Archiwalne artykuły naszych dziennikarzy

Organizacja przyjęcia weselnego to ogromne przedsięwzięcie logistyczne. Wynajęcie odpowiedniej sali, garderoba, dekoracje, menu. A to tylko niewielki wycinek zagadnień, którymi trzeba się zająć. A przecież, w ślubach tak jak w modzie, także obowiązują sezonowe trendy.
Śnieżnobiała czy w kolorze capuccino?
Suknię ślubną, mimo, że łatwiej i taniej wypożyczyć, większość przyszłych panien młodych i tak woli kupić. Przyszła mężatka na własnym ślubie musi być gwiazdą, dlatego dobór tej właściwej, to nie lada problem. Weselna kreacja, tak jak każdy strój codzienny, musi być dopasowana do typu figury kobiety, a ta musi się w niej dobrze czuć. Większość kobiet nadal decyduje się na tradycyjną biel lub ecru. Rzadziej wybiera się kolory typu: capuccino, tzw. kawę z mlekiem czy brązy, albo elementy czerwieni.
Jeśli panna młoda chce mieć suknię ślubną wpisującą się w najnowsze trendy powinan wybrac model lekki i zwiewny. Nadal utrzyma się tendencja, że suknie będą jednoczęściowe. W niepamięć na razie odchodzą gorsety.
Charakterystycznym elementem w sukniach będzie podcięcie pod biustem. W obecnym sezonie dominują sukienki o kroju litery ”A”, czyli z dolną częścią rozszerzoną od linii bioder. W najnowszych modelach rezygnuje się z przesadnych zdobień na rzecz bardziej odważnych krojów, np. głęboko odkrytych pleców. Generalnie Polki wybierają suknie tradycyjne, eleganckie o prostych krojach i kolorach. Jeśli jednak marzy nam się suknia w jednym z najmodniejszych kolorów tego sezonu to najlepiej zdecydować się na platynę, stare złoto, a dla odważnych granat i bordo.
Trend w doborze butów do sukienki także się nie zmienia: muszą perfekcyjnie pasować do niej kolorem. Zamiast ostrych czubków jednak w modzie jest ”okrągły nosek”.
Jeśli planujemy ślub w tym sezonie to trzeba zapomnieć o rękawiczkach. Te ”bez palców” wyglądają nieelegancko, a na te ”z palcami” trudno nałożyć obrączkę w kościele… Jak najbardziej zostajemy przy welonach. Najlepiej długich i prostych.
Orientalne akcenty
Tradycyjny rosół z makaronem i kotlet schabowy to już na weselach rzadkość. Sale weselne i firmy cateringowe prześcigają się w tworzeniu takich propozycji menu, których nie powstydziłby się pięciogwiazdkowy hotel ani restauracja dla koneserów.
Zwolennicy tradycyjnej polskiej kuchni często wybierają tzw. „wiejski stół” – część bufetu składa się wówczas ze staropolskich mięs i wędlin, znajdziemy tam pęta kiełbas, salceson, chleb ze smalcem, kiszonki i inne domowe specjały.
Z kolei dla miłośników nowoczesnych kulinarnych trendów coraz częściej proponowane są akcenty orientalne, np. sushi lub sajgonki. Dwa lata temu przebojem na rynek weselny wdarły się fontanny czekoladowe – dziś obecne na wszystkich branżowych imprezach targowych. Na tej przyjemności nie warto oszczędzać, tylko dobrej jakości fontanna i czekolada gwarantują bezawaryjną pracę urządzenia przez całą noc i przyjemność z jedzenia zamiast walki z czekoladowymi plamami na ubraniach.
Obiad weselny zazwyczaj składa się z czterech dań, obok zupy i dania głównego niemal obowiązkowo je się też przystawkę i deser. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy tort weselny Para Młoda kroi od razu po obiedzie, wówczas z deseru rezygnujemy. Po obiedzie gości czeka jeszcze przynajmniej jedno gorące danie oraz „zimna płyta”, dziś zazwyczaj podawana w formie szwedzkiego stołu. Jeśli pozwala na to otoczenie sali weselnej, organizowany jest grill.
Coraz częściej w menu weselnym pojawiają się dania rybne (zwłaszcza łosoś), ale tradycjonalistów niech pocieszy fakt, że nadal nie wymyślono nic lepszego, niż barszcz czerwony (z krokietem lub pasztecikiem) na zakończenie długiej weselnej nocy.
Trendy ślubne – miejsca ślubu

Ceremonie ślubne nadal najczęściej odbywają się w kościołach, choć ich proporcja do ślubów zawieranych przed urzędnikiem stanu cywilnego zdecydowanie zmalała. Dla większości par ślub wiąże się nieodłącznie z ołtarzem i dźwiękiem organów. Narzeczeni z zagranicy preferują najpopularniejsze zabytkowe kościoły Krakowa (Bazylikę Mariacką, Katedrę Wawelską), krakowianie również chętnie wybierają świątynie w centrum miasta, choć nie jest to regułą. Niektórzy czują się związani z własną parafią, inni szukają urokliwych kościołów drewnianych lub reprezentujących określony styl architektoniczny (np. gotycki).
W przypadku ślubów cywilnych, wybór miejsca jest niestety bardzo ograniczony przez przepisy prawne oraz stanowisko kierowników urzędów. Np. w Krakowie sale ślubów do niedawna były trzy (niedawno przybyła czwarta), więc jeśli narzeczeni nie decydują się na ślub w innej gminie, to pole manewru mają bardzo ograniczone. Ci, których nie interesuje sala ślubów w budynku urzędowym, muszą dostosować datę ślubu do terminu, w którym ceremonie odbywają się w Dworku Białoprądnickim lub Willi Decjusza.
Największym marzeniem wielu par jest ślub w plenerze. Niestety wobec obecnego stanowiska krakowskiej kurii oraz USC, realizacja tego marzenia jest utrudniona (śluby cywilne) lub niemożliwa (śluby kościelne i konkordatowe). Rozwiązaniem jest wyjazd poza Kraków i ślub cywilny na łące przed urzędnikiem reprezentującym inną gminę lub ceremonia symboliczna. Mieliśmy już okazję organizować taką piękną i romantyczną uroczystość, podczas której była wymiana obrączek, czytania, modlitwa, muzyka kwartetu smyczkowego… ale prowadził ją wynajęty przez nas aktor i nie miała ona żadnej mocy prawnej. Takie ceremonie planują też czasami osoby, które chcą tylko odnowić przyrzeczenie lub zorganizować wesele dla rodziny i znajomych, podczas gdy właściwy ślub odbył się za granicą. Dla osób, dla których ważny jest religijny wymiar ślubu, jako alternatywę proponujemy ślub w niepowtarzalnej scenerii kaplicy św. Kingi w Kopalni Soli w Wieliczce.

Ta jedna noc przed pójściem do ołtarza
Ślub to bardzo ważna ceremonia, ale żeby do niego doszło najpierw muszą być zaręczyny, a przed nimi… oczywiście wieczór panieński! Jak młode kobiety wyobrażają sobie przedślubne party? A może nie muszą, bo przyjaciółki już zafundowały im wymarzony panieński?
Elżbieta, pracuje w marketingu: Przede wszystkim taki panieński, którego nie musiałabym organizować. Na pewno chciałabym, żeby odbył się w jednej z moich ulubionych knajp. To trochę nietypowe, ale chciałabym, żeby byli na nim wszyscy moi znajomi, nie tylko kobiety. Chciałabym również, żeby koleżanki były ubrane w jednakowe gorsety… Do tego mnóstwo kolorowych drinków i oczywiście następny dzień wolny od pracy…
A takie życzenie, które raczej się nie spełni, ale zawsze można pomarzyć: Daniel Craig w roli striptizera.
Monika, specjalistka ds. PR: Na pewno chciałabym, żeby to była jakaś niespodzianka. Niekoniecznie jakiś tańczący mężczyzna. Marzą mi się prezenty, ale takie tradycyjne, które daje się z takiej okazji: pas do pończoch, bielizna, podwiązka, może coś z biżuterii. Co do miejsca, to z jednej strony fajnie byłoby mieć imprezę w domu, w gronie najbliższych mi przyjaciółek, z drugiej strony fajnie byłoby być w jakimś lokalu. Taka knajpa musiałaby mieć taką luźniejszą atmosferę, nie być ”sztywna”. Mógłby się tam odbywać jakiś koncert lub nawet występ kabaretu.
Agnieszka, prawniczka: Jestem mężatką od kilku miesięcy, ale na wspomnienie mojego panieńskiego nie mogę przestać się uśmiechać. Byłam umówiona z koleżankami, że rezerwujemy stolik w dyskotece i tam będziemy się bawić. Ale czekała mnie o wiele większa niespodzianka. Dziewczyny wynajęły domek nad jeziorem i tam zorganizowały mi ”party”. Domek była kilkanaście kilometrów od dyskoteki, znajomy zawiązał mi oczy i zawiózł tam samochodem! Nie wiedziałam co się dzieje. Najgorsze było to, że byłam ubrana w rzeczy typowo imprezowe, a jechałam do lasu! Koleżanki jednak o wszystko zadbały i weszły w konspiracje z moją mamą. Na miejscu czekało na mnie przyjęcie: drinki, grill, jakieś zabawne konkursy, na sprawdzenie znajomości z moim narzeczonym. Impreza trwała do rana. Było po prostu cudownie.
Małgorzata, HR Researcher: Ja mam bardzo nierealne marzenie. Chciałabym, żeby koleżanki zorganizowały mi kilkudniowy wypad do ”ciepłych krajów”. Sama impreza toczyłaby się w wielkiej rezydencji, z ogromnym basenem. Chciałabym, żeby było dużo kobiet. Kolorowe drinki do basenu podawaliby nam przystojni kelnerzy. Prezenty takie, których sama bym sobie nigdy nie sprawiła: czyli wyłącznie erotyczne i obciachowe.
Plus jedno wielkie pragnienie: żeby na drugi dzień po imprezie, jej konsekwencje nie były boleśnie odczuwalne…
Anna Chodacka

Anioł czy demon
Są takie kobiety, które w drogerii potrafią spędzić całe godziny. Buszują po półkach z kosmetykami, każdej nowości muszą dotknąć, sprawdzić na sobie. Po wizycie w krakowskich drogeriach można odnieść wrażenie, że producenci kosmetyków właśnie takim kobietom chcieli sprawić prezent na wiosnę.
Anna Chodacka
– Nigdy nie wiadomo, kto obudzi się rano – anioł czy demon – tłumaczy motywy powstania zapachu Givenchy Ange ou Demon Izabela Łatak, kierowniczka perfumerii Douglas w Galerii Krakowskiej. – Mieszanka delikatnej lilii i mocnego dębu daje niezwykłe połączenie. To zapach dla kobiet, o których mówi się, że mają dwie twarze – dodaje.
Uwagę w drogeriach przykuwa też czerwony flakonik nowych perfum Kenzo Amour. Idealnie nadaje się na upominek dla kobiet, które w zapachu szukają świeżości i energii, ale cenią sobie również ładne opakowanie.
Do najciekawszych wiosennych ofert należy też Dreaming Tommy’ego Hilfigera. – Metaforycznie ujmując, to zapach dla osób lubiących nosić dżinsy, czyli młodych duchem – mówi Łatak.
Trend naturalności i unikania chemicznych składników to jeden z dominujących nurtów na wiosnę w drogeriach. Idealnie wpisują się w niego kosmetyki do makijażu marki Dianne Brill. Była topmodelka, a później wizażystka Madonny postanowiła swoje kosmetyki wprowadzić na szerszy rynek. Klientkom proponuje m.in. konturówki do oczu, które pod wpływem nałożenia na nie cienia zmieniają kolor.
Mężczyźni na wiosnę także będą mieli w czym wybierać. Zarówno jeśli chodzi o zapachy, jak i kosmetyki. Na uwagę zasługuje krem do twarzy Shiseido Men. „Daje efekt wypoczętej skóry i regeneruje ją” – czytamy w opisie produktu.
Firma Biotherm też przygotowała coś dla panów na wiosnę. To oferta dla mężczyzn, którzy przykładają dużą wagę do wyglądu zewnętrznego. Linia kosmetyków od Biothermu daje efekt skóry muśniętej słońcem. W ofercie znalazł się żel samoopalający, korektor pod oczy i krem. – Mężczyźni nie lubią kremów, dlatego kosmetyk od Biothermu ma konsystencję żelu – mówi Dagmara Fornal, specjalistka ds. zapachów i pielęgnacji z drogerii Sephora.

Antykoncepcja: czy służy też urodzie?
Współczesne tabletki antykoncepcyjne nie tylko chronią przed niechcianą ciążą, ale pomagają też utrzymać dobrą kondycję
Anna Chodacka
– Biorę tabletki od ponad dwóch lat. Po pierwszych, jakie stosowałam, bardzo przytyłam, ale cera się poprawiła. Zrobiłam przerwę z nadzieją, że problemy z cerą już nie wrócą, ale wróciły. Zaczęłam stosować inne tabletki. Schudłam, a cera się poprawiła – opowiada Kasia, studentka pielęgniarstwa. Współczesne hormonalne środki antykoncepcyjne oprócz ochrony przed niechcianą ciążą łagodzą też problemy z cerą. – Dobierałam pigułkę razem z moim ginekologiem i jestem bardzo zadowolona – chwali wpływ hormonów Agata, studentka amerykanistyki.
Biorąc tabletki antykoncepcyjne, można uregulować działanie gruczołów łojotokowych, złagodzić objawy PMS (zespołu napięcia przedmiesiączkowego), zmniejszyć wypadanie włosów.
Jak bardzo hormony są skórze potrzebne, dowiadujemy się dobitnie, kiedy ich już brak, czyli w czasie i po menopauzie, kiedy jajniki zaprzestają ich wytwarzania. Deficyt estrogenów i progesteronu we krwi powoduje nadmierną suchość i wiotkość skóry. Warto się wtedy zastanowić nad hormonalną terapią zastępczą (HTZ). – Poprawa urody skóry u kobiet stosujących HTZ zależy od czasu trwania menopauzy i wyjściowej grubości skóry – ostrzega jednak Dorota Janiczek, kosmetolog.
Dobroczynne estrogeny pozwalają skórze zachować prawidłowe nawilżenie, jędrność i gęstość. HTZ nie jest jednak dla wszystkich. Niektóre kobiety nie chcą lub nie mogą jej stosować. Czy hormony to jedyny ratunek? Coraz częściej w wyrobach określanych mianem anty-aging pojawiają się substancje, które wywierają korzystny wpływ na procesy metaboliczne komórek skóry. Kolejną alternatywą dla HTZ są kosmetyki z tzw. fitohormonami, czyli hormonami z roślin. Produkty kosmetyczne tego typu stosowane systematycznie regenerują naskórek, działają łagodząco oraz przeciwzapalnie. Skóra staje się lepiej ukrwiona i odżywiona, dzięki czemu zwiększa się jej napięcie, elastyczność i poprawia się kolor. Niewielkie zmarszczki stają się mniej widoczne, co daje efekt zrelaksowanej i odprężonej skóry. Fitohormony zapobiegają odkładaniu tkanki tłuszczowej w okolicach dolnej powieki, podbródka i policzków, dlatego stosuje się je też w preparatach modelujących owal twarzy. Niektóre z nich wykorzystuje się w specyficznych kosmetykach np. ujędrniających biust czy też w produktach do pielęgnacji problematycznej skóry trądzikowej.
Antykoncepcja i zdrowie
Po wielu latach doświadczeń (pigułka ma już przecież prawie 50 lat!) wiadomo, że antykoncepcja hormonalna chroni przed wieloma poważnymi schorzeniami, m.in. przed: krwawieniami wieku menopauzalnego, rozrostami błony śluzowej trzonu macicy, rakiem trzonu macicy, jajnika, jelita grubego. Zmniejsza również ryzyko wystąpienia raka piersi oraz opóźnia proces rozwoju osteoporozy.
Antykoncepcja i liczby
W Polsce nie prowadzi się statystyk, ile kobiet między 40. a 45. rokiem życia zachodzi w nieplanowaną ciążę, ale na pewno takich przypadków nie jest mało. I często kończą się one aborcją. Brytyjczycy twierdzą, że u nich aż 40 proc. kobiet, które zaszły w ciążę po czterdziestce, decyduje się na taki zabieg. Jest to dramatyczna decyzja, ale trudna jest także decyzja o urodzeniu dziecka w późnym wieku. Zwykle na dziecko decydują się te kobiety, które np. zmieniły partnera i pragną mieć z nim potomka, te, które straciły dziecko i teraz korzystają z ostatniej szansy na macierzyństwo, albo te, których dotyczy tzw. zespół zamykających się drzwi – mają swoje lata, ale czują się młodo. Późna ciąża ma je utwierdzić w przekonaniu o swej atrakcyjności.

