Oficjalna premiera „na dniach”, ale auto już narobiło szumu. Bo w odróżnieniu od pierwotnego Smarta ten pomysł ma szansę na powodzenie. Oto auto sterowane telefonem, którego nie trzeba mieć na własność, by nim jeździć
Pamiętacie jeszcze, gdy Smart miał podbić miasta Europy i całego świata? Auto sprzedawane w gablotce jak drogi zegarek miało jednak kłopoty przy „teście łosia”, szybko stało się synonimem kobiecego wózka na zakupy.
Potem okazało się tak drogie, że jego kupno stało się wyborem lifestylowym, a nie ekonomicznym. W efekcie trzeba było ciąć koszty i do dziś, mimo rozbudowy marki o nowe modele, ten trend się utrzymuje. Być może zmieni go wprowadzenie tego modelu, na razie oczywiście czysto koncepcyjnego. Premiera Vision EQ odbędzie się za niecałe dwa tygodnie podczas salonu we Frankfurcie, ale już dziś pomysł rozchodzi się po mediach całego świata.
To wciąż wariant fortwo, czyli dwuosobowe auto miejskie. Tyle że tym razem nie ma ani kierownicy, ani żadnych przycisków. Osoba wsiadająca do auta nie martwi się o silnik, światła czy sterowanie. Nowy Smart ma jeździć w pełni autonomicznie, ograniczając wybory użytkownika do temperatury, ulubionej muzyki lub filmu w trakcie jazdy.
To auto ma być miejskie dosłownie, tj. stanowić część floty jedynie wynajmowanej na określony czas lub trasę. Ma też działać jako taksówka, a więc zbierać pasażerów po drodze, oczywiście jeśli miejsce obok jest wolne.
Całość wpisuje się w zapowiadaną hucznie serię aut EQ od marek Mercedesa, a więc aut elektrycznych, przygotowanych do użycia jako pojazdy w pełni autonomiczne.
Kierunek wydaje się dobry, ponieważ już dziś szybko rośnie popularność aut wypożyczanych w obrębie miasta. Takie pojazdy zwykle mają tylko kierowcę, ewentualnie pasażera. Nowy pomysł Smarta podąża więc szlakiem wyznaczonym dość jasno. Teraz jedyne zadanie przed nowymi pojazdami jest takie, by znów nie stały się produktem elitarnym, ale o tym zdecyduje rachunek ekonomiczny…