Przemysłowym Instytucie Motoryzacji (PIMOT). Prototypy przedprodukcyjne wyjechać ma na polskie ulice w lecie tego roku, a debiut rynkowy przewidziany jest na 2019-2020 roku. Praca nad projektem była możliwa m.in. dzięki trzem grantom z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.

triggo 2

– Kluczem do naszej konstrukcji jest mechanizm zmiany geometrii podwozia. Do poruszania się z większymi prędkościami 25-90 km/godz. Triggo rozkłada przednie zawieszenie – opowiada Rawał Budweil. Dodaje, że dzięki temu zapewniona ma być jak największa stateczność pojazdu przy wiekszych prędkościach. – Natomiast przy prędkościach poniżej 25 km/godz. Triggo składa swoje zawieszenie i w takiej konfiguracji jest węższy od wielu motocykli – dodaje. Dzięki temu nowatorskiemu mechanizmowi pojazd nie zajmuje dużo miejsca na drodze – i może zgrabnie przeciskać się między samochodami w korkach. A kiedy parkuje, wystarczy mu nawet jedna piąta bądź jedna szósta przestrzeni potrzebnej do zaparkowania samochodu.

triggo 1

– Triggo nie będzie można kupić, natomiast każdy będzie mógł go wynająć – mówi Rafał Budweil. I wyjaśnia, że Triggo przygotowywany jest z myślą o platformach „mobility as a service”. Tak więc jak w ramach ekonomii współdzielenia można wypożyczyć rower miejski na minuty lub w firmie car-sharingowej – samochód na godziny, tak można też będzie i wynająć Triggo.

– Choć Triggo jest pojazdem elektrycznym, to użytkownik nie będzie musiał troszczyć o podłączanie go do gniazdka – tłumaczy Maciej Pełka z Triggo. Aby naładować baterię, przejeżdżać się będzie przez specjalną stację. Obsługa otworzy luk, wymieni baterię na naładowaną i użytkownik będzie mógł kontynuować jazdę. Ma to potrwać nie dłużej niż tradycyjna wizyta na stacji benzynowej.

W Triggo wykorzystano znany z zastosowań w lotnictwie układ sterowania drive-by-wire. A to de facto oznacza, że pojazdem steruje się za pośrednictwem komputerów. Budweil uważa, że jeśli systemy autonomicznego sterowania na świecie już się odpowiednio rozwiną, Triggo będzie można łatwo przerobić na pojazd autonomiczny. – Procedura dodania autonomii do Triggo to tak naprawdę włączenie do istniejącej sieci jednego dodatkowego systemu informatycznego – uważa Budweil. A wtedy Triggo mógłby na żądanie użytkownika dojechać w dowolne miejsce miasta.

– Naszą ambicją jest to, by Triggo stało się polskim szlagierem eksportowym – mówi Budweil.

Autor: Ludwika Tomala, PAP – Nauka w Polsce, wizualizacje: Triggo

Michal Karas

Autor

Michal Karas

Polecamy

Powiązane Artykuły