Mróz pokonaj „ciepłymi” zabiegami
Mróz, śnieg i wiatr – taką pogodę źle znosi nasze ciało. Właśnie zimą warto wybrać się na jeden z „ciepłych” zabiegów w spa!
Anna Chodacka
Nie tylko rozgrzeje, ale pozytywnie wpłynie na nasze zmysły masaż z ciepłą czekoladą w roli głównej. – Czekolada w każdej postaci rewelacyjnie poprawia nastrój, ale może także poprawić kondycję naszej skóry – przekonuje Paulina Zając z Ambra Day Spa w Krakowie. W kostkach, gorzka, mleczna czy gorąca – posiada właściwości rewitalizujące i odżywcze. Dla miłośniczek słodkiego specjału jest jeszcze jedna dobra wiadomość – czekolada przyspiesza odchudzanie. – W połączeniu z intensywnym masażem wręcz stymuluje spalanie tkanki tłuszczowej i redukuje cellulit – mówi Zając.
Wszyscy narzekamy na wysuszone dłonie. Na ich kondycję pozytywnie wpłynąć może rozgrzewająca kąpiel parafinowa, która wskazana jest zwłaszcza dla dłoni przesuszonych, szorstkich i popękanych. Zabieg wybieli i rozjaśni wszelkiego rodzaju plamy i przebarwienia pigmentacyjne, a poza tym w chłodne jesienno-zimowe dni doskonale rozgrzeje zmarznięte dłonie, rozluźni napięte mięśnie i ukoi bolące stawy. – Dzięki intensywnemu uczuciu ciepła i zastosowaniu silnie regeneracyjnych kosmetyków po zabiegu skóra staje się miękka i elastyczna. Efekt utrzymuje się przez kilka dni – tłumaczy Zając.
Ciekawe efekty daje też zabieg, który przeprowadza się na podgrzanym kamiennym stole – zabiegi na nim wykonywane łączą zalety aromaterapii, chromoterapii i muzykoterapii – wylicza Małgorzata Waliczek z Farmony.
Dobrym i sprawdzonym sposobem jest też masaż gorącymi kamieniami z wyspy Jawa. Bezpośrednio przed zabiegiem rozgrzewa się je do temp. 60 st. C w specjalnym naczyniu z dodatkiem imbiru, trawy cytrynowej i olejku eterycznego. Następnie ciepłe kamienie pozostawiane są na punktach energetycznych wzdłuż ciała, aby przekazały uzdrawiającą energię. – Masaż ma dobroczynne właściwości: stymuluje układ krwionośny i system limfatyczny, działa głęboko na tkanki mięśniowe. Jest doskonały na bóle reumatyczne, migreny, a także zaburzenia w miesiączkowaniu – przekonuje Waliczek.
Oprócz niewątpliwych właściwości rozgrzewających niektóre zabiegi mogą pomagać w przeziębieniu. Tradycyjny zabieg z wyspy Bali ukoi bóle stawów i mięśni, zaradzi też na zimowe dolegliwości. Zabieg ma ciekawy rodowód: rolnicy, którzy brodzili całymi dniami w błotnistych polach ryżowych, cierpieli z powodu zapalenia stawów i bólów reumatycznych. Na obolałe kończyny nakładali rozgrzewającą pastę z orientalnych przypraw, takich jak goździki, anyżek czy imbir.

Studenci: mobilni i zapracowani
Ponad połowa polskich studentów rozpoczyna pracę już na pierwszym roku lub jeszcze przed rozpoczęciem studiów – wynika z badań przeprowadzonych przez serwis infopraca.pl
– Pracuję od pierwszego roku studiów, bo muszę. Rodzice pomagają mi finansowo. Płacą za mieszkanie i w ogóle utrzymanie mnie w Krakowie. Ale na moje własne wydatki typu wyjścia, prezenty, zachcianki zarabiam sama – mówi Małgorzata, studentka II roku pielęgniarstwa UJ. W podobnej lub jeszcze mniej komfortowej finansowo sytuacji jest większość studentów.
Na co żacy wydają pieniądze?
Beztroski student, któremu w głowie tylko imprezy to raczej relikt przeszłości. Dziś o przyszłej karierze zawodowej trzeba myśleć zaraz po otrzymaniu indeksu, a okres pięciu lat studiów to czas na zdobywanie doświadczenia i decyzję, w którym segmencie rynku pracy chce się zaistnieć. Szukając zatrudnienia studenci kierują się różnymi motywami. Najpopularniejsze to: szansa na wzbogacenie CV, zdobycie doświadczenia zawodowego, konieczność opłacenia czesnego i za zakwaterowanie (akademik bądź wynajęcie mieszkania). Młodzi ludzie często chcą sami się dowiedzieć co ich tak najbardziej interesuje i podejmują zatrudnienie, aby doprecyzować swoje oczekiwania i wyobrażenia odnośnie przyszłej kariery. Lekko nie mają też ci, którzy do uczelni muszą dojechać. studencki budżet obciążają w tym wypadku wycieczki, tam i z powrotem, do rodzinnych miejscowości.
Kiedy podstawowe wydatki zostaną zaspokojone stuydencka kasa idzie na wakacje i sprzęt elektroniczny, taki jak laptopy i przenośne odtwarzacze muzyki.
– Studenci należą do najaktywniejszych osób na dzisiejszym rynku pracy. Nawet gdy mają stałe zatrudnienie, aktywnie poszukują ciekawszej pracy, która przełoży się na zdobycie nowych doświadczeń i w przyszłości pozwoli na znalezienie dobrze płatnej posady – mówi Beata Szilf – Nitka, dyrektor generalny internetowej giełdy pracy infoPraca.pl.
Wśród ankietowanych przez serwis tylko 23 proc. nigdy nie pracowało, a 11 proc. nie jest zainteresowanych znalezieniem pracy przed ukończeniem studiów.
Dla studentów, którzy podejmują zatrudnienie najważniejsze jest możliwość pogodzenia nauki i pracy, dlatego od pracodawców oczekują przede wszystkim elastyczności i zatrudnienia w niepełnym wymiarze godzin.
– Dzisiaj absolwent uczelni wyższej powinien pochwalić się nie tylko dyplomem, czy zaświadczeniem ukończonych kursów. Obok formalnego wykształcenia, najbardziej cenione przez pracodawców jest doświadczenie zawodowe. Studenci doskonale zdają sobie z tego sprawę – mówią specjaliści od rynku pracy.
Studenci są bardzo zdeterminowani, aby podjąć pracę. Na tyle, że Wykazują wysoką gotowość do pracy w zmiennym wymiarze godzinowym, chętnie zatrudniają się w firmach pracujących w trybie home office, a 70% ankietowanych nie wyklucza podjęcia pracy za granicą.
Oczekiwania finansowe żaków, nie są również aż tak wygórowane. Większość badanych chce zarabiać do 2 tys. zł netto. Wyższe wymagania mają oscylują wokół 2-3 tys. zł (17 proc.) lub powyżej 3 tys. (5 proc.)
Anna Chodacka

Zima w Krakowie nie musi być nudna
Ferie dla dzieci z Małopolski zaczynają się już w poniedziałek. Co zrobić z pociechą kiedy nie stać nas na zimowisko w Tatrach, ani obóz narciarski na Słowacji? Przede wszystkim nie mieć wyrzutów sumienia, bo w Krakowie czeka na dzieci mnóstwo atrakcji.
Krakowskie ośrodki i kluby kultury do zimy przygotowały się bardzo rzetelnie. Każdy z nich opracował specjalny program na okres 16 – 28 lutego, czyli przerwy międzysemestralnej w szkołach.
Tu orient, a tam teatr
Młodzieżowy Dom Kultury ”Dom Harcerza” zaprasza dzieci na warsztaty: taneczne, plastyczno – literacki, komputerowe i rękodzielnicze. Wszystkie zajęcia będą się odbywać w godz. 9 – 15 w dni robocze.
Na ferie w ZOO, zaprasza dzieci Ogród Zoologiczny. – Będziemy spotykać się codziennie, od poniedziałku do piątku o godz. 12 przy kasie ogrodu. Zajęcia poprowadzi pracownik ZOO – zachęcają pracownicy krakowskiego ogrodu zoologicznego.
Ferie w stylu orientalnym oferuje dzieciom w tym roku Śródmiejski Dom Kultury. W świat orientu najmłodszych krakowian wprowadzać będą m.in. poeta i bajkopisarz ze Sri Lanki, studenci iranistyki oraz wykładowca tańca flamenco. Dzieci nauczą się tańca brzucha i tańca hinduskiego, wysłuchają opowieści z kręgu kultury hinduskiej, a na koniec będą uczestniczyć w balu karnawałowym dla uczestników zajęć.
Nowohuckie Centrum Kultury zaprezentuje najmłodszym występy teatrów z Rzeszowa, Kielc, Katowic i Bielska Białej. Przyjezdni aktorzy w ramach ”Festiwalu Teatrów dla dzieci Kraków 2009” zagrają w spektaklach ”Igraszki z bajką”, ”Klonowi bracia”, ”W błękitnej krainie elfoludków”. Wstęp na spektakl kosztuje 10 zł.
NCK stawia również na zajęcia taneczne (”Ferie z break dance”, ”Zima w stylu funky”) oraz zajęcia plastyczne np. wyklejanki z gałganków, lepienie z masy papierowej czy robienie figurek z modeliny.
Dużo i różnych warsztatów
”50 sposobów na ferie w mieście” przygotowało Centrum Młodzieży im. Henryka Jordana. – Dzieci w każdym wieku znajdą coś dla siebie. Mamy zajęcia dla przedszkolaków, uczniów ze szkół podstawowych, gimnazjalnych i jeszcze starszych – przekonują pracownicy centrum. – Zajęcia stacjonarne są bezpłatne, dlatego zapraszamy wszystkich chętnych do korzystania z nich.
Będą zajęcia z fotografii, malarstwa, warsztaty o tym jak sprawnie zarządzać czasem czy zajęcia judo. Dla przedszkolaków organizatorzy przewidzieli przede wszystkim zabawy edukacyjne, artystyczne, projekcje filmów animowanych. Starsze dzieci będą mogły uczestniczyć w warsztatach języka angielskiego, w grach i zabawach ekologicznych, poznają historię krakowskiej szopki, co więcej same ją zaprojektują!
Młodzież z gimnazjum i starsza także znajdzie coś dla siebie. Fotografia, malarstwo, warsztaty dziennikarskie – to propozycja dla gimnazjalistów. Najstarsi podopieczni będą mogli uczestniczyć w warsztatach rycerskich, zwiedzić wystawę ”Wawel zaginiony” czy obserwatorium astronomiczne UJ.
– Informatory o dostępnych zajęciach można odebrać w każdej naszej placówce – zaprasza Joanna Ficek, rzeczniczka centrum młodzieżowego. Większość zajęć, które instytucje organizują dla dzieci jest otwarta. Na niektóre trzeba się zapisywać, bo może być tłok!
Anna Chodacka

Zakochani kochają i świętują
Atak czerwonych serduszek z wystaw sklepowych, specjalne oferty hotelowych weekendów ”tylko we dwoje”, a w kinach w ten wieczór tylko komedie romantyczne. To wszystko nie uchodzi w normalny kalendarzowy dzień, ale 14 lutego, w Walentynki, jak najbardziej!
Michał: co to za pomysł, żeby patron chorych na epilepsję, był także patronem zakochanych!
Małgorzata: gdyby facet oświadczył mi się w Walentynki to na pewno bym odmówiła… Zresztą to jest jakieś kuriozum, w ten dzień nie ma miejsca w żadnej knajpie!
Wojtek: Ja tego święta w ogóle nie obchodzę. Ja i moja dziewczyna nie potrzebujemy specjalnego dnia, żeby sobie powiedzieć ”kocham Cię”, ale jeśli innym to odpowiada to nie mam nic przeciwko
Magda: A co jest złego w Walentynkach? W tym, że ludzie, którzy darzą się uczuciem, chcą w bardziej odświętny sposób wyznać sobie miłość? A, że to amerykańskie święto, mnie to nie przeszkadza…
Lubimy celebrować miłość
Walentynki, święto zakochanych i tych, którzy do takiego stanu ducha aspirują, trafiły w Polsce na podatny grunt. Mimo, że od kilku lat nie cichną głosy krytyki pod jego adresem, nie widać, aby zainteresowanie nim słabło. Centra handlowe na ten dzień przygotowują specjalną ofertę np. Walentynki w stylu tanga argentyńskiego (tańca miłości), a kolor czerwony dominuje nawet w sklepach mało romantycznych, np. ze sprzętem AGD. Hotele przeżywają prawdziwe oblężenie, a w restauracjach na długo przed 14 lutego nie ma wolnych miejsc. Do walki o ”walentynkowego” klienta włączają się także kina, a nawet centra spa, które przygotowują ofertę ”dla dwojga”.
– Każdy zakochany ma ogromną potrzebę dzielenia się tym stanem z otoczeniem. Odczuwa wielką radość i jednocześnie oczekuje, żeby otoczenie cieszyło się razem z nim. Wtedy „dekoruje ” swoją miłość serduszkami i kwiatkami. Wszystko po to, aby była bardziej widoczna – tłumaczy zachowanie zakochanych w Walentynki Małgorzata Bis, psycholog z Centrum Medycznego LIM.
Medycyna już dawno potwierdziła, że stan zakochania służy człowiekowi. – Zakochana osoba czuje się szczęśliwa, wyjątkowa i przede wszystkim ma niezwykle pozytywne nastawieniem do życie, które powoduje, że problemy zmieniają swój „ciężar „. Stan zakochania po prostu znacznie ułatwia codzienne funkcjonowanie – tłumaczy Bis. – Zakochanie to ten najfajniejszy etap. Pojawia się zauroczenie i fascynacja drugą osobą – dodaje.
Być może dlatego uśmiechnięte twarze zakochanych, tak bardzo irytują singli w Walentynki. – Kiedy mówimy że Walentynki to dzień zakochanych, single bardziej niż w innym dniu ” kontaktują ” się ze swoją samotnością. Taki dzień im przypomina
,że brakuje bliskiej osoby, stanu zakochania, kochania. Kiedy w pozostałe dni w roku radzą sobie z tym problemem to w tym dniu może pojawić się smutek czy irytacja.
Rada: dzień ten powinno się obchodzić jako Dzień Miłości i pamiętać o tych wszystkich których kochamy, o rodzinie, przyjaciołach i jeśli mamy ochotę ich obdarować.
Moje wymarzone Walentynki…
Magda: Ja nie mam specjalnych życzeń w ten dzień. Po prostu chcę, żebyśmy mogli spędzić ze sobą trochę czasu. Na co dzień mamy go dla siebie za mało i to jest okazja, żeby móc skupić się tylko na związku
Michał: marzę o tym, że by w ten dzień, ze wszystkich wystaw przestały mnie atakować czerwone serduszka…
Małgorzata: na pewno nic oklepanego: nie hotel, nie restauracja, żadne kino; już chyba wolałbym kolację przy świecach w domu, przygotowaną przez ukochanego
Monika: na pewno coś niekonwencjonalnego i żeby to była niespodzianka; np. wycieczka do miejsca, w którym się poznaliśmy.
Anna Chodacka

Birma czeka na pomoc od Polaków
– Polacy powinni wykazać się większą determinacją niż inne narody w niesieniu pomocy Birmańczykom. Kiedy my, uciskani przez reżim potrzebowaliśmy wsparcia, udzielono go nam – powiedziała Janina Ochojska, odnosząc się do katastrofy spowodowanej przez cyklon Nergis w Birmie.
Birma czeka na pomoc od Polaków
– Polacy powinni wykazać się większą determinacją niż inne narody w niesieniu pomocy Birmańczykom. Kiedy my, uciskani przez reżim potrzebowaliśmy wsparcia, udzielono go nam – powiedziała Janina Ochojska, odnosząc się do katastrofy spowodowanej przez cyklon Nergis w Birmie.
Pomocy w Birmie potrzebuje niemal dwa miliony osób. Brak schronienia dla rodzin, pitnej wody i ciężkie warunki z powodu pory monsunowej – to obraz sytuacji w delcie rzeki Irrawadi w Rangunie. Niesienie pomocy poszkodowanym utrudniają panujący tam reżim i zamknięta granica.
– Pomoc Birmańczykom jest utrudniona zarówno ze względów logistycznych jak i politycznych. Panujący ustrój i brak możliwości wjazdu na teren Birmy to główne przeszkody w udzielaniu pomocy poszkodowanym – mówi Michał Przedlacki. koordynator pomocy dla Birmy z ramienia Polskiej Akcji Humanitarnej.
Trudności z dotarciem z pomocą do Birmańczyków zmuszają PAH do szukania alternatywnych rozwiązań. – Staramy się wspierać lokalne inicjatywy samopomocowe. Do Rangun wpuszczono 22 organizacje pozarządowe, ale to zdecydowanie za mało, aby pomóc wszystkim – mówi Janina Ochojska.
Pomoc dla ofiar katastrofy obejmuje zapewnienie tymczasowego schronienia, wody pitnej, środków opatrunkowych i higienicznych. – Birma to biedny kraj, a doraźna pomoc nie jest kosztowna. Ok. 20 – 25 zł trzeba zapłacić za prosty system zbierania wody, a dach nad głową dla rodziny to wydatek rzędu 50 zł – przekonuje Michał Przedlacki.
Polska Akcja Humanitarna wystosowała apel o wsparcie działań na rzecz Birmy. W pomoc poszkodowanym zaangażowali się m.in. Anna Dymna i Grzegorz Turnau. – Będę zawsze tam gdzie odbiera się ludziom prawo do godności – mówi Anna Dymna.
Więcej informacji o tym jak można wesprzeć Birmańczyków na stronie internetowej pah.org.pl.

