Dlaczego warto rozważyć odstawienie „energetyków”

Brytyjczycy piją więcej napojów energetycznych niż reszta Europy, nawet czołowe rozgrywki piłkarskie są nazwane marką Carabao – jednego z napojów. Właśnie to nieumiarkowanie sprawia, że lekarze i naukowcy biją na alarm, a rozważane jest ograniczenie sprzedaży dla nastolatków.

Reklamowane są jako zastrzyk energii, pomoc w sytuacji podwyższonego stresu czy długiej nauki. Nawet osoby czytające etykiety mogą sobie wytłumaczyć, że kofeina jest w porządku, lista witamin z grupy B imponująca, a tauryna bywa przecież reklamowana jako cudowny środek dla mięśni w środowisku osób uczęszczających do siłowni.

Dlaczego więc w Wielkiej Brytanii właśnie ruszyły konsultacje w sprawie zakazu sprzedaży „energetyków” osobom niepełnoletnim? W dużym skrócie: ponieważ, podobnie do solariów, w zbyt dużych dawkach mogą powodować poważne zagrożenie dla zdrowia.

Bezpośrednią przyczyną dla zaproponowania takiego prawa w Wielkiej Brytanii było samobójstwo nastolatka, który dziennie był w stanie wypijać nawet 15 puszek! Oczywiście nie ma jasnego wskazania, że to właśnie napoje doprowadziły do jego śmierci, ale jest udowodnione, że nadmierne spożycie wzmaga uczucie rozdrażnienia i sprzyja rozchwianiu emocjonalnemu. Już dwie puszki dziennie oznaczają przekroczenie bezpiecznej dawki kofeiny u osób w wieku 14 lat (wg British Nutrition Foundation).

Od ponad pięciu lat rośnie materiał badawczy na temat szkodliwości energetyków. Nawet jeśli pozornie najgorsze w ich składzie jest tajemnicze E150d (które faktycznie jest szkodliwym barwnikiem!), to potężna dawka cukru, kofeiny, tauryny i – zaskakująco – witamin również jest bardzo niebezpieczna. Royal College of Paediatrics and Child Health przekonuje, że napoje energetyczne nie mają – dosłownie – żadnej wartości odżywczej.

Cukier (czasami słodziki), kofeina i tauryna odpowiadają za „kopa”, który wcale nie trwa specjalnie długo, ani nie poprawia koncentracji. Może za to doprowadzić do palpitacji. Pomaga też nie zasnąć, co ma swoje oczywiste zalety. Okazuje się niestety bardzo niebezpieczne w połączeniu z alkoholem. Chodzi nie tylko o realne szkody w układzie sercowo-naczyniowym, ale też o fakt, że napoje energetyczne zapobiegają utracie świadomości, która naturalnie „ratuje” przed zwiększeniem spożycia alkoholu. W efekcie można pić dalej, co przeciąża organizm, z wątrobą na czele.

Wątroba cierpi też od wspomnianych już witamin. Jak sugerują badania opublikowane na łamach British Medical Journal w 2016 roku, znaczne przekroczenie dawek witamin z grupy B, zwłaszcza niacyny (B3), również przeciąża wątrobę.

To jeszcze nie „niezbity dowód”, a jednak badania – również prowadzone w Polsce – silnie wiążą nadmierne spożycie napojów energetycznych ze złym stanem wątroby. Co prawda śmiertelne dawki substancji dodawanych do „energetyków” są bardzo wysokie i niemal niemożliwe do osiągnięcia w codziennym spożyciu, ale rośnie ostrożność wobec tych napojów.

Delegalizacja tego produktu wśród młodzieży to wciąż tylko pomysł, ale dodatkowe opodatkowanie czy wycofywanie ich z konkretnych sieci sklepów już mają miejsce. W Wielkiej Brytanii dziś coraz trudniej już kupić napoje o standardowej zawartości ok. 30-32 mg kofeiny na 100 ml. Większość sieci supermarketów dopuszcza tylko te z zawartością do 15 mg.

W Polsce wciąż standardowy napój zawiera ponad 30 mg kofeiny oraz taurynę. Dlatego warto pamiętać, by spożywać takie napoje z pełną świadomością ich korzystnego, ale i negatywnego wpływu. O ile jedna puszka tygodniowo nie zrobi w organizmie spustoszenia, o tyle puszka dziennie może znacząco wpłynąć na wyniki wątrobowe przy badaniu. Zdecydowanie korzystniej zastępować takie napoje parzoną kawą, której filiżanka ma tyle kofeiny, co „energia w puszce”, a jednocześnie nie posiada wszystkich niepotrzebnych dodatków.

Michal Karas

Autor

Michal Karas

Polecamy

Powiązane Artykuły