Tajemnica, która nie chce zostać odkryta

Co łączy śmierć dwóch staruszków, mieszkających z dala od siebie? W tej historii prawda wydaje się być, czymś najcenniejszym. Zagadki z przeszłości, w które uwikłani są najbliżsi sprawiają jednak, że nie tak łatwo do niej dojść

Dwójka staruszków, w różnych częściach regionu umiera niedługo po sobie. Co może ich łączyć? Pozornie nic. Henri Cochet odchodzi spokojnie, w otoczeniu rodziny, umiera na udar mózgu. Nicole Brachet w chwili śmierci ma przy sobie tylko kota i zabójcę, który nie odejdzie, póki nie upewni się, że właściwie wykonał swoje zadanie. Znalezienie punktów wspólnych pomiędzy tymi dwoma zdarzeniami jest zatem niezwykle trudne.

Aurélien Cochet, wnuk Henriego, podczas porządkowania archiwów odkrywa film z lat 40-tych, na którym jego dziadek i elegancki esesman stoją ramię w ramię, uśmiechnięci, otoczeni radosnymi, jasnowłosymi kobietami w ciąży. To Düsterwald, klinika programu Źródło Życia, hodowla nadludzi.

Aurélien próbuje odsłonić prawdę o przeszłości swojej rodziny. Z pomocą przychodzi mu młoda doktorantka zajmująca się historią II wojny światowej. Dotarcie do prawdy nie jest proste, Aurélien co rusz doświadcza sytuacji, które mają za zadanie zniechęcić go przed kolejnymi poszukiwaniami. On nie odpuszcza natomiast nawet wtedy, gdy zastaje zupełnie splądrowane mieszkanie, ktoś napada na jego bliskich, a groźby napływają z każdej możliwej strony. Nadal zgłębia on zaskakującą i dramatyczną historię swojej rodziny.

Autorem tej przejmującej historii, która zatytułowana została „Zimne popioły”, jest Valentin Musso. To francuski pisarz, wykładowca literatury i języków starożytnych w Antibes, młodszy brat najpopularniejszego pisarza Francji, Guillaume’a Musso. Opisana powieść stanowi już drugą jego książkę.

Nie do końca rozumiałem obrazy, które zobaczyłem potem. Na ekranie znowu pojawił się mój dziadek, uśmiechnięty, stał obok jakiegoś mężczyzny, który uśmiechał się jakby mniej. Mężczyzna o pociągłej twarzy, przekroczył już chyba pięćdziesiątkę, okrągłe okulary nie były w stanie ukryć przenikliwego wzroku, miał zaciśnięte usta i zaczesane do tyłu włosy pokryte brylantyną i nosił coś, co bez najmniejszej wątpliwości rozpoznałem jako mundur SS. Na lewym rękawie wyhaftowany był słynny nazistowski orzeł, a kołnierzyk stójki po obu stronach zdobiły dwa rozpostarte listki. Kamera, która teraz, oddalając się, poszerzała pole widzenia, pozwalała dostrzec obok napisu na transparencie zakrzywione ramiona swastyki.

Odruchowo wyłączyłem projektor tak jak dziecko, które obawia się, że przyłapią je na tym, że robi coś złego – chociaż co właściwie mogłem sobie zarzucić? A jednak widok mojego dziadka u boku esesmana wciąż jakby się rozpościerał na białym płótnie ekranu.

fragment książki 

Źródło: Wydawnictwo ALBATROS

Ela Makos

Autor

Ela Makos

Polecamy

Powiązane Artykuły