Anna Chodacka

Antykoncepcja w służbie pięknej cery
Współczesne tabletki antykoncepcyjne mają nie tylko chronić przed niechcianą ciążą, ale także utrzymywać dobrą kondycję naszej cery. Często ta druga funkcja jest dla kobieta nawet ważniejsza. – W końcu dzisiejsza tabletka jest szyta na miarę oczekiwań kobiety – mówi Małgorzata Janiczek, kosmetolog.
– Biorę tabletki od ponad dwóch lat. Po pierwszych jakie stosowałam bardzo przytyłam, ale cera się poprawiła. Zrobiłam przerwę z nadzieją, że problemy z cerą już nie wrócą, ale niestety znowu koszmar. Zaczęłam stosować inne tabletki. Schudłam i cera nadal była ładna. Czy do końca życia muszę brać tabletki, żeby mieć ładną buzię ? – żali się Kasia, studentka pielęgniarstwa.
Antykoncepcyjne i antyandrogenne
W hormonalnych środkach antykoncepcyjnych coraz częściej istotniejszą funkcję, niż ochrona przed niechcianą ciążą, zaczyna pełnić ich działanie antyandrogenne, łagodzące problemy ze skórą. To jaki wpływ ma tabletka na naszą cerę, zależy m.in. od jej składu hormonalnego. Stosowanie hormonów w celu poprawienia wyglądu skóry powinno być indywidualnie dostosowane dla każdej kobiety. Inaczej dobiera się hormony dla kobiet po menopauzie, a inaczej dla dwudziestolatki. – Dobierałam pigułkę razem za moim ginekologiem. I jestem bardzo zadowolona. Nie mam już tylu problemów z cerą, paznokcie są silniejsze. A najbardziej cieszę się z poprawy wyglądu włosów – odkąd stosuje pigułkę są o wiele mocniejsze – chwali wpływ hormonów Agata, studentka amerykanistyki. Co ważniejsze, nowoczesne leki antykoncepcyjne niemal wszystkie mają działanie antyandrogenne. – Pigułki są stosowane jako leki antyandrogenne tyle, że w innych dawkach. Na przykład podczas gdy pigułki bierze się przez 21 dni, to stosując je jako leki antyandrogenne bierze się przez 14 dni – mówi Dorota Janiczek. Stosując leki antyandrogenne można uregulować działanie gruczołów łojotokowych i w ten sposób poprawić wygląd skóry. Inne działania pozaantykoncepcyjne leków antykoncepcyjnych to: łagodzenie objawów PMS (zespołu napięcia przedmiesiączkowego), zapobieganie wypadaniu włosów czy nie zatrzymywanie wody w organizmie.
Piękna cera, a menopauza
– Jak bardzo hormony są skórze potrzebne, dowiadujemy się dobitnie kiedy ich już brak, czyli np. u kobiet po menopauzie, kiedy jajniki zaprzestają ich wytwarzania – mówi Dorota Janiczek. Deficyt estrogenów i progesteronu we krwi powoduje gwałtowne pogorszenie się właściwości skóry, co powoduje jej nadmierną suchość i wiotkość. Warto się wtedy zastanowić nad hormonalną terapią zastępczą (HTZ). – Należy zauważyć, że poprawa urody skóry u kobiet stosujących HTZ zależy od czasu trwania menopauzy i wyjściowej grubości skóry – ostrzega Dorota Janiczek. Dobroczynne estrogeny pozwalają skórze zachować prawidłowe nawilżenie, jędrność i gęstość. HTZ nie jest jednak dla wszystkich. Niektóre kobiety nie chcą lub nie mogą jej stosować. Kobiecie, w okresie menopauzy, która dotąd zauważała łagodne zmiany w swoim ciele trudno się z nimi pogodzić. Niewątpliwie wpływa to na gorszą jej samoocenę, a zatem pogorszenie komfortu życia. Czy hormony to jedyny ratunek dla cery po menopauzie ? Coraz częściej w wyrobach, określanych mianem anty-aging, pojawiają się substancje, które wywierają korzystny wpływ na procesy metaboliczne komórek skóry. Kolejna alternatywą dla HZT są kosmetyki z tzw. fitohormonami, czyli hormonami zawartymi w roślinach. Produkty kosmetyczne tego typu, stosowane systematycznie regenerują naskórek, działają łagodząco oraz przeciwzapalnie. Skóra staje się lepiej ukrwiona i odżywiona, dzięki czemu zwiększa się jej napięcie, elastyczność i poprawia się kolor. Niewielkie zmarszczki stają się mniej widoczne, co daje efekt zrelaksowanej i odprężonej skóry. Fitohormony zapobiegają odkładaniu tkanki tłuszczowej w okolicach dolnej powieki, podbródka i policzków, dlatego stosuje się je też w preparatach modelujących owal twarzy. Niektóre z nich wykorzystuje się w specyficznych kosmetykach np. ujędrniających biust czy też w produktach do pielęgnacji problematycznej skóry trądzikowej. Młodym kobietom, które szukają innych, pozahormonalnych sposobów na poprawę wyglądu cery, pozostaje szereg zabiegów kosmetycznych.
Anna Chodacka

Defibrylator na dowód
W Krakowie jest coraz więcej miejsc gdzie pojawiają się automatyczne defibrylatory. W założeniu mają ratować życie, zanim na miejscu zjawi się fachowa pomoc.
Defibrylator na dowód
W Krakowie jest coraz więcej miejsc gdzie pojawiają się automatyczne defibrylatory. W założeniu mają ratować życie, zanim na miejscu zjawi się fachowa pomoc.
– Człowiek ma zawał! Niech pani da defibrylator! – krzyczy mężczyzna
– A dowód osobisty to Pan ma? – pyta pracownica dworca PKS
– …!
Całe szczęście była to tylko prowokacja ze strony ratownika medycznego. Strach pomyśleć co by było gdyby do takiej sytuacji doszło naprawdę. Podobną scenkę mężczyzna odegrał jeszcze w czterech punktach w Krakowie, które są zaopatrzone w defibrylatory: w Bazylice Mariackiej, w siedzibie ZUS – u, w Pawilonie Wyspiańskiego i na dworcu PKP.
– We wszystkich tych miejscach albo osoba nie wiedziała komu może AED wydać, albo nie było stosownych oznaczeń, które informowałyby, że takie urządzenie jest – uważa Marek Zabiegaj, ratownik medyczny, który prowokacje urządził.
W zeszłym roku miasto wydało na sieć miejskich defibrylatorów AED prawie 450 tys. zł. Za tą kwotę udało się zakupić urządzenia i przeszkolić pracowników instytucji, w których się znalazły.
Na razie jest ich 18 i znajdują się w 14 miejscach w Krakowie. Docelowo mają tworzyć ”sieć” w miejscach publicznych czyli znaleźć się aż w 450 punktach w mieście. – Te urządzenia nie spełniają swojej funkcji – uważa Marek Zabiegaj – Dostęp do nich jest bardzo utrudniony, a krakowianie w ogóle nie wiedzą, że coś takiego istnieje – uważa.
Biuro ds. ochrony zdrowia UMK nawiązało kontakt z MPK, aby wspólnie ”wyedukować” krakowian w kwestii defibrylatorów. – Dobrym pomysłem byłoby puszczanie spotów, w telewizji miejskiej w pojazdach MPK. Na razie nie mogę nic powiedzieć o konkretach, ale w budżecie miasta na rok 2009 jest zarezerwowanych 500 tys. zł na kwestie ochrony zdrowia – mówi Michał Marszałek, dyrektor biura ds. ochrony zdrowia UMK.
Według wytycznych programu ”Impuls Życia”, AED ma być umieszczone w miejscach gdzie w określonym czasie znajduje się znaczna liczba ludzi (np. centrum obsługi klienta ZUS) i istnieje zwiększone ryzyko wystąpienia wśród nich zatrzymania akcji serca. – Poza godzinami otwarcia np. kościoła czy urzędu, kiedy nie ma w nich ludzi, konieczność użycia AED spada do zera. Nieporozumieniem jest oczekiwanie, że w niektórych miejscach np. w ZUS – ie, czy Bazylice Mariackiej będzie całodobowy dyżur osoby, która może wydać defibrylator – tłumaczy Michał Marszałek.
W piątek, po raz pierwszy od rozmieszczenia defibrylatorów w Krakowie, doszło próby użycia urządzenia. Na Rondzie Grzegórzeckim zasłabł młody mężczyzna. Inny młody mężczyzna przytomnie zareagował i poprosił dwóch przechodniów o przyniesienie AED z pobliskiego UMK (al. Powstania Warszawskiego 10), a sam zadzwonił po pomoc. Zanim przechodnie wrócili z AED, zdążyła przyjechać karetka. ”Nietknięte” urządzenie wróciło do urzędu. – Cieszę się, że świadomość wśród krakowian rośnie. Ta sytuacja pokazuje, że AED jest potrzebne – mówi Jerzy Woźniakiewicz, radny i inicjator programu „Krakowska Sieć AED Impuls Życia.
Anna Chodacka
AED (Automatyczny Defibrylator Zewnętrzny, ang. Automated External Defibrilator – AED) – to niewielkie urządzenie elektroniczne, które pozwala na przywrócenie akcji serca. Koszt takiego defibrylatora to 6 tys. zł. Elektrody do niego przymocowane, które trzeba wymienić po użyciu, to wydatek 300 zł. Jeżeli zabieg defibrylacji został przeprowadzony w ciągu trzech minut od utraty przytomności, szanse na przeżycie osoby reanimowanej zwiększają się do 75 proc.

Gdzie w Krakowie są AED:
Regionalny Dworzec Autobusowy (PKS)
Dworzec Główny PKP
Bazylika Mariacka
Pawilon Wystawienniczo-Informacyjny Wyspiański 2000
Hotel Ester
Sąd Okręgowy w Krakowie
Urząd Miasta Krakowa (al. Powstania Warszawskiego 10, os. Zgody 2, ul. Wielicka 28)
Nowohuckie Centrum Kultury
Zakład Ubezpieczeń Społecznych
Urząd Skarbowy Kraków Śródmieście
Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach
Międzynarodowy Port Lotniczy im. Jana Pawła II Kraków – Balice

Tak cię piszą, jak widzą twoje dłonie
Czy nam się to podoba czy nie, dłonie są naszą wizytówką. Ich pielęgnacja jest o tyle trudniejsza, że używamy ich cały czas! Co zrobić, aby wyglądały estetycznie i były zadbane?
– Dłonie są precyzyjnymi instrumentami, które służą nam wiernie, znosząc wszystkie rodzaje złego traktowania: skrajne temperatury, mocne słońce, wiatr, chemię gospodarczą – mówi dermatolog Anna Stępień, z Face and Body Institute w Krakowie. Te nasze „instrumenty” mają kilka cech, o których warto wiedzieć zanim zabierzemy się za ich pielęgnację.
Skóra dłoni: delikatna i wrażliwa
Skóra dłoni jest dość cienka i w dodatku ma mniej gruczołów łojowych niż reszta ciała. Zmyta z nich warstwa substancji ochronnych, w tym NMF (naturalnego czynnika nawilżającego) odtwarza się ok. dwóch godzin, tym dłużej im jesteśmy starsi. Trudną dla dłoni próbą, jest dłuższy kontakt z czystą wodą, co daje efekt tzw. skóry praczki. Wysuszenie jest tym większe, im woda cieplejsza i zawiera więcej chloru lub soli wapnia. Skoro woda ma tak negatywne działanie na nasze dłonie, to co dopiero mówić o środkach myjących! Detergenty (nawet szare mydło), chemikalia, środki czyszczące – niekorzystnie wpływają na wygląd skóry dłoni. Często myte są paradoksalnie, poprzez pozbawienie ich bariery ochronnej, bardziej narażone na działanie drażniące i uczulające przedmiotów, których dotykają, a także infekcji. To najczęstsza przyczyna kruchości i rozwarstwiania się paznokci. Czy to znaczy, że mamy w ogóle nie myć dłoni!? Oczywiście, że nie. – Niezbędna jest dobra pielęgnacja. To wystarczy, by można było obyć się bez wizyty u lekarza – mówi dr Anna Stępień.
Pielęgnacja przede wszystkim
Po pierwsze więc – nie szkodźmy. Wycierajmy dłonie do sucha, chrońmy przed skrajnymi temperaturami. Używajmy rękawiczek z bawełnianą wyściółką do brudnych i mokrych prac domowych, a rękawic ochronnych w pracy. – Na te propozycję często słyszę od kobiet, że nie potrafią nic zrobić w rękawiczkach. Odpowiadam wtedy, że chirurg operuje mózg w rękawiczkach – to tylko kwestia przyzwyczajenia – tłumaczy dr Anna Stępień. Ważne jest nakremowanie rak po każdym kontakcie z wilgocią. Dlatego warto nosić krem do rąk w torebce i mieć go przy sobie cały czas. Niektórzy pracodawcy w zakładach produkcyjnych, mając na uwadze dobro pracownika, zaraz przy dozowniku na mydło w płynie, umieszczają też dozownik na krem do rąk. Niestety taka praktyka jest na razie bardziej popularna na Zachodzie niż w Polsce. Zdrowa skóra przyjmie dobrze każdy krem, podrażniona lub alergiczna – wymaga kremów dla niej przeznaczonych, najlepiej z apteki, pozbawionych w miarę możliwości konserwantów, sztucznych barwników, aromatów oraz dodatków ziołowych. O piękno skóry dłoni możemy zadbać też naturalnymi sposobami. Kojący wpływ na nią mają oleje roślinne ( lniany, macadamia, arachidowy, z oliwek lub masłosza), mocznik i kwasy owocowe, np. mlekowy. Domowym sposobem, który utrzyma nasze dłonie w doskonałej kondycji jest moczenie spierzchniętych dłoni w oliwie z dodatkiem soku cytrynowego. Kompresy z gotowanego ziemniaka lub krojenie słoninki także poprawią wygląd skóry dłoni. – Do mycia używajmy letniej wody z delikatnym bezdetergentowym środkiem myjącym, o niskim PH, zbliżonym do fizjologicznego kwaśnego odczynu skóry – radzi Anna Stępień.
A co z paznokciami?
Paznokcie są martwe, inaczej bolałyby przy skracaniu. Co zrobić, aby były piękne i komponowały się z zadbanymi dłońmi? Skuteczne są odżywki zawierającymi głównie tłuszcze. Warto też spróbować dać im ochronną powłokę z lakieru akrylowego, tego samego, z którego robione są tipsy. Wrogiem pięknej płytki paznokcia są zmywacze, dlatego warto używać tych, które nie zawierają acetonu. Przy głębszych uszkodzeniach trzeba po prostu poczekać, aż paznokcie odrosną. Smarując twarz kremem z filtrem przeciwsłonecznym nie zapominajmy o dłoniach. To często najpierw na nich zaczynają pojawiać się szpecące brunatne plamki jako wyraz uszkodzenia dosłonecznego. Medycyna estetyczna potrafi już odmłodzić wygląd dłoni. Najłagodniejszą formą są peelingi. Zastrzyki z kwasu hialuronowego wypełnią przestrzenie między ścięgnami i żyłami, które z wiekiem stają się bardziej widoczne. Skórę dłoni można też napiąć falami radiowymi, które przywrócą nawet bardzo zniszczonym dłoniom młody wygląd. – Dłonie starzeją się tak samo jak twarz i przede wszystkim o tym powinnyśmy pamiętać przy kompleksowej pielęgnacji – radzi dr Anna Stępień..
Anna Chodacka

Znajdź swoją niszę
Dlaczego, dopiero co upieczeni absolwenci szkół średnich, nie garną się do studiowania takich kierunków jak ogrodnictwo, zootechnika czy technika rolna i leśna? Czy ciężko po nich znaleźć zatrudnienie, czy może młodzi ludzie nie dostrzegają możliwości jakie pojawiają się po ukończeniu takich studiów?
W tegorocznej rekrutacji, najpopularniejszymi kierunkami na AGH były socjologia, budownictwo, geodezja i kartografia. – Na kierunki takie jak metalurgia, fizyka techniczna czy inżyniera materiałowa tradycyjnie było niewielu chętnych – mówi Małgorzata Krotoszyńska, rzecznik prasowy AGH. Na Uniwersytecie Rolniczym największą popularnością cieszyły się biotechnologia , inżynieria środowiska, technologia żywności i żywienia człowieka. Chętnych brakowało na zootechnikę, ogrodnictwo, technikę rolniczą i leśną, nawet na agroekologię.
Atrakcyjne, a niedoceniane
– Absolwenci szkół średnich nie zawsze wiedzą, co można robić po ukończeniu danego kierunku – mówi Anna Kaczmarska z centrum karier AGH w Krakowie. Okazuje się, że najmniej oblegane kierunki studiów są niedoceniane, ponieważ po nich też można znaleźć interesującą pracę.- Spływają do nas oferty zatrudnienia i wcale nie jest ich mało – mówi Urszula Jabłońska z biura karier i kształcenia praktycznego Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Praca np. po zootechnice jest, ale wtedy absolwent musi się liczyć z koniecznością przeniesienia w inny region Polski. W Polsce centralnej i północnej jest więcej dużych gospodarstw niż w Małopolsce, dlatego właśnie tam jest więcej ofert pracy w tej branży. – Po technice rolnej i leśnej można znaleźć zatrudnienie przy serwisowaniu lub sprzedaży sprzętu i maszyn rolniczych – mówi Urszula Jabłońska. Zootechnika to przyszłość dla doradców żywieniowych w branży rolniczej np. firm paszowych. Co z ogrodnictwem?- Dla absolwentów tego kierunku ofert nie brakuje – mówi Urszula Jabłońska. Agroekologia, to kierunek po którym można pracować w przemyśle związanym ze środkami ochrony roślin, który bardzo popularny jest w Holandii. Na te studia, de facto prowadzone w języku angielskim, Uniwersytet Rolniczy w Krakowie, także będzie musiał przeprowadzić drugi nabór ponieważ, nie udało się zebrać kompletu studentów.
Dobry inżynier zawsze znajdzie pracę
– Metalurgia, fizyka techniczna i inżynieria materiałowa to kierunki na, które co roku brakuje chętnych – mówi Małgorzata Krotoszyńska. To kolejne wartościowe kierunki studiów, które są niedoceniane. – Metalurgia to unikatowe studia zarówno w skali naszego kraju jak i w skali europejskiej – mówi Anna Kaczmarska, z centrum karier AGH. Inżynieria materiałowa jak i metalurgia to dziedziny, po których ukończeniu śmiało można szukać pracy w branży motoryzacyjnej, w odlewniach czy hutach. – Brakuje inżynierów do pracy w przemyśle metalurgicznym – deklaruje Anna Kaczmarska. Na straconej pozycji nie są też absolwenci fizyki technicznej. Elektrownie, laboratoria, sanepidy – to działka, w której absolwenci tego kierunku mogą śmiało próbować się odnaleźć. Uczelnie rok rocznie ”przeżywają” oblężenia na socjologii, psychologii, filologiach czy informatyce. Nie każdy musi być humanistą czy informatykiem. Jeśli nie ma się jeszcze sprecyzowanych planów zawodowych na przyszłość, warto zastanowić się nad niepopularnym kierunkiem technicznym czy rolniczym. A nóż, odnajdziemy się w tej branży i nie zasilimy grona bezrobotnych humanistów.
Anna Chodacka

Erasmusy zrzeszone
”Students helping students” – takim mottem kierują się członkowie Erasmus Student Network (ESN). To organizacja, której celem jest wspieranie międzynarodowych wymian studenckich, w tym zwłaszcza programu Erasmus. Pomoc studentom z zagranicy, szkolenia oraz możliwość zdobycia doświadczenia takiego jak w „inkubatorach przedsiębiorczości – to wszystko oferuje żakom ESN.
ESN w Polsce pojawił się wraz z programem Erasmus w 1998 r., czyli równo 10 lat temu. Działa w 33 krajach w Europie, także w Maroku i Turcji. ESN funkcjonuje na trzech szczeblach: międzynarodowym, krajowym oraz lokalnym. Pierwsza sekcja organizacji w Polsce powstała na Akademii Medycznej w Warszawie. W tym samym czasie studenci z innych miast i uczelni, niezależnie od siebie, zauważali potrzebę stworzenia organizacji, która promowałaby wymiany studenckie wśród Polaków, a Erasmusom zapewniała integrację i pomoc.
Wspierają studentów, inwestują w siebie, a nawet ochraniają środowisko
Oddziały ESN znajdują się we wszystkich ważniejszych miastach w Polsce. – W Krakowie działają cztery sekcje Erasmus Student Network, przy AGH, UJ, PK i UE – mówi Justyna Adamiec, członkini zarządu ESN z sekcji krakowskiej przy UJ. Czym zajmują się zrzeszeni w organizacji? Przede wszystkim udzielają pomocy oraz reprezentują interesy studentów z zagranicy. Organizacja spotkań, imprez i wycieczek dla studentów – obcokrajowców, opieka nad nimi oraz ogólnie pojęte wprowadzenie do kultury i obyczajów naszego kraju – to główne obowiązki żaków z ESN. – Prowadzimy m.in. program Accommodation, czyli pomoc w znalezieniu pokoju bądź mieszkania, co w Krakowie dla nikogo nie jest łatwe – mówi Justyna. Działalność ESN można podzielić na: pomoc Erasmusom ( programy: Orentation Week, Mentor, Tandem) , inwestowanie w członków organizacji ( szkolenia, konferencje, sympozja), działalność na szczeblu narodowym i międzynarodowym. Oprócz tego działa też projekt Social Erasmus, którego celem jest zaangażowanie Erasmusów w ochronę środowiska, w którym przyszło im przez jeden lub dwa semestry mieszkać. Brzmi ciekawie. Co trzeba zrobić, żeby należeć do ESN? – Naszymi członkami mogą zostać studenci wszystkich kierunków, którzy będą aktywnie uczestniczyć w życiu organizacji – deklaruje Justyna. Działać w ESN mogą też uczniowie szkół ponadgimnazjalnych w ramach projektu „Mentor”. Chętna osoba pomaga stawiać Erasmusom pierwsze kroki w Polsce. Może to być odebranie z lotniska, pomoc w znalezieniu mieszkania, zapisanie na kurs, czy po prostu pokazanie ciekawych miejsc w danym mieście. – Obie strony tutaj zyskują. Erasmus otrzymuje pomoc, a pomagający ma szansę na poznanie innej kultury i przede wszystkim sprawdzenie języka obcego w praktyce – chwalą program Mentor członkowie ESN.
Mała korporacja bez przychodów
– ESN to taki mały „inkubator przedsiębiorczości ” lub jak kto woli mała korporacją bez przychodów – mówi Justyna Adamiec. Każda sekcja lokalna ma swoje działy HR, PR, finansów. Członkowie ESN zrzeszeni w tzw. teamy, odpowiedzialni są za organizację wycieczek i eventów sportowych oraz promocję kultury. ESN to przede wszystkim ciężka praca, ale taka, która pozwala zdobyć doświadczenie cenne dla przyszłego pracodawcy. Zarządzanie grupą i projektami, doświadczenie w danej dziedzinie np. promocji bądź HR, rozmowy biznesowe – to działki, w których studenci mogą się sprawdzić. Nabywają też cennych umiejętności w negocjacjach warunków umów i cen, a także w zarządzaniu czasem. – Studenci w ESN oprócz tego, że uczą się i działają w ESN nierzadko też pracują – deklaruje Justyna Adamiec. W tym roku Erasmusom stuknie 10 lat. Jakie mają plany na przyszłość ? Pod koniec września, w Krakowie, odbędzie się Orientation Week (OW) – tydzień poświęcony na pokazanie Erasmusom miasta i Polski. – To bardzo duże i pracochłonne przedsięwzięcie. Na UJ jest średnio 200 Erasmusów na semestr! – tłumaczy Justyna Adamiec. W październiku odbędą się też warsztaty dotyczące PR dla członków ESN z całej Polski. W listopadzie natomiast zrzeszeni w ESN będą świętować X lecie Programu Erasmus w Polsce. Będą konferencje, spotkania promujące i informujące o programie. Więcej informacji o ESN i możliwościach zaangażowania się w działalności organizacji na www.esn.pl
Anna Chodacka

Dobre samopoczucie w zimie? To jest możliwe!
Wulkaniczne kamienie, jogging, prawidłowa dieta czy spotkanie z przyjaciółmi ? Co pozwoli nam cieszyć się dobrym samopoczuciem w zimie? Jakie sporty uprawiać, jak się odżywiać i jakim zabiegom się poddać, aby przezwyciężyć chandrę o tej porze roku?
Mimo, że zimowe chłody nie sprzyjają wychodzeniu z domu to powinniśmy zmusić organizm do aktywności. W zimie  wbrew pozorom również mamy do wyboru całą gamę sportów: narty, snowboard, łyżwy lub choćby jazda na sankach. Nie ma też potrzeby rezygnować z uprawiania aktywności na otwartym powietrzu np. joggingu. Należy tylko pamiętać o tym, żeby się odpowiednio ubrać. W sklepach z odzieżą sportową są specjalne ubrania termoaktywne, które będą trzymać ciepło. Takie zimowe bieganie może nas nieźle zahartować! Jeśli jednak mroźna aura za nic w świecie nie jest nas w stanie zmusić, żeby stawić jej czoła pozostają nam ćwiczenia, które można uprawiać wewnątrz. Dobrym pomysłem jest np. zapisanie się na kurs tańca albo fitness. – Każda forma aktywności fizycznej jaką podejmiemy będzie dobra dla naszego organizmu. Ważne, żeby się ruszać, ale też lubić daną formę aktywności – podkreśla Katarzyna Woźniak, osobisty doradca ds. odżywiania i odchudzania.
Zimowa dieta mimo, że nasz organizm domaga się więcej kalorii nie może być zbyt tłusta i zawierać zbyt dużo mięsa. Pora roku nie może stać się wymówką do tego, żeby spożywać więcej energetycznych produktów. Te mimo, że na chwilę zaspokoją głód, spowodują, że będziemy się czuć ociężali i ospali. A konsekwencje takiego sposobu odżywiania zobaczymy wiosną stając na wadze. – Nie ma czegoś takiego jak zimowa dieta, ale są pewne zasady w żywieniu, którymi powinniśmy kierować się zawsze, niezależnie od pory roku – podkreśla Woźniak. Warzywa, owoce, dużo wody, ryby, mięso dwa razy w tygodniu, zdrowe przekąski, ok. 4 – 5 posiłków dziennie – to podstawowe zasady zdrowego sposobu odżywiania.
W dobrym zimowym samopoczuciu pomogą nam też zabiegi, które albo zrelaksują albo dodadzą nam energii. Masaż bursztynami, to godzinnym zabieg wykonywany na całym ciele o właściwościach pobudzających. Jego podstawę stanowią: dobroczynne działanie bursztynów plus techniki manualne. Masażowi towarzyszy też refleksoterapia. Efektem takiego zabiegu jest redukcja poziomu stresu i tzw. dolegliwości cywilizacyjnych. Masaż bursztynami przywraca siły witalne, a skórę pozostawia wypoczętą. Innym zabiegiem, który dodaje energii jest masaż gorącymi kamieniami wulkanicznymi. – Kamienie najpierw się podgrzewa, a potem smaruje oliwką. Taki masaż doskonale rozluźnia zmęczone mięśnie i fantastycznie relaksuje. Polecany jest zwłaszcza na chłodne jesienno-zimowe dni – mówi Dorota Piątek z EGO, krakowskiego gabinetu kosmetycznego.
Na nic jednak zdadzą się dieta, ruch czy zabiegi, bez odrobiny życia towarzyskiego, które może okazać się doskonałym balsamem na zimowy spadek formy. Wyjście do kina czy gorąca czekolada w kawiarni w towarzystwie bliskich nam osób nie zastąpią żadnego zabiegu.
Anna Chodacka

– Oprócz pielęgnacji twarzy i ciała ośrodki SPA proponują filozofię pełnego relaksu, odpoczynku i wyciszenia w orientalnych wnętrzach i przy zapachu wonnych kadzideł – mówi z kolei Agnieszka Minecka, SPA menedżer ośrodka Farmona w Krakowie.

– Kosmetyki produkowane przy użyciu naturalnych ekstraktów roślinnych, olejków eterycznych z jak najmniejszą ilością konserwantów to podstawa naszych zabiegów – przekonuje Małgorzata Waliczek, menedżerka hotelu SPA Farmona. – Kosmetyki te przygotowujemy często na oczach gościa tuż przed ich użyciem – to element całego rytuału, jakim jest pielęgnacja ciała – wyjaśnia. W działającym od kilku miesięcy hotelu hitem są zabiegi kosmetyczne przygotowane przez indonezyjskich mistrzów masażu i pielęgnacji ciała. We wnętrzach zaprojektowanych zgodnie z chińskimi zasadami feng shui, wśród mebli wykonanych na wyspie Bali, orientalnych zapachów i nastrojowej muzyki można poczuć się jak na egzotycznej wyspie. Wonne olejki, kawa, czekolada, miód, wanilia i imbir – brzmi to jak propozycja deseru i tak też można to traktować, tyle że ze smakołyków korzystają nasza skóra, włosy i wszystkie zmysły.

Cuda z karbowanego kartonu
Kartonowe budowle przedstawiające przemysłowe mechanizmy pojawią się od poniedziałku w Galerii Krakowskiej. A wszystko dzięki Bernardowi Lagneau – francuskiemu artyście, który już 40 lat temu upodobał sobie karton karbowany na tworzywo, z którego kreuje mechaniczny świat.
Cuda z karbowanego kartonu
Kartonowe budowle, przedstawiające przemysłowe mechanizmy, pojawią się od poniedziałku w Galerii Krakowskiej. A wszystko dzięki Bernardowi Lagneau – francuskiemu artyście, który już 40 lat temu upodobał sobie karton karbowany na tworzywo, z którego kreuje mechaniczny świat.
Co można zrobić z kartonu? Okazuje się, że nawet wysokie na 23 metry potężne mechanizmy – budowle architektoniczne i maszyny przemysłowe. Karbowany karton, jako narzędzie sztuki często jest lekceważony, co w zarodku dławi zwykłe odczucia estetyczne u widza. Nie przeszkadza to francuskiemu artyście. Karton jest lekki, stawia niewielki opór, łatwo poddaje się obróbce, również bez użycia skomplikowanych narzędzi i technik. – Kształt elementów powstaje z moich indywidualnych pragnień, mojego dążenia do wypełnienia pomieszczeń treścią i znalezienia sposobu tworzenia bardziej zbliżonego do architektury, niż rzeźbiarstwo czy malarstwo – deklaruje artysta.

Od 1970 roku, Francuz zbudował prawie 80 mechanicznych światów kartonowych. ”Budowle” były umieszczane w obiektach kulturalnych, np. w muzeach, instytucjach kulturalnych, ośrodkach edukacyjnych, ale także w centrach handlowych w całej Europie. Artysta buduje maszyny głównie z pali, belek, słupów i sklepień z kartonu falistego. Oczywiście podstawą jest silnik elektryczny.

Kartonowe dzieła rozciągają się na długości znacznie przekraczające100 metrów i liczą, kilka lub kilkanaście, metrów wysokości. Odwiedzający mogą wejść do środka tymczasowych instalacji, konstruowanych na okres zaledwie 3-4 tygodni. Bernard Lagneau nigdy nie buduje dwa razy tego samego kartonowego świata. Te same elementy wędrują z jednej wystawy do drugiej, jednak przy ponownym wykorzystaniu są montowane w inny sposób. Lagneau dodaje nowe, dowolnie wymyślone elementy, a eliminuje te, które uległy zniszczeniu. ”Kartonową wystawę” francuskiego artysty będzie można obejrzeć, w Galerii Krakowskiej, od 25 sierpnia do 14 września.
Anna Chodacka

Na wiosnę tylko do Krakowa
Fregata Travel, biuro turystyczne , które od 50 lat specjalizuje się w organizacji wycieczek do Europy Środkowo- Wschodniej, uznało Kraków za idealne miejsce na wiosenny wypad- podaje serwis holidayhypermarket.co.uk
– Jeden kierunek , który naprawdę jest na topie od kilku lat to Kraków- mówi Tim Campbell z Fregata Travel. – To cudowne miasto i choć nie ma tam wystarczającej liczby hoteli to nadal idealne miejsce do którego można się udać na wiosenny wypoczynek. Kraków stara się sprostać wysokim wymaganiom i teraz naprawdę jest obleganym przez turystów miejscem – kontynuuje Campbell.
Miasta wschodniej Europy to atrakcyjne miejsca dla turystów. Mimo szybko rosnących stawek za wypoczynek , nadal jest tu taniej niż w Paryżu czy Barcelonie. Stawki za hotele, posiłki w restauracjach czy bilety wstępu są konkurencyjne w stosunku do stawek miastach Europy Zachodniej.
– Kraków najpiękniejszy jest wiosną , mimo ,że opłaty za pobyt o tej porze roku są nieco wyższe- mówi Campbell. – Turyści szukają czegoś nowego, jakiejś odmiany. Co przekłada się wzrost liczby podróży do wschodniej Europy- tłumaczy.
Internetowy serwis informacyjny hitwise.com , podał ,że w lutym 2007 roku liczba wejść na polskie strony internetowe była 9-krotnie większa niż w poprzednich 2 latach.
Anna Chodacka

Kryzys: zwolnienia już były i nadal będą
Co najmniej ponad tysiąc osób straci pracę w Małopolsce – wynika z planów zwolnień grupowych, jakie firmy zgłosiły urzędom pracy. Najgorzej jest w Tarnowie, gdzie zwolnienia zapowiedziało jak dotąd pięć firm. W powiecie chrzanowskim ubędzie pół tysiąca miejsc pracy, ponieważ upadają Zakłady Górnicze Trzebionka
Kryzys: zwolnienia już były i nadal będą
Co najmniej ponad tysiąc osób straci pracę w Małopolsce – wynika z planów zwolnień grupowych, jakie firmy zgłosiły urzędom pracy. Najgorzej jest w Tarnowie, gdzie zwolnienia zapowiedziało jak dotąd pięć firm. W powiecie chrzanowskim ubędzie pół tysiąca miejsc pracy, ponieważ upadają Zakłady Górnicze Trzebionka
Aneta Zadroga, Anna Chodacka
Stopa bezrobocia w Małopolsce na koniec listopada wynosiła 7,2 proc. (w Krakowie było to 2,7 proc.). Na koniec 2008 roku w województwie było prawie 98 tys. osób bez pracy. W samym grudniu szeregi bezrobotnych zasiliło prawie 15,5 tys. małopolan. Do tego dojdą kolejni, bo już dziś kilkanaście firm planuje zwolnienia grupowe.
W regionie ciężko
Według danych Wojewódzkiego Urzędu Pracy, Synthos Polska S.A planuje zwolnienie 135 osób. „Proces stopniowej redukcji zatrudnienia jest realizowany w Synthos S.A. w sposób ciągły od trzech lat. Dzięki takiej polityce cięcia kosztów, spółce łatwiej będzie dostosować się do obecnej, niekorzystnej sytuacji rynkowej” – brzmi oficjalne stanowisko firmy w tej sprawie.
W powiecie tarnowskim planuje zwalniać aż 5 firm. Dwie o zasięgu ogólnopolskim, jedna regionalna i dwie lokalne. Zwalniać będą Telekomunikacja Polska (w Tarnowie 3 osoby, a w skali kraju 2300), Krośnieńskie Huty Szkła (w Tarnowie 8 osób, a w zasięgu ogólnopolskim 800), PKO S.A. (4 osoby, w całej Polsce 1700). Zakłady Mechaniczne Tarnów SA tylko w pierwszym kwartale 2009 roku zredukują 74 stanowiska. PROReM, firma montażowo – remontowa pomniejszy załogę w ciągu całego roku o 100 pracowników. Ani Zakłady Mechaniczne, ani PROReM nie chcą komentować swoich decyzji.
W powiecie brzeskim 20 osób zwolni Kamionka – Spółdzielnia Rękodzieła Artystycznego. Powód: brak płynności finansowej. Największe cięcia w regionie na obecną chwilę planuje Zakład Górniczy Trzebionka. Z powodu likwidacji firmy, pracę straci tam 468 osób, z czego 79 osób nabędzie prawa emerytalne. PUP w Myślenicach potwierdza, że MAN również szykuje się do redukcji. O tym, ilu pracowników potentata branży samochodowej może stracić zatrudnienie, na razie nie wiadomo.
Zaczęło się pod koniec 2008
Najszybciej kryzys odczuła Tele-Fonika Kable, potentat rynku kablowego. Pod koniec 2008 roku w całym kraju pracę straciły 902 osoby, z czego jedna trzecia zwolnień dotyczyła Małopolski. – To ruch wymuszony ogólną sytuacją na rynkach światowych. Choć nie bezpośrednio, kryzys dotyka również nas – mówi rzecznik myślenickiej Tele-Foniki Aleksy Pachwicewicz. PUP w Myślenicach informuje, że firma w najbliższym czasie ma zamiar zwolnić jeszcze 76 osób. Ciężkie czasy Tele-Fonika chce przetrwać ograniczając koszty produkcji poprzez skupienie ich w zakładach, które zużywają najmniej energii, wody i środków technicznych.
Arcelor Mittal, zatrudniający m.in. w dawnej Hucie im. Sendzimira w Krakowie, zwolni w tym roku w całym kraju około 980 pracowników. Największy odsetek z nich może przypaść na krakowską Hutę (5 tys. pracowników). Dla tych, którzy sami zrezygnują z pracy, firma przygotowała pokaźne odprawy. Będą one wypłacane na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy”. Jeśli pracownik decyzję o odejściu podejmie w styczniu, dostanie 99 tys. zł, w lutym będzie to 88, w marcu – 78,5, a w kwietniu – 72 tys. zł. – Dostosujemy liczbę pracowników do wielkości produkcji. Staramy się ograniczać koszty, zwolnienia nas nie ominą. Nie planujemy jednak wypowiedzeń – mówi Andrzej Krzyształowski, rzecznik ArcelorMittal Poland – W ubiegłych pięciu latach odeszło od nas ponad siedem tysięcy pracowników i ogromna większość korzystała z działań osłonowych: przechodziły na wcześniejsze emerytury, odchodzili za porozumieniem stron dostając wysokie odprawy, które pozwalały zabezpieczyć Masz 20 zł? Kup sobie klub
Na razie jest ponad 2 tys. zarejestrowanych chętnych. Do lipca 2009 roku ma ich być 50 tys. Wtedy, wzorem angielskiego projektu, wspólnie zdecydują o zakupie klubu piłkarskiego z niższej. Jakiego? Na razie nie wiadomo
Masz 20 zł? Kup sobie klub
Na razie jest ponad 2 tys. zarejestrowanych chętnych. Do lipca 2009 roku ma ich być 50 tys. Wtedy, wzorem angielskiego projektu zdecydują o zakupie klubu piłkarskiego z niższej ligi. Jakiego? Na razie nie wiadomo
– Polskie kluby nie liczą się ze zdaniem kibiców. Funkcjonują w oderwaniu od fanów. Jedynym klubem w Polsce, który współpracuje z kibicami jest obecnie Lech Poznań – mówi Sebastian Walczak, szczecinianin, który wpadł na pomysł przeniesienia angielskiego pomysłu na polski grunt. – Marzy nam się klub, w którym kibice mają realny wpływ na to co się w nim dzieje – dodaje Walczak.
Swoją drużynę chce założyć społeczność internautów z terenu całej Polski, skupiona wokół serwisu www.kupimyklub.pl. Obecnie trwa pierwszy etap, czyli rejestracja potencjalnych właścicieli drużyny. Najpierw klub będzie działał jako stowarzyszenie, potem być może jako sportowa spółka akcyjna. Udziały mają być przyznawane na zasadzie długości stażu: jesteś w stowarzyszeniu pięć lat – dostaniesz pięć udziałów. To kibice mają mieć decydujący głos w najważniejszych sprawach, takich jak wybór trenera, czy kwestie finansowe. Klub ”żyje” na razie przede wszystkim na forum, gdzie internauci dyskutują o kształcie przyszłej drużyny. Wśród zarejestrowanych użytkowników są m.in. prezes RKS Radomsko Jakub Mielczarek i Łukasz Żmij, prezes MRKS Czechowice – Dziedzice. – Prezesem MRKS jestem od roku. Dzięki doświadczeniu jakiego nabrałem przez ten czas mogę jakoś pomóc realizatorom projektu w kwestiach organizacyjnych – mówi Łukasz Żmij. – Wierzę w to, że taka inicjatywa ma w Polsce szansę powodzenia.
Organizatorom marzą się filialne kluby młodzieżowe. Najzdolniejsi piłkarze z takich szkółek będą mogli awansować i zasilić główny klub. Drugi etap projektu przewiduje wpłatę składki. Pomysłodawcy podkreślają, że są realistami: – Jeśli członkostwo zadeklaruje ok. 15 – 20 tys. osób to będziemy bardzo szczęśliwi – mówi Walczak. Ostatnim etapem ma być kupno klubu w grudniu 2010 roku, a potem start w rozgrywkach 2011/2012. Na razie organizatorzy podkreślają, że nie myślą, o żadnej konkretnej drużynie, którą chcieliby kupić. – Nie wiemy jakimi funduszami będziemy dysponować, dlatego na tym etapie nie chcemy składać żadnych deklaracji – mówi Walczak. Pod uwagę brane jest kupno klubu z niższej ligi, lub nawet budowę drużyny od podstaw.
Inicjatorzy KupimyKlub.pl wzorowali się przede wszystkim na projekcie www.myfootballclub.co.uk, w wyniku, którego zaczął działać w Anglii klub Ebbsfleet United. 30 tys. użytkowników strony zrzuciło się po 35 funtów i kupiło drużynę. W planach mieli najpierw Leeds United, skończyło się na EU. Kibice z MyFootballClub mają wspólnie 51 proc. udziałów w klubie i głosują w sprawie potencjalnych transferów i meczowych składów. Podobne do polskiego projekty organizują obecnie kibice z Włoch (www.squadramia.it), Niemiec (www.deinfussballclub.de) i Hiszpanii (www.galacticopegaso.com).
– Temat jest pionierski, ale możliwy do zrealizowania. Trzeba tylko trafić do osób, które mają podobne podejście i
chcą coś zbudować, a nie tylko siedzieć i narzekać, że jest źle, albo że się nie da – podkreśla Walczak
Anna Chodacka

Kraków stawia na biotechnologię
W Krakowie powstaje pierwszy w Polsce i Europie Środkowej Park LifeScience, który będzie się specjalizował w biotechnologii. – Chcemy połączyć naukę i biznes – deklaruje Paweł Błachno, prezes Jagiellońskiego Centrum Innowacji (JCI), odpowiedzialnego za inwestycję.
Kraków stawia na biotechnologię
W Krakowie powstaje pierwszy w Polsce i Europie Środkowej Park LifeScience, który będzie się specjalizował w biotechnologii. – Chcemy połączyć naukę i biznes – deklaruje Paweł Błachno, prezes Jagiellońskiego Centrum Innowacji (JCI), odpowiedzialnego za inwestycję.
Park LifeScience, który ”wyrasta” w sąsiedztwie Kampusu UJ to 3 budynki, 25 tys. mkw. wysokiej klasy powierzchnie przystosowanej pod działalność pracowni laboratoryjnych. Całość ma być gotowa do 2011 roku. Na dniach zakończy się budowa pierwszego budynku. Inwestycja kosztowała UJ ok. 200 mln zł, z czego ponad połowę udało się sfinansować z unijnych dotacji. Powstaną tu laboratoria pod wynajem komercyjny, które mają służyć firmom do badań w zakresie biotechnologii, biomedycyny, chemii, biochemii, farmakologii, biofizyki, fizyki.
Laboratoria, fitness i przedszkole
W pierwszym budynku (Park Technologiczny) ma być miejsce dla dużych firm, które będą korzystać z powierzchni laboratoryjnej. Drugi budynek (Inkubator Biotechnologiczny) ma być przeznaczony dla mniejszych podmiotów, przedsiębiorstw typu start – up, które dopiero się rozwijają. Trzeci obiekt, czyli centrum usług, ma stanowić uzupełnienie całej oferty. – Obok laboratoriów będą tam fitness, kantyna, żłobek i przedszkole. Chcemy, żeby naukowcy, którzy będą pracować w Parku LifeScience mieli komfort prowadzenia czasochłonnych badań bez obaw, że dziecko jest gdzieś daleko – deklaruje Paweł Błachno.
Pierwszy budynek zostanie oddany do użytku w lutym 2009 roku i już są chętni na wynajem powierzchni laboratoryjnej. Mile widziane są zarówno duże firmy, jak i rozwijające się jednostki. Może być to o tyle łatwiejsze, że Park LifeSciene działać będzie na terenie specjalnej strefy ekonomicznej, co oznacza dla wynajmujących powierzchnię brak konieczności ponoszenia dodatkowych opłat administracyjnych.
Już dziś ponad pół tysiąca mkw. wynajęła firma Wessling, która specjalizuje się w analityce ochrony środowiska i żywności. Firma chce przeprowadzać badania przez pięć, może dziewięć lat – na tyle opiewa umowa z JCI. Są też kolejne firmy, o których UJ nie chce na razie mówić. Ale zapewnia, że klientów nie zabraknie.
Nauki przyrodnicze w parze z biznesem
Twórcy Parku LifeScience uważają, że Kraków ma wręcz idealną bazę do rozwoju w dziedzinie nauk przyrodniczych. Dysponuje ogromnym potencjałem naukowców: doktorzy, profesorowie i doktoranci to niemal 4 tysiące osób, które specjalizują się naukach lifescience. – W 2003 roku kiedy startowaliśmy z realizacją tego projektu nikt nie doceniał nauk przyrodniczych. Teraz boom na informatykę mija, a zaczyna się dostrzegać inne dziedziny wiedzy – tłumaczy Błachno.
Twórcy parku stawiają sobie liczne cele: chcą wykorzystać naturalny potencjał krakowskich naukowców z dziedziny nauk przyrodniczych, dać możliwość rozwoju tym, którzy myślą o emigracji, wreszcie promować region i Kraków, jako zagłębie nauk przyrodniczych.
Prezes Krakowskiego Parku Technologicznego, Sławomir Kopeć ocenia, że krok w stronę biotechnologii to dobry kierunek rozwoju Krakowa. – To jest przyszłość. To, co miasto musi robić to znajdować mocne, niewykorzystane strony i tam inwestować – podkreśla.
Anna Chodacka

Pan Dariusz Lipka- były pracownik studenckiego Biura Pracy i Kariery Index, przy Akademii Pedagogicznej

Jak studenci w Krakowie zarabiają na życie?
– Sytuacja na rynku pracy studentów jest bardzo zróżnicowana. Mamy żaków ,którzy pracują jako programiści w biurach i takich, którzy na życie zarabiają w hipermarketach. Generalnie jest coraz lepiej. Stawki godzinowe dla studentów poszły w górę. Wymienię tu choćby biznes restauratorski. Wytworzyła się swoista konkurencja o studenta .Wystarczy spojrzeć na krakowskie ulice. Kiedyś ulotki rozdawali głównie studenci . Teraz bardzo często można spotkać emerytów bądź rencistów ,którzy sobie dorabiają a także licealistów pracujących w ten sposób po lekcjach.
Jak wygląda obecnie sytuacja na rynku pracy w Krakowie?
-Obecnie sytuacja na krakowskim rynku pracy bardzo się zmieniła . To pracodawcy coraz częściej muszą walczyć o personel studencki a nie na odwrót. Kiedyś ,owszem zdarzały się sytuacje, że pracodawcy nie chcieli podpisywać umów ze studentami, nie wypłacali pełnych kwot wynagrodzenia. Ale tego typu praktyki zanikają.
Czy student jest jakoś chroniony prawnie przed nieuczciwymi praktykami pracodawców?
-Problem polega na tym ,że wobec studenta nie ma żadnej ochrony w kodeksie pracy. Ta elastyczność z jednej strony ułatwia zatrudnienie studenta. Z drugiej strony naraża go na liczne nadużycia ze strony potencjalnego pracodawcy.
Jaka jest najczęstsza forma zatrudniania studenta?
– Najczęstszą formą zatrudnienia studentów jest umowa zlecenie. Taka forma odpowiada wielu studentom ponieważ nie są tam określone ograniczenia czasowe. Studenci muszą chodzić na zajęcia , zatem nienormowany czas pracy jest im na rękę.
Taka forma zatrudnienia odpowiada też pracodawcom, z tego samego względu. Jeśli nie mamy dokładnie określonego czasu pracy w umowie, pracodawca może to zacząć wykorzystywać.
Jak student może się ochronić przed nieuczciwymi praktykami pracodawcy ?
– Przede wszystkim powinien zadbać o to ,żeby w umowie znalazły się fragmenty o ograniczeniu czasowym pracy . Umowa zlecenie zazwyczaj jest bardzo uboga w przepisy. Zazwyczaj zawiera tylko takie elementy jak kwota, stawka i praca jaką mamy wykonać. Pracodawcy często starają się tam umieszczać jak najmniej informacji, dlatego sami musimy zadbać o swoje prawa.
Jakie zagrożenia niesie ze sobą podpisanie umowy zlecenia?
-Umowa zlecenie dopuszcza możliwość pracy w święta i pracodawca może w ten sposób dowolnie ustalać nam grafik. Studenci powinni być tego świadomi podpisując umowę.
Co student ma zrobić jeśli pracodawca nie chce podpisać z nim umowy?
– Jeśli pracodawca nie chce z nami podpisać umowy, to powinniśmy po prostu nie podejmować tej pracy. Sytuacja na rynku pracy w Krakowie jest na tyle dobra ze , na pewno znajdziemy pracodawcę który zechce nas zatrudnić na uczciwych warunkach.
Co ze studentami którzy pracują na czarno?
-Generalnie praca na czarno nam się nie opłaca. Poza bieżącymi profitami nie mamy z tego nic. Trudno powiedzieć co zrobić z tymi studentami, którzy udzielają korepetycji bądź pilnują dzieci. Teoretycznie jest to praca na czarno. Wszyscy o tym wiedzą a nikt z tym nic nie robi Ale naprawdę istnieją teraz legalne możliwości zatrudnienia i studenci nie są zmuszeni podejmować nielegalnej pracy.

Fran Drescher: Polki róbcie sobie badania!
– Najpierw zostałam sławna, potem zachorowałam na raka. Teraz jeżdżę po świecie i mówię kobietom jak ważne jest, żeby robiły sobie badania profilaktyczne – powiedziała wczoraj Fran Drescher, na spotkaniu ze studentkami pielęgniarstwa UJ.
Fran Drescher: Polki róbcie sobie badania!
– Najpierw zostałam sławna, potem zachorowałam na raka. Teraz jeżdżę po świecie i mówię kobietom jak ważne jest, żeby robiły sobie badania profilaktyczne – powiedziała Fran Drescher, na wczorajszym spotkaniu ze studentkami pielęgniarstwa UJ.
Francis Drescher to gwiazda popularnego kilka lat temu sitcomu ”Niania”. Jej charakterystyczny śmiech i szeroki uśmiech kojarzy każdy fan serialu. Do Polski nie przyjechała jednak jako gwiazda ”Niani”, ale jako kobieta, która dokładnie wie co to znaczy przejść koszmar choroby. Rak szyjki macicy dopadł ją w 2002 roku. – Choroba nas wszystkich zrównuje. Nieważne czy jesteś biedny czy bogaty, i tak może cię to spotkać – uważa Fran. Zanim rozpoznano u niej raka, minęło dwa lata, a aktorka odwiedziła, aż ośmiu lekarzy. – Na początku myślałam, że umrę, ale wzięłam się w garść i zaczęłam walkę.
Walkę wygraną zresztą. Po traumatycznych doświadczeniach, Fran założyła organizację Cancer Schmancer Movement (www.cancerschamncer.org), która pomaga kobietom zdiagnozować raka we wczesnym jego stadium, kiedy jeszcze można go wyleczyć. – Ta działalność to teraz mój główny cel w życiu – deklarowała Fran.
Aktorka zwróciła się ze szczególna prośbą do studentek pielęgniarstwa UJ. – To wy będziecie nadawać kształt medycynie w przyszłości. Zróbcie wszystko, żeby o chorobach kobiecych mówiło się głośno i bez zażenowania, a profilaktyka była na pierwszym miejscu – apelowała Fran.
Aktorka jako specjalna wysłanniczka amerykańskiej dyplomacji publicznej odwiedziła już Rumunię, Węgry i Kosowo. Polska jest ostatnim przystankiem w zagranicznej podróży gwiazdy ”Niani”. – Jeśli kobieta tłumaczy się, że nie ma czasu na badania bo ma męża, dzieci i pracę, to tak naprawdę nie dba o nich. Komu się przyda i komu pomoże kiedy będzie chora? Coroczne badanie piersi i cytologia to absolutne minimum troski o własne zdrowie – uważa Fran.
W Polsce wykrywa się ok. 14 tys. przypadków zachorowań rocznie, tylko na samego raka piersi. Prawie połowa z chorujących umiera. Głównym powodem porażki w walce z chorobą jest zbyt późna diagnoza.
Anna Chodacka

Lekcja niemieckiego za złotówkę
Instytut austriacki w Krakowie organizuje szkolenia z języka niemieckiego dla mieszkańców 6 powiatów Małopolski. Dofinansowanie z UE jest na tyle duże, że jedna lekcja na kursie będzie kosztować symboliczną złotówkę.
Lekcja niemieckiego za złotówkę
Instytut austriacki w Krakowie organizuje szkolenia z języka niemieckiego dla mieszkańców 6 powiatów Małopolski. Dofinansowanie z UE jest na tyle duże, że jedna lekcja na kursie będzie kosztować symboliczną złotówkę.
Szkolenia są przeznaczone dla osób dorosłych, pracujących, które znają język niemiecki na poziomie (A1+) i mają zameldowanie na terenie jednego z 6 powiatów Małopolski: miechowskim, proszowickim, chrzanowskim, oświęcimskim, myślenickim lub wielickim. Szkolenie obejmuje 264 godziny, w tym także przydatny moduł ”Niemiecki w biznesie”. Każdy kursant będzie mógł skorzystać z 4 godzin konsultacji indywidualnych badających postępy językowe, a na zakończenie projektu podejdzie do państwowego egzaminu ÖSD Zertifikat Deutsch. W ramach projektu odbędzie się także 32 godzinne szkolenie komputerowe. Uczestnicy będą mieć zajęcia w miastach powiatowych: Kurs zaczyna się 5 marca 2009 roku i kończy 23 października 2010 roku. W każdym powiecie zostaną zorganizowane dwie dziesięcioosobowe grupy. Cena kursu wynosi 10 proc. jego wartości tj. 368,22 zł. Pozostałe 90 proc. finansowane jest ze środków unijnych.
Jedna godzina godzina zajęć kosztuje tylko 1 zł. Zajęcia językowe prowadzić będzie kadra Instytutu Austriackiego. Zapisywać można się już od 10 lutego. Szczegółowe informacje na temat warunków uczestnictwa, miejscach i terminach rekrutacji znajdują się na stronie internetowej Instytutu Austriackiego: www.oei.krakow.pl lub pod numerem telefonu (012)428 52 19.
ACh

Pokaż swoje nogi!
Lato już za pasem, upały już dają się we znaki. Nie pozostaje nic innego jak zrzucić zbędną odzież… i pokazać nogi. Ale co zrobić, aby były piękne i zadbane na lato?
Kiedy przychodzi pora odsłaniania ciała jednym z newralgicznych punktów stają się nogi. Długie czy krótkie, chude czy grube – wypada, aby były zadbane. Na początek stopy, bo …
Stopy to podstawa
Na stopach dźwigamy całe ciało i dlatego zasługują na naszą szczególną uwagę. Codziennie przemierzamy długie kilometry lub narażamy stopy na wielogodzinne stanie. Podstawą pielęgnacji stóp jest wygładzenie na nich skóry. Liczne kremy, żele i tarki, dostępne w drogeriach, sprawiają, że jest to zadanie łatwe dla osób młodych. – Ludzie starsi lub z nadmiernym rogowaceniem skóry na stopach, powinni sięgnąć po mocniejsze środki – radzi dr Anna Stępień, lekarz dermatolog, z Face and Body Institute w Krakowie. W takim wypadku dobrze jest zacząć od fachowego pedicure, przy którym wytnie się też bolesne nagniotki. To nie jedyna możliwość. – Do usuwania nadmiaru martwej skóry, możemy też używać aptecznych kremów, z zawartością kwasu salicylowego( np. Dernilan ) lub mocznika(Dardia, Hasceral, Xerial, Pilarix) – mówi dr Anna Stępień. Te same środki można też stosować na skórę podudzi i kolan. Zlikwidują one suchość skóry i pomogą pozbyć się nadmiernego rogowacenia kolan.
Problem z naczynkami
Dla wielu kobiet, powodem do kompleksów, są poszerzone drobne naczynka na nogach. Można je usunąć, ale wymaga to zabiegu, który zawsze jest w jakimś stopniu inwazyjny. Skleroterapia, Radiolase lub zabiegi z użyciem promieni świetlnych (lasery, IPL), pozwolą na usunięcie rozszerzonych naczynek. Niestety zmiany te lubią nawracać, a często sygnalizują też współistniejące problemy, z większymi naczyniami żylnym. Po takich zabiegach, trzeba pamiętać o ochronie skóry przed słońcem. – Profilaktycznie, warto zarówno zewnętrznie, jak i doustnie, używać ziołowych lub zawierających heparynę kremów, żeli i tabletek – mówi dr Anna Stępień. Część z nich dostępna jest bez recepty. Stosowanie większych dawek wymaga jednak konsultacji z lekarzem. Leki te, co może ucieszyć większość Pań, zapobiegają też cellulitowi!
Daj nogom odpocząć
Aby nogi były piękne, po ciężkim dniu, trzeba im dać chwilę wytchnienia. Na krążenie w nogach dobrze wpływa pozycja „westernowa” – należy położyć się ze stopami ułożonymi wyżej niż brzuch. – Bardzo pomocny jest też masaż zwany drenażem limfatycznym – nogi są po nim lżejsze i mniej zalega w nich płynu. Można wykonywać go ręcznie lub maszynowo w gabinetach kosmetycznych (np. Vibrotone). – Taki masaż służy zarówno urodzie jak i zdrowiu nóg – mówi dr Anna Stępień.
Jeśli masaż wykonujemy sami, należy pamiętać, aby nogi masować od stóp w górę, w kierunku serca. Najlepiej wykonać go w trakcie kąpieli – nogi masujemy mokrą, szorstką rękawicą, z dodatkiem soli. Pomocna jest też kąpiel z dodatkiem mąki kartoflanej, która pomaga zarówno na gęsią skórkę jak i na szorstką skórę na kolanach. Stosowanie peelingu co dwa tygodnie, wygładzi naskórek, a co więcej spowoduje, że kremy, które stosujemy będą się lepiej wchłaniać.
Wstydliwy problem
Brzydki zapach stóp związany z poceniem, to szczególnie dokuczliwa dolegliwość latem Niejednokrotnie jest on związany z infekcją stóp, grzybami lub bakteriami. Na brzydki zapach ma wpływ skład potu, współistniejące choroby ogólne (np. nerek lub wątroby) lub po prostu zaniedbania higieniczne. Nie bez znaczenia jest też nieprzepuszczające powietrza obuwie. Zwłaszcza latem powinniśmy zadbać o to, aby stopy miały jak „oddychać”. Na nieprzyjemną woń stóp, mogą pomóc kąpiele solne lub z naparem z kory dębu ( który zawiera taninę). Przydatne są też antyperspiranty do stóp, hamujące pocenie na kilka godzin (Etaksel, Spirial). W skrajnie opornych przypadkach nadpotliwości poleca się leczenie botuliną, która całkowicie wyłącza działanie gruczołów potowych na stopach (czy też pod pachami).
Anna Chodacka

Anioł czy demon, czyli nowości w perfumeriach i drogeriach
Są takie kobiety, które w drogerii potrafią spędzić całe godziny . Buszują po półkach z kosmetykami , każdej nowości muszą wszystkiego dotknąć , sprawdzić na skórze. Po wizycie w krakowskich drogeriach można odnieść wrażenie ,że producenci kosmetyków właśnie takim kobietom chcieli sprawić prezent na wiosnę.
– Nigdy nie wiadomo kto obudzi się rano – anioł czy demon – tłumaczy motywy powstania zapachu Givenchy Ange ou Demon  Izabela Łatak , kierownik perfumerii Douglas w Galerii Krakowskiej – Mieszanka delikatnej lilii i mocnego dębu daje niezwykłe połączenie. To zapach dla kobiet ,o których mówi się ,że mają dwie twarze – kontynuuje Pani Izabela.
Uwagę w drogeriach przykuwa też czerwony flakonik nowych perfum Kenzo Amour. Idealnie nadaje się na upominek dla kobiet, które w zapachu szukają świeżości i energii ale cenią sobie również ładne opakowanie.
Do najciekawszych wiosennych ofert dla Pań , należy też zapach Tommy’ego Hilfigera Dreaming. – Metaforycznie ujmując to zapach dla osób lubiących nosić jeansy, czyli młodych duchem – mówi nie bez uśmiechu na twarzy Izabela Łatak . Natomiast nowość od Michaela Korsa Island , to zapach niezwykle lekki ,jak świeża morska bryza.
Naturalność jest trendy
Trend naturalności i unikania chemicznych składników to jeden z dominujących nurtów na wiosnę w drogeriach. Idealnie wpisują się w niego kosmetyki do makijażu marki Dianne Brill. Była top modelka a później wizażystka Madonny postanowiła swoje kosmetyki wprowadzić na szerszy rynek. Do tej pory znana ze swych wyrobów w branży wizażu, szerszemu gronu klientek proponuje m.in. konturówki do oczu, które pod wpływem nałożenia na nie cienia zmieniają kolor. Baza do rzęs , sztuczne rzęsy (żywotność przez 1 roki!)czy wodoodporna mascara- to propozycje dla klientek, które fascynują się profesjonalnym makijażem a przy okazji nie narzekają na pustkę w kieszeni.
Rouge Bunny Rouge to nowa bardzo ekskluzywna marka. Paniom na wiosnę proponuje m.in. błyszczyk z oligopeptydami, który powiększa usta, bazę podświetlającą czy podkład w 4 odcieniach. Na kosmetykach oprócz napisów w języku angielskim  Rouge Bunny Rouge umieszcza również napisy rosyjskie. Zaintrygować i przyciągnąć , takie cele stawia sobie Rouge Bunny Rouge- mówi Izabela Łatak.
Coś dla Panów
Mężczyźni na wiosnę także będą mieli w czym wybierać. Zarówno jeśli chodzi o zapachy jak i kosmetyki pielęgnacyjne. Na uwagę zasługuje krem do twarzy Shiseido Men. Daje efekt wypoczętej skóry i regeneruje ją – czytamy w opisie produktu.
Firma Biotherm także przygotowała coś dla panów na wiosnę. To oferta dla mężczyzn , którzy przykładają dużą wagę do wyglądu zewnętrznego. Linia kosmetyków od Biotherm daje efekt skory muśniętej słońcem . W ofercie znalazł się żel samoopalający, korektor pod oczy a także krem . -Mężczyźni nie lubią kremów dlatego kosmetyk od Biotherm ma konsystencję żelu- mówi Dagmara Fornal specjalista ds. zapachów i pielęgnacji z drogerii Sephora.
Mężczyźni , podobnie jak kobiety mogą przebierać w zapachach. Drogerie proponują klientom zarówno aromaty lekkie ,morskie jak i trochę cięższe – korzenne. Escada Moon Sparkle w wersji męskiej , to propozycja raczej dla młodych , otwartych i dynamicznych panów. – Zapach powstał z myślą o mężczyznach, którzy uwielbiają atmosferę nocnych klubów- czytamy w opisie produktu na stronie jednej z internetowych perfumerii.
Swoją propozycję dla mężczyzn na wiosnę ma też Chanel. -Allure Homme Edition Blanche to zapach pełen kontrastów .
Orient podany w bardzo subtelnej wersji- opisuje Izabela Łatak. Przeznaczony jest dla panów dynamicznych, którzy wiedzą czego chcą. Z lżejszych propozycji -cytrusowo-drzewny zapach od Davidoffa – Davidoff Adventure. Bardzo lekki, na ciepłe wiosenne dni. Świeży morski aromat proponuje Bulgarii w zapachu Aqua pour Homme. Natomiast mocniejszą wersję poprzedniej propozycji Euphoria , podsuwa na wiosnę Calvin Klein w wersji Intense.
Wypielęgnowani nowymi kosmetykami, otuleni aromatem nowych perfum możemy pożegnać zimę i z uśmiechem powitać wiosnę.

Anna Chodacka

Nie odchudzaj się na wiosnę, zadbaj o figurę już teraz!
Przychodzi wiosna i wtedy wszystkie zaczynamy myśleć o tym, że trzeba zrzucić dodatkowe kilogramy nagromadzone w czasie zimowych chłodów. A może tak odpuścić sobie zrzucanie wagi w marcu i już teraz pomyśleć o figurze na lato?
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia w ostatnim dwudziestoleciu w wielu krajach Europy ilość osób z nadwagą potroiła się. Ta liczba ciągle rośnie. W 2015 roku 2,3 miliarda osób będzie miało nadwagę, a 700 milionów będzie otyłych!
Statystyki są alarmujące, a zima, kiedy zazwyczaj nabieramy trochę więcej ciała, już za pasem.
Woda i zbilansowania dieta
Kiedy przychodzą chłodniejsze miesiące organizm domaga się więcej kalorycznych produktów, dzięki którym może zbudować otoczkę tłuszczu na zimę, która ma grzać nasze ciało. To zazwyczaj w zimie jemy więcej mięsa i produktów, które zawierają białko, a ograniczamy spożywanie świeżych warzyw i owoców. Długie zimowe wieczory sprzyjają też podjadaniu niezdrowych przekąsek przed telewizorem. To podstawowe błędy, które popełniamy i przyczyna kilku dodatkowych kilogramów, które obserwujemy na wadze w miesiącach wiosennych.
– Radzę nie myśleć o odchudzaniu w kategoriach pór roku i nie traktować zimy, jako wymówki do podjadania sobie, czy pofolgowania w diecie, tłumacząc, że przecież i tak przytyjemy w zimie – mówi Katarzyna Woźniak, osobisty doradca ds. odżywiania i odchudzania. – O właściwą dietę trzeba dbać zawsze. Woda, zbilansowane posiłki, regularne ćwiczenia to klucz do utrzymania dobrej sylwetki – dodaje.
Ale zbilansowana dieta to nie ”dieta na święta”, ”super – dieta”, czy dieta którą stosując będziemy głodni. – Cudownego sposobu na schudnięcie czy utrzymanie wagi nie ma. Chodzi o zmianę nawyków żywieniowych – mówi Woźniak. – Na zbilansowaną dietę składa się kilka zasad, których trzeba przestrzegać: należy pić dużo wody (6 – 8 szklanek dziennie), jeść obfite śniadanie i pięć posiłków dziennie, a ostatni z nich nie później niż o 18. O tym mówi się cały czas, ale warto przypomnieć – radzi Katarzyna Woźniak. – Zalety wody wcale nie są przesadzone, kiedy dopadnie nas zmęczenie najlepiej wypić szklankę wody zamiast napoju energetyzującego.
Dieta musi zawierać dużo kolorowych warzyw i owoców. W trakcie chłodniejszych dni można ratować się mrożonkami, które mają tyle samo wartości odżywczych co świeże produkty. W zimie, warto też wspomóc się suplementami diety, aby uzupełnić niedobory witamin, mikro i makro elementów. W okresie zimowym trzeba uważać na ilość spożywanego mięsa. Najlepiej jeść dwa razy w tygodniu białe, dwa razy w tygodniu ryby. Powinno się unikać wieprzowiny. Nie łączmy mięsa z ziemniakami, ale z warzywami. Z kolei ziemniaki jedzmy z warzywami, ale bez mięsa. Płatki owsiane zamiast kukurydzianych. – Warto pamiętać o tym, żeby nie rozgotowywać warzyw. Najlepiej jeść półtwarde – radzi Woźniak. Jedyne dopuszczalne przekąski to takie, które zmieszczą nam się na ręce i będą to warzywa lub owoce. W ten sposób powinniśmy dbać o dietę nie tylko w okresie jesienno – zimowym, ale okrągły rok.
Rusz się!
Oczywiście, aby utrzymać dobrą sylwetkę i aby nie przybywało nam zbędnych kilogramów potrzebne są, oprócz diety, ćwiczenia fizyczne. Wielu osobom tryb życia, praca zawodowa czy nadmiar obowiązków nie pozwalają na częste i intensywne ćwiczenia. – Nie można tego jednak traktować jak wymówki – podkreśla Katarzyna Woźniak. – Ideałem byłoby, gdyby każdy mógł poświęcać 3 – 4 dni w tygodniu po godzinie na fitness czy siłownię. Ale tak nie jest – dodaje. Można trochę ”oszukać” nasz organizm, choćby poprzez chodzenie. Jadąc tramwajem do pracy, wysiąść przystanek wcześniej i pójść te kilkaset metrów piechotą. – Dla kobiet, które lubią być eleganckie w pracy radzę zakładać buty sportowe na wycieczki po mieście, a szpilki do biura. Wszelkie prace domowe, jak np. mycie okien ”liczą się” nam jako ćwiczenia. Zamiast windy w bloku używajmy siły własnych nóg – poleca doradca ds. odżywiania i odchudzania.
Anna Chodacka

Outsourcing po krakowsku
O tym, że Kraków szybko stał się ośrodkiem usług biznesowych pisaliśmy rok temu. Pod Wawelem działa obecnie 25 podmiotów, które świadczą usługi na rzecz innych. To firmy outsourcingowe. Pracuje w nich około 18 tys. osób. Widmo kryzysu skłania do zastanowienia czy ci, którzy zainwestowali w Małopolsce nie przeniosą się tam gdzie jest taniej?
O ekspansji outsourcingu w Krakowie możemy mówić od ok. 2002/2003 roku, ale pierwsze firmy zaczęły się tu lokować już w połowie lat 90. ubiegłego wieku. – Ostatnie pięć lat na tym polu to zdecydowanie działania pionierskie – podkreśla Agnieszka Libura z Polsko – Brytyjskiej Izby Handlowej.
Biznes ma się ok, ale widmo kryzysu jest
W 1996 roku centrum outsourcingowe otwarł w Krakowie IBM. W 1999 roku firma doradcza Pricewaterhouse Coopers otworzyła Centrum Obsługi Klienta BPO. Firma konsultingowa Capgemini działa w stolicy Małopolski od 2004 roku. Prawdziwy napływ inwestorów z sektora outsourcingu nastąpił rok później. Centra usługowe w Krakowie otworzyły: Shell, ACS, Philip Morris, Lufthansa, Electrolux. Firmy decydowały się lokować swoją księgowość, finanse, HR czy logistykę w Małopolsce, co najmniej z dwóch powodów: specjalistów i wysokiej jakości usług przez nich świadczonych.
Kilkanaście tysięcy osób zatrudnionych, w kilkudziesięciu firmach – tak wygląda Kraków jako centrum usług outsourcingowych. – Mimo to przeciętny krakowianin nie ma pojęcia, że coś takiego jak outsourcing istnieje – ubolewa Marta Donhefner – Wojtkiewicz, z Advisory Group Test HR. – Niestety, często dotyczy to też studentów – dodaje.
Sam rynek, w związku z doniesieniami o kryzysie ekonomicznym, zmienia się. Dotyczy to przede wszystkim pracowników i kandydatów do pracy w outsourcingu. – Na szczęście podejście kandydatów jest inne niż do niedawna. Nie mają już tak wygórowanych oczekiwań. Wszystko wróciło do normy, a ich aspiracje, finansowe i inne, odpowiadają nareszcie realnej sytuacji na rynku pracy – podkreśla Marta Donhefner – Wojtkiewicz.
Jedno nie zmieniło się od zeszłego roku: w Krakowie brakuje wykwalifikowanych specjalistów do pracy w branży. – Często słyszy się, że pracujący w usługach to zwykli ”wklepywacze”. Owszem tak może być na początku, ale firmy stawiają na ludzi, co w krótkim czasie pozwala przejść drogę od pracownika z ”soft skills” do wyżej wykwalifikowanego specjalisty – podkreśla Aleksandra Rychta z Grafton Recruitment.
Tego faktu zdają się nie dostrzegać krakowskie uczelnie, które – co zgodnie podkreślają przedstawiciele biznesu w Krakowie – nie dostosowują programu nauczania do potrzeb rynku pracy. – Na razie kadrę menedżerską na studiach podyplomowych kształcić będzie jedynie SGH – mówi Marta Donhefner – Wojtkiewicz.
Outsourcing i co dalej?
Jak dotąd sektor usług świadczonych na rzecz innych firm miał się w Krakowie wręcz świetnie. – Wydaje się, że będzie się nadal rozwijał – podkreśla Patrick Denbult, dyrektor firmy Shell, która zatrudnia w Krakowie 900 osób. Ale zamiast piać peany zachwytu nad tym jak jest dobrze przedsiębiorstwa skupione w Małopolsce postanowiły działać. Powstało nieformalne stowarzyszenie firm outsourcingowych, które w tym momencie zrzesza 13 podmiotów z Krakowa. – Mamy dwa cele: dzielić się informacjami oraz mówić jednym głosem, jako zrzeszenie firm, kiedy będziemy czegoś żądać – deklaruje Andrew Hallam, z South Poland Business Link, inicjator powstania stowarzyszenia.
Czy kiepska kondycja finansowa rynków światowych wpłynie na sektor outsourcingu w Krakowie? – Najprawdopodobniej nikt nowy na rynku się nie pojawi. Ci, którzy już są, zmienią profil działania i będą się rozwijać. Potrzeba będzie większej ilości wyższej klasy specjalistów – uważa Jacek Pączek, dyrektor Hitachi. – Proste usługi outsourcingowe ”pójdą” dalej czyli np. do nowych krajów UE jak Rumunia – dodaje.
Aby ci, którzy są nie uciekli, a przy okazji zawitali do Małopolski nowi gracze, potrzeba wspólnej promocji miasta i regionu oraz wsparcia biznesu. Co do tego nie ma wątpliwości. O tym jak było, jak jest i co czeka Kraków postanowiliśmy zapytać fachowców. Na str.? relacja z debaty „Kraków jako europejskie centrum usług outsourcingowych. Kierunki rozwoju, perspektywy, wyzwania”. Zapraszam!
Anna Chodacka

outsourcing – korzystanie z usług podmiotu zewnętrznego w celu wsparcia procesów biznesowych; outsourcing zajmuje się m.in. usługami finansowymi, księgowymi, call center i operacjami bankowych
nearshoring – przenoszenie procesów biznesowych na niewielką odległość, np. z krajów Europy Zachodniej do krajów Europy Środkowo – Wschodniej
offshoaring – przenoszenie procesów biznesowych na dużą odległość, np. z krajów Europy Zachodniej do krajów Dalekiego Wschodu
SSC (Shared Services Center) – centra obsługi scentralizowanej; kilka pionów firmy wydziela czynności i przekazuje je jednemu centrum stanowiącemu własność spółki macierzystej lub przez nią kontrolowanemu
BPO (Business Process Outsourcing) – obsługa procesów biznesowych na zlecenie klienta zewnętrznego
HR (Human Resources) – zarządzanie zasobami ludzkimi, szeroko rozumiane kadry

Po ratunek nie zawsze na pogotowie
Boli mnie ząb. Źle się czuję. Która apteka ma dyżur w niedzielę? Z takimi problemami dzwoniących muszą radzić sobie dyspozytorzy krakowskiego pogotowia. Zgłoszeń tych jest cztery razy więcej niż poważnych wezwań, które kwalifikują się do wysłania karetki.
Po ratunek nie zawsze na pogotowie
Boli mnie ząb. Źle się czuję. Która apteka ma dyżur w niedzielę? Z takimi problemami dzwoniących muszą radzić sobie dyspozytorzy krakowskiego pogotowia. Zgłoszeń tych jest cztery razy więcej niż poważnych wezwań, które kwalifikują się do wysłania karetki.
W grudniu 2008 r. Krakowskie Pogotowie Ratunkowe odebrało ok. 17,600 rozmów na numer alarmowy, a karetka wyjechała do pacjentów 4,782 razy. Krakowianie często mylą numer pogotowia z numerem straży lub policji, proszą o połączenie z lekarzem, pytają który szpital ma ostry dyżur.
– Pacjenci są przyzwyczajeni do pogotowia i nie pamiętają, że system pomocy w nagłych wypadkach oparty jest o trzy elementy. W stanach lżejszych podstawowa opieka zdrowotna (dzienna i całodobowa), w stanach poważniejszych szpitalny oddział ratunkowy, a dopiero w stanach zagrażających życiu pogotowie ratunkowe – informuje Jolanta Pulchna, rzeczniczka małopolskiego NFZ.
Taki system pomocy krytykuje pan Mariusz, któremu dyspozytorka pogotowia odmówiła wysłania karetki do 70 – letniej chorej mamy. Po przewiezieniu do szpitala okazało się, że kobieta ma ostre zapalenie trzustki.
– Czy człowiek najpierw musi umrzeć, żeby dyspozytor uwierzył, że dany przypadek kwalifikował się do wyjazdu karetki – argumentuje oburzony.
Według NFZ karetka pogotowia powinna wyjeżdżać tylko do przypadków ratowania życia. W pozostałych, pacjenci powinni korzystać z POZ (podstawowa opieka zdrowotna). Przychodnia, w której pacjent ma swojego lekarza pierwszego kontaktu może zorganizować taką opiekę u siebie lub zlecić ją innej placówce. W Krakowie większość przychodni opiekę całodobową zleca m.in. Multiscanmedowi i Krakowskiemu Pogotowiu Ratunkowemu (takich transportów w grudniu 2008 r. pogotowie zrealizowało 359). – Być może właśnie to powoduje dezorientację u pacjentów – zastanawia się Jolanta Pulchna.
Informacji o tym, która firma pełni opiekę całodobową pacjentowi powinien udzielić lekarz pierwszego kontaktu. Taka informacja powinna być też umieszczona w każdej przychodni w widocznym miejscu, także na zewnątrz placówki.
Pan Mariusz, kiedy pogotowie odmówiło mu wysłania karetki, zadzwonił do firmy, która świadczy usługi w ramach POZ. Jest spoza Krakowa, więc zadzwonił do ”pierwszej lepszej” – jak sam mówi. – Całe szczęście, że byłem wtedy z mamą. Ona po odmowie dyzpozytorki po prostu odłożyłaby słuchawkę – dodaje.
Anna Chodacka
Ramka
POZ (podstawowa opieka zdrowotna) – pacjentowi przysługuje lekarska i pielęgniarska opieka ambulatoryjna oraz nocna pomoc wyjazdowa. Taka opieka i pomoc są świadczone codziennie, po godzinach pracy przychodni, do godz. 8 rano następnego dnia. Opieka całodobowa działa również w soboty, niedziele i święta.

Zapytaj swojego lekarza rodzinnego, z którym zakładem Twoja przychodnia ma podpisaną umowę na POZ (podstawową opiekę zdrowotną):
Krakowskie Pogotowie Ratunkowe – Rynek Podgórski, ul. Teligi 8,
Multi Medicus (dawniej Multi Scanmed) – ul. Galla 24, Al. Pokoju 4, ul. Armii Krajowej 5
Mark Med – os. Jagiellońskie 1
NZOZ Południe – ul. Kutrzeby 4 – tylko dla pacjentów NZOZ Południe

Zamiast studiów – praktyczne umiejętności
Nie dostałeś się na wymarzone studia? A może jeszcze nie wiesz, czym chcesz się zajmować? Nic straconego. Są jeszcze wolne miejsca w szkołach policealnych. To szansa na ciekawy i potrzebny na rynku zawód. Poniżej przedstawiamy wybrane krakowskie szkoły policealne i ich ofertę
Oferta jest szeroka, oprócz kierunków takich jak język angielski czy niemiecki, krakowskie szkoły policealne oferują administrację, kursy z zakresu fizjoterapii. Nietrudno znaleźć też placówki przyuczające do zawodów takich jak: instruktor fitness, agent celny, informatyk, grafik komputerowy czy technik hotelarstwa.
To nie tylko poczekalnia
Dla jednych szkoły policealne są tylko poczekalnią – często z ofert takich szkół korzystają osoby, które nie dostały się na wymarzony kierunek studiów i nie chcą stracić roku w oczekiwaniu na przyszłoroczną rekrutację. Inni wybierają je, bo chcą zdobyć konkretny zawód. Na rynku pracy bowiem fachowcy są w cenie. Taka szkoła to szansa na zdobycie praktycznych umiejętności za niewielkie pieniądze. Przecież nie każdy musi iść na studia. Zaletą szkół policealnych to, że większość ich słuchaczy bez problemu znajdzie zatrudnienie po ukończeniu nauki.
Oferta krakowskich szkół policealnych jest bardzo szeroka i zmienia się każdego roku. Szkoły policealne, które nie muszą spełniać tak rygorystycznych warunków jak uczelnie wyższe, szybciej reagują na to, co dzieje się na rynku pracy. W kilkudziesięciu placówkach można uczyć się na ponad stu kierunkach humanistycznych, technicznych, rolniczych, usługowych i medycznych. Niesłabnącą popularnością cieszą się takie kierunki jak: kosmetyka, wizaż i stylizacja, fryzjerstwo, informatyka.
Miejsce dla siebie znajdą też osoby z duszą artystyczną. Niektóre szkoły kształcą na kierunkach takich jak: witraż, fotografia, czy film. – W naszej szkole chcemy wykształcić zarówno dobrych rzemieślników jak i kandydatów na studia – zapewnia Karolina Kałużny, z policealnej szkoły artystycznej Forma. – Na kierunku witraż prowadzimy kompleksowe przygotowanie do zawodu – od rysowania projektów do wykonywania witraży. Zajęcia dla przyszłych fotografów prowadzimy w małych grupach, dzięki czemu jest możliwość realizowania projektów indywidualnych. Poza tym zajęcia z uczniami prowadzą świetni fachowcy.
Na topie kierunki medyczne
Od kilku lat największym zainteresowaniem cieszą się kierunki związane z medycyną i ochroną zdrowia. Miłośnicy kierunków technicznych również szturmują mury policealnych szkół. Na najbardziej popularne specjalności takie jak fizjoterapia, masaż, informatyka, kosmetyka, czy prawo i administracja dokumenty trzeba składać o wiele wcześniej. Dokumenty do szkół formalnie można składać do 30 sierpnia. Jednak często jeszcze we wrześniu kandydaci szukają wolnych miejsc w policealnych placówkach. – Jeśli są wakaty to oczywiście nie odmawiamy przyjęcia do szkoły – deklaruje dyrektor jednej ze szkół policelanych. Nauka w niektórych placówkach jest bezpłatna. Taka praktyka to raczej wyjątek niż reguła. Ceny za kształcenie w szkołach policealnych są bardzo zróżnicowane. Miesiąc nauki może kosztować równie dobrze 50, jak i 500 zł. Do tego trzeba doliczyć wpisowe. Czasem bezpłatne, ale zdarzają się szkoły gdzie wynosi ono nawet 300 zł. Aby zostać słuchaczem szkoły policealnej, wystarczy ukończyć szkołę średnią. O przyjęciu na większość kierunków decyduje kolejność zgłoszeń. Jedynie kandydaci na kierunki artystyczne oraz medyczne i biologiczne muszą przygotować się na rozmowę kwalifikacyjną lub egzamin. Nabór na większość kierunków trwa do końca sierpnia lub połowy września.
Niezdecydowanych dyrektorzy kuszą promocjami i rabatami, stypendiami, zwolnieniami z wpisowego, możliwością wpłat w ratach. Często także deklarują, że pomogą znaleźć pracę albo załatwiają praktyki zawodowe, po których łatwiej o swoje miejsce na rynku pracy.
Anna Chodacka
Aneta Zadroga

Poradnik świadomego ”segregatora”
Gdzie wyrzucić przeterminowane leki, co zrobić ze zużytym akumulatorem i jak pozbyć się starych mebli? Takie pytania często nurtują mieszkańców Krakowa, którzy nie wiedzą co zrobić z kłopotliwymi odpadami. Pozbycie się ich wcale nie jest takie trudne jak mogłoby się wydawać, tym bardziej, że w Krakowie jest gdzie to zrobić.
Poradnik świadomego ”segregatora”
Gdzie wyrzucić przeterminowane leki, co zrobić ze zużytym akumulatorem i jak pozbyć się starych mebli? Takie pytania często nurtują mieszkańców Krakowa, którzy nie wiedzą co zrobić z kłopotliwymi odpadami. Pozbycie się ich wcale nie jest takie trudne jak mogłoby się wydawać, tym bardziej, że w Krakowie jest gdzie to zrobić.
– Wyrzucenie zużytego akumulatora lub pralki w nieodpowiednie miejsce to wykroczenie. Takich rzeczy ze względu na dobro nasze i środowiska po prostu nie można robić – mówi Dominik Dobrowolski, z fundacji Nasza Ziemia.
Elektrośmieci i niebezpieczne odpady, bezpiecznie oddaj
Elektrośmieci to kategoria odpadów, do których zaliczamy m.in. sprzęt RTV, AGD, sprzęt teleinformatyczny (komputery, laptopy), sprzęt oświetleniowy, a nawet gry video czy telefony komórkowe. – Za wyrzucenie starego telewizora na śmietnik, można dostać karę nawet do 5 tys. zł – podkreśla Dominik Dobrowolski. – W zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym jest mnóstwo metali ciężkich i niebezpiecznych związków – Kadm, Mangan, Miedź, Chrom. Tylko wyspecjalizowane firmy mogą zajmować się recyklingiem i odzyskiem zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego (ZSEE) – ostrzega prezes fundacji. Pozbycie się starego odbiornika TV czy pralki nie powinno stanowić problemu, ponieważ każdy sklep z takim asortymentem ma obowiązek przyjąć od nas zużyte egzemplarze. Kupując nowy telewizor po prostu zostawiamy stary w sklepie. Zwrot sprzętu AGD czy RTV do sklepu z takimi artykułami to nie jedyny sposób na pozbycie się go. Można go także oddać do jednego z punktów, które przyjmą go za darmo lub za niewielka opłatą za transport. Nieodpłatną zbiórkę zużytego sprzętu elektronicznego prowadzą np. Zakład Utylizacji Odpadów Przemysłowych przy ul. Mrozowa 9A, Eko – Plus z siedzibą przy ul. Biskupińskiej 15, czy magazyny firmy Miki na ul. Nad Drwiną. Do odpadów niebezpiecznych zaliczamy m.in. zużyte akumulatory, a nawet baterie! Zawarte w nich ołów i kwasy są bardzo toksyczne dla człowieka i środowiska. Wyrzucanie akumulatora na śmieci jest poważnym wykroczeniem. Całe szczęście z ich pozbyciem się także nie ma problemu. Zużyty akumulator po prostu oddaje się w punkcie prowadzącym ich sprzedaż. Przy zakupie akumulatorów ołowiowych (kwasowych) pobierana jest opłata depozytowa ( ok. 30 zł), na której zwrot można liczyć po oddaniu starego sprzętu. Zużyte baterie z powodzeniem można oddać w niemal wszystkich placówkach oświatowych, firmach, sklepach, czy galeriach handlowych. Ekolodzy radzą, aby w miarę możliwości użycie baterii zastąpić akumulatorkami, które można wielokrotnie ładować. W ten sposób ogranicza się produkcję odpadów w postaci baterii. Kompletna lista placówek, w których można pozbyć się wyładowanych baterii znajduje się na stronie ekocentrum.krakow.pl. Podobnie jest z lekami. W Krakowie można zostawić przeterminowane medykamenty w 46 punktach aptecznych. – Nie wolno tych odpadów wyrzucać do śmieci. Mogą skazić wodę i powietrze, a w konsekwencji zwierzęta, rośliny i nas – ostrzega Dominik Dobrowolski. Zasada jest prosta: wszystko co kupiliśmy w aptece, a co później staje się odpadem, można do takiej apteki zwrócić, np. stare rtęciowe termometry.
Poczekaj na wystawkę, a pozbędziesz się wielkogabarytowego problemu
Największym, i to dosłownie, problemem dla niektórych Krakowian są stare meble. Aby się ich pozbyć są dwa sposoby. Można zapłacić za przewóz i przyjęcie staroci na składowisko. Można też poczekać na tzw. wystawkę, której organizatorem jest Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania w Krakowie. Wszystkie odpady, które zalegają w piwnicy i nie mieszczą się w kuble bądź dzwonie, można w wyznaczone dni i godziny wystawiać bezpośrednio na ulice. Wystawka odbywa się zazwyczaj w pierwszym tygodniu każdego miesiąca od kwietnia do grudnia. Wielkogabarytowe odpady można w dniu zbiórki w godz. 18 – 20 wynieść na ulice. Samochody MPO pojawią się tego samego dnia w godzinach 20 -22 i je zabiorą. Szczegółowe informacje dotyczące harmonogramu akcji, terminów dla poszczególnych dzielnic, można uzyskać na stronie internetowej MPO www.mpo.krakow.pl/dzielnice.
Problemem dla wielu osób jest też pozbycie się gruzu. Po remoncie czy przy budowie domu czy mieszkania to spory problem. Nie ma co załamywać rąk. Każda firma, która zajmuje się odbiorem odpadów komunalnych może odebrać również gruz. W tym celu wystarczy się skontaktować z firmą wywozową, która podstawi odpowiedni kontener. Jest też inny sposób na pozbycie się ”ciężkiego problemu”. W każdą pierwszą sobotę miesiąca mieszkańcy Krakowa i Wieliczki mogą przywieźć własnym środkiem transportu odpady z remontu na składowisko odpadów Barycz, pod warunkiem, że nie ważą one więcej niż tonę. Koszt przyjęcia tych odpadów to symboliczna złotówkę. Trzeba jednak uiścić opłatę za składowanie gruzu – 75 zł za tonę. W sumie 76 zł za tonę gruzu, ale mamy problem z głowy.
A co zrobić ze styropianem, oponami albo starym lustrem ? W Krakowie wszystkie te odpady można zawieźć do Zakładu Utylizacji Odpadów Przemysłowych, przy ul. Mrozowej 9a. Co się tyczy opon, to każdy punkt sprzedaży lub wulkanizacji ma obowiązek przyjąć od nas zużyte egzemplarze.
Nie szukaj wymówek, tylko sumiennie segreguj!
Może nam się wydawać, że o segregacji wiemy wszystko. Jednak nie zawsze to co wydaje nam się, że powinno wylądować w danym pojemniku, faktycznie trafia do właściwego. Czy przyszło nam kiedyś do głowy, że lakierowany papier z folderów reklamowych nie powinien wcale wylądować w kontenerze na papier? W prawidłowej segregacji śmieci mają pomóc dzwony rozsiane na terenie Krakowa. Do pojemników (pełna lista z nazwami i numerami ulic na stronie ekocentrum.krakow.pl), w kolorach niebieskim, białym, żółtym i zielonym, można wrzucać papier (niebieski), metal i tworzywa sztuczne(żółty), szkło bezbarwne (biały), szkło kolorowe (zielony). Do pojemnika na papier z powodzeniem możemy wrzucić gazety, czasopisma, stare książki, kartony czy tekturę, ale tapety czy papier faksowy już nie. Do dzwonu białego wrzucamy tylko szkło bezbarwne, a do dzwonu zielonego – kolorowe. Szklane butelki i słoiki. Żarówki, świetlówki, kineskopy, szyby okienne czy samochodowe nie nadają się do żadnego z tych pojemników. Ważne jest też, aby nie mieszać kolorów szkła. Utrudnia to potem przygotowanie materiału do powtórnego przetworzenia. Do dzwonu żółtego mieści się najwięcej surowców, które można powtórnie przetworzyć: metale, tworzywa sztuczne, aluminium, tzw. PET (butelki plastikowe). Pozbywanie się ich we właściwych miejscach jest ważne, ponieważ wyrzucone byle gdzie rozkładają się kilkaset (tradycyjna foliówka) a nawet 1000 lat (plastikowa butelka). W żółtym dzwonie powinny znaleźć się puszki aluminiowe, plastikowe opakowania po napojach bądź produktach spożywczych, siatki i plastikowe reklamówki ( tradycyjne nie biodegradowalne). Uwaga: opakowania wielomateriałowe, typu Tetra pak, po sokach czy mleku także powinny znaleźć się w żółtym dzwonie, a nie w niebieskim na papier! W żadnym wypadku w żółtym kontenerze nie powinny się znaleźć baterie, styropian, czy opakowania po lekach.
Segregować trzeba umiejętnie. Samo wrzucenie odpadu do pojemnika nie zawsze wystarczy. Śmieci do wyrzucenia trzeba odpowiednio przygotować. Oto kilka najprostszych przykładów. Plastikowe butelki trzeba opłukać wodą, zgnieść i zakręcić, a dopiero potem się ich pozbyć. Słoików lub szklanych butelek nie trzeba tłuc, ani ściągać z nich papierowych etykiet, ale zanim trafią do dzwona muszą być zakręcone. Pracownicy sortowni odpadów na pewno będą nam wdzięczni za usunięcie zszywek z gazet i czasopism.
Segregacja to nie ”widzimisię” szalonych ekologów, którzy w imię idei przykuwają się do drzew. Teraz to już obowiązek nakładany na nas przez prawo. Trzeba jednak mieć na uwadze, że segregując odpady pomagamy przede wszystkim sobie samym! Wyrzucenie przeterminowanych leków do toalety może grozić skażeniem wody, a w konsekwencji zwierząt i nas samych. Foliówka, wyrzucona byle gdzie, uwalnia do gleby i powietrza toksyczne związki, które są szkodliwe dla nas wszystkich. Podobnie jest z elektrośmieciami, w których zawarty jest freon, rtęć, a nawet azbest! Pozbycie się ich we właściwym miejscu to konieczność, bo uwolnienie tych substancji może zagrażać nawet życiu. Segregowanie odpadów to tak naprawdę… egoizm. W ten sposób dbamy o siebie i własne zdrowie. Taki rodzaj egoizmu definitywnie powinien zacząć szerzyć się w Krakowie. Informacje o segregacji, przydatne adresy i numery telefonów można uzyskać dzwoniąc pod bezpłatny numer infolinii 0 800 11 22 11, lub wchodząc na jedną ze stron internetowych : www.ekocentrum.krakow.pl, www.recykling.pl, www.mpo.krakow.pl, www.klimatdlaziemi.pl, www.ekoedukacja.pl, www.naszaziemia.pl.
Anna Chodacka

W nowy rok szkolny bez stresu
Tak jak rozpoczęcie roku kalendarzowego dla dorosłego, to ogromne przeżycie, wielkie nadzieje i składane samemu sobie obietnice, tak wielkim stresem jest powrót w szkolne mury dla dziecka. Co zrobić, żeby rozpoczęcie nauki w nowym roku szkolnym nie było dla naszej pociechy, aż taką traumą?
– Możemy sobie myśleć co chcemy, ale rozpoczęcie roku szkolnego dla dziecka jest bardzo stresujące – twierdzi Doc. Joanna Meder z Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. – Nieważne czy nasza pociecha jest w szkole prymusem czy raczej kiepskim uczniem – dodaje.
Powrót do szkoły, czyli koszmar ucznia
Wakacje to dla dziecka całkiem inny rytm życia. Nie ma szkoły, odrabiania prac domowych, czy zajęć pozalekcyjnych – angielskiego, judo czy rytmiki. Rodzice wysyłają pociechę na kolonie, obozy i wyprawy. Pełen luz i sama przyjemność. Po dwóch miesiącach takiego ”funkcjonowania”, przestawienie się znów na pełne obroty to nie lada problem. Jednak bardziej dotkliwa dla ucznia jest świadomość niewiadomej, jaka go czeka po rozpoczęciu nowego roku szkolnego. Czego od października będą wymagać nauczyciele? Czy w klasie będą nowi koledzy? – To nawet nie musi być rozpoczynanie nowego etapu edukacji, np. gimnazjum. Poziom stresu jest ten sam – zapewnia Doc. Joanna Meder. Bardzo istotny w przypadku dzieci, w kontekście powrotu do szkoły – jest rozwój fizyczny. – Przez wakacje, taki młody człowiek może urosnąć nawet 10 cm, mogą zmienić się proporcje jego ciała. To wszystko może być dla dziecka powodem kompleksów i przyczyną strachu przed tym, czy rówieśnicy zaakceptują nowy wygląd – zapewnia Doc. Joanna Meder podkreśla, że powrót do szkoły to tyko jeden z nielicznych stresów na jaki narażony jest współcześnie młody człowiek.
Rozmowo – jesteś lekiem na całe zło
Do szkoły, pomimo związanego z tym dyskomfortu trzeba pójść. Co zrobić, żeby jednak powrót do obowiązków dla młodego człowieka przebiegł w miarę możliwości jak najłagodniej? – Powiem teraz najbanalniejszą rzecz na świecie – z dzieckiem trzeba po prostu porozmawiać – radzi Doc. Joanna Meder. Dziecko nie powinno wchodzić w rok szkolny samo. Rodzic jest po to, żeby mu w tym pomóc. Kupowanie szkolnych podręczników na szybko, bez pociechy? A dlaczego, skoro można wspólnie wybrać się z do księgarni i te książki wybrać. Podobnie jest z zakupem akcesoriów szkolnych, ubrań czy stroju do ćwiczeń na WF. – Trzeba być z młodym człowiekiem, rozmawiać z nim. Plecak, piórnik i przybory to mimo wszystko sprawa drugorzędna – doradza Doc. Joanna Meder. Świetnym pomysłem na rozładowanie stresu na dzień przed rozpoczęciem roku szkolnego jest dzień spędzony z bliskimi. Cała rodzina wybiera się na spacer, lody czy kino. W ten sposób uroczyście rozpoczynamy rok szkolny wspólnie. Dziecko nie jest pozostawione samo sobie. – Zapomina wtedy, co ma się stać nazajutrz. A my zmniejszamy u pociechy poczucie zagrożenia, a zwiększamy poczucie bezpieczeństwa – mówi Doc. Joanna Meder. Dzisiejsze dzieci zaczynają żyć tak jak dorośli – szybko i stresująco. Brak im chwili na odpoczynek: bo szkoła, bo zajęcia taneczne, bo angielski. Początek roku szkolnego to tylko kolejny element ”stresującej układanki”. A dziecko, ma sobie po prostu dać z tym wszystkim radę. Warto to sobie uświadomić i przejść razem z maluchem przez ten etap.
Anna Chodacka

Czy Robert też popłynie z Nataszą?
W zeszłym roku Fundacja Anny Dymnej ”Mimo Wszystko” spełniła marzenie 15 – letniej Karoliny Sawki. Niepełnosprawna dziewczynka, odwiedziła Wyspy Kokosowe. Teraz fundacja chce pomóc kolejnemu podopiecznemu.
Czy Robert też popłynie z Nataszą?
W zeszłym roku Fundacja Anny Dymnej ”Mimo Wszystko” spełniła marzenie 15 – letniej Karoliny Sawki. Niepełnosprawna dziewczynka odwiedziła Wyspy Kokosowe. Teraz fundacja chce pomóc kolejnemu podopiecznemu.
Karolinka przez tydzień żeglowała po Archipelagu Wysp Kokosowych (Australia) w towarzystwie Nataszy Caban, najmłodszej Polki, która w lipcu 2007 roku rozpoczęła samotny rejs dookoła świata. Dziewczynka pływała statkiem z przezroczystym dnem, oglądała rekiny i ogromne żółwie, zachwyciła się życzliwym podejściem mieszkańców Wysp.
Karolina, od kilku lat jest podopieczną fundacji Anny Dymnej i zwyciężczynią Festiwalu Zaczarowanej Piosenki im. Marka Grechuty w 2007 r. Jak sama przyznaje wrześniowa wyprawa była podróżą jej życia.
W tym roku Natasza Caban chce zaprosić na pokład ”Tanaszy” Roberta Rumaka, którego marzeniem jest podróż dookoła świata. 14 – letni chłopiec, podobnie jak Karolina, cierpi na rodzaj dysplazji kręgosłupowo – nasadowej. Robert miałby dołączyć do żeglarki na jednej z wysp archipelagu karaibskiego, gdzie planuje swój przedostatni postój, w drodze do Honolulu. W grę wchodzą trzy wyspy: Saint Lucia, Grenada lub Trynidad i Tobago. Chłopiec miałby wyruszyć w podróż swojego życia już w kwietniu.
Żeglarka wyznaczyła też opiekuna, który będzie opiekował się Robertem, podczas gdy ona będzie zajmować się łodzią. Andrzej Trojanek, żeglarz w stopniu kapitana, oprócz umiejętności potrzebnych na morzu, będzie umiał także podać chłopcu niezbędne leki.
Wyprawę Roberta w całości mają sfinansować sponsorzy. Potrzebnej kwoty jeszcze nie ma, dlatego Natasza Caban przyleciała kilka dni temu do Polski i stara się zachęcić sponsorów do większej hojności.
Do akcji włączył się już Kajetan Kajetanowicz, kierowca rajdowy. Zaoferował, że zaprosi trzech wylosowanych darczyńców, którzy wesprą rejs, na testy samochodu, odbywające się kilka tygodni przed każdą z eliminacji Rajdowych Mistrzostw Polski (kwiecień – listopad 2009 r.). W losowaniu wezmą udział osoby, które wpłacą na konto rejsu kwotę przynajmniej 100 zł.
– Żeglując dookoła świata spełniam swoje marzenie. Od momentu kiedy córeczka mojej przyjaciółki zmarła na raka, chciałam zabrać na pokład jakieś dziecko. Tym razem także zrobię wszystko, żeby fundusze na podróż dla Roberta się znalazły – tłumaczy Natasza Caban.
Anna Chodacka

Spieszmy się zwiedzać Kraków
Rozmowa z Krzysztofem Jakubowskim, miłośnikiem dziejów Krakowa, autorem cyklu Gazety ”Kraków na starych widokówkach”.
Dlaczego należy się spieszyć ze zwiedzaniem mniej popularnych dzielnic Krakowa?
Na ulicy Królowej Jadwigi 6, jeszcze do niedawna stał dom kołodzieja. Stanowił pamiątkę drewnianej zabudowy Zwierzyńca, powstał w latach 80. XIX wieku. Teraz w jego miejsce budowany jest kolejny apartamentowiec. Dom został zburzony ponieważ nie było pomysłu na to, co z nim zrobić. Urząd Konserwatorski nie był zainteresowany przeniesieniem go do któregoś z pobliskich skansenów. Takie zabudowy będą znikać, dlatego należy się spieszyć ze zwiedzaniem mniej popularnych dzielnic Krakowa.
Zwierzyniec, Półwieś zwierzyniecki i Salwator są uważane za najpiękniejsze dzielnice Krakowa, dlaczego?
To są miejsca, w których mieszkają ludzie, którzy nie szukają już innego miejsca do życia. Bliskość Wisły, możliwość obejrzenia panoramy Krakowa, Kościół Norbertanek czy Kościół Św. Salwatora to są niewątpliwe atuty tego rejonu Krakowa. Jedna z opowieści głosi, że Kościół Najświętszego Salwatora powstał na miejscu świątyni pogańskiej. Poza tym, to są byłe wsie, które zostały włączone do Krakowa i stały się jego integralną częścią.
Krajobraz Krakowa w tych rejonach zmienia się.
Salwator, na przykład, to była niegdyś dzielnica typowo urzędnicza. W niedalekim sąsiedztwie jednak, w te rejony wkracza nowa zabudowa. Powstaje całkiem niezła architektura, ale pozbawiona podmiejskiego ducha.
Kraków, to także bardzo osobisty rozdział w życiu wielu znanych postaci.
Tak, z Krakowem związany do 1946 r., był Gustaw Holoubek. Ten znakomity aktor wychował się na Półwsiu, a Zwierzyniec był jego miejscem spacerów i zabaw. Zresztą, mimo, że przeprowadził się do Warszawy, do końca twierdził, że jest zagorzałym kibicem Cravovii. Kraków przez jakiś czas był miastem Romana Polańskiego, który przyjechał tu z rodzicami z Paryża. Do wybuchu wojny mieszkał na Półwsiu, przy ul. Komorowskiego 9. Od wybuchu wojny, do ukończenia studiów na ASP, w Krakowie mieszkał Andrzej Wajda. Przez jakiś czas, pracował nawet, w warsztacie ślusarskim swojego stryja, przy ul. Królowej Jadwigi, a mieszkał niepodal, przy pętli na Salwatorze , przy ul. Emaus 7.
Anna Chodacka

Bez krwi nie ma medycyny
O tym dlaczego powinniśmy oddawać krew. Dlaczego są to korzyści dla obu stron, pacjenta i dawcy, mówiła Jolanta Zatorska, dyr. Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Krakowie
Dlaczego oddawanie krwi jest takie ważne zwłaszcza w lecie?
Lato to czas, kiedy wzrasta liczba tragicznych wypadków . Są żniwa , czyli potencjalne ryzyko urazów chirurgicznych. Częściej zdarzają się oparzenia, czyli rany krwiochłonne. Oczywiście wzrasta liczba wypadków drogowych. W pierwszej fazie ratowania życia, do natychmiastowego wydania, potrzebnych jest około 30 jednostek krwi, tylko dla jednego pacjenta. Krew jest niezastąpionym lekiem. Możemy liczyć tylko na to, co ze swej strony proponuje społeczeństwo. Jeśli w okresie jesienno – zimowym podaż krwi i zapotrzebowanie na nią równoważą się, to w okresie letnim ta podaż, w przypadku woj. małopolskiego, spada o 40 proc.
Wyjazdy na letnie urlopy to także niebezpieczeństwo wypadków.
Zgadza się. W związku tym, chciałabym zaapelować do społeczeństwa, aby przed wyjazdem na urlop, oddać krew. Każdemu z nas może przytrafić się wypadek. Oddanie krwi, to nie tylko uratowanie życia innej osobie, ale także zabezpieczenie samego siebie. Nigdy nie wiadomo, kiedy my tej krwi możemy potrzebować.
Co dzieje się z krwią po jej oddaniu przez dawcę?
Krew musi być spreparowana do 8 h od momentu jej pobrania od dawcy, inaczej jest bezużyteczna. Gotowa jednostka krwi może być wykorzystana przez 42 dni. Można powiedzieć , że to aż 42 dni, ale także tylko 42 dni. Z krwi produkuje się preparaty krwiopochodne i osoczopochodne, których wytworzenie jest możliwe z krwi kilku dawców.
Jakie korzyści ma dawca z oddania krwi?
Tylko jeden dawca ma swój niebagatelny udział w ratowaniu trzech różnych schorzeń: krwotoków, wrodzonych zaburzeń krzepliwości krwi i nabytych zaburzeń krzepliwości krwi. Aby preparaty krwiopochodne i osoczopochodne mogły powstać musi być człowiek. Dawca może otrzymać wyniki badań krwi, których nie zleci mu lekarz. Jeśli ktoś mówi, że nic z tego nie ma, nie rozumie idei oddawania krwi.
Jak radzi sobie RCKiK w Krakowie ?
W województwie małopolskim mamy 17 oddziałów stacjonarnych, w których można oddać krew. Oprócz tego, oczywiście funkcjonują stacje wyjazdowe. Dziennie wydajemy ok. 300 jednostek krwi. W 2007 roku, udało nam się ich zebrać72 tys. i nadal nie jest to liczba wystarczająca. Proporcje rozkładają się po połowie, dla Krakowa i okolic. Każdego roku 20 proc. krwi ściągamy od innych centrów krwiodawstwa. Taka sytuacja po części wynika z faktu, że w Krakowie funkcjonują oddziały kardiochirurgii i hematologii, w których leczą się pacjenci z całej Polski. Oczywiście krew dla nich, pochodzi z krakowskiego RCKiK, i nie ma wtedy znaczenia, że pacjenci nie są z województwa małopolskiego. Oddziały kardiochirurgii i hematologii, które działają w Krakowie, to oddziały, które potrzebują krwi w dużych ilościach przez cały rok. Małopolska jest 3. lub 4. w skali Polski, pod względem liczby pobranych od dawców jednostek krwi.
Co ze stacjami wyjazdowymi, w których można oddać krew?
Niestety nie mamy jeszcze autobusu, który mógłby wyjechać w teren, i w którym można byłoby oddać krew. Mamy za to wyjazdowe stacje krwiodawstwa. Jest to forma wyjścia do ludzi, która de facto zapewniła nam krew od stałych dawców.
Ci, którzy często normalnie nie poszliby do regionalnej stacji krwiodawstwa, oddają krew spontanicznie. RCKiK w Krakowie ma bardzo dobry kontakt z parafiami na terenie woj. małopolskiego. W roku 2007 w teren wyjechało 400 ekip. Biorąc pod uwagę, że w roku jest ok. 200 dni pracujących, to średnio 2 ekipy wyjazdowe dziennie. To z naszej strony ogromy wysiłek kadrowy i logistyczny, zwłaszcza, że jak każda placówka opieki zdrowotnej nie mamy przerostów etatowych. Jeśli w terenie ,do którego wyruszamy, spodziewamy się, że liczebność oddających krew wyniesie ok. 30 – 40 osób, to wtedy w ekipie potrzebujemy ok. 6 – 7 osób.
Jak będzie funkcjonować RCKiK w Krakowie podczas wakacji?
Oprócz zwykłej działalności w lato, RCKiK będzie działało w niektóre soboty. Oczywiście będą funkcjonować oddziały wyjazdowe. Jeśli lokalna społeczność, zgłosi chęć zorganizowania punktu krwiodawstwa, to zrobimy wszystko, aby taki odział wysłać.
Czy prawdziwe jest twierdzenie, że krwi nigdy za wiele?
Bez krwi nie ma medycyny. Na palcach jednej ręki można policzyć jej dziedziny, które nie wykorzystują krwi w leczeniu, choć i to jest kwestia sporna.
Rozmawiała Anna Chodacka

Przywoływanie słońca czyli samoopalanie
Okazuje się, że można mieć piękną opaleniznę bez udziału słońca czy solarium. Samoopalacze i samoopalanie. Zdrowe metody na piękną opaleniznę. Zabiegi i kosmetyki, które mają szanse podbić serca miłośniczek złocistej cery.
Naturalne słońce i solarium, to na szczęście nie jedyne metody na uzyskanie pięknej opalenizny. To tym lepsza wiadomość, ponieważ wiele kobiet po prostu nie może korzystać z tych sposobów ze względów zdrowotnych.
Powiew Saint Tropez i air brush
Nowością na rynku kosmetycznym, wyłącznie w Polsce, jest zabieg Saint Tropez Hollywood. – Najprościej można powiedzieć, że to opalanie bez słońca – mówi Joanna Rogowska, kosmetyczka i wizażystka, z Ambra Day Spa w Krakowie. Zabieg rozpoczyna się peelingiem całego ciała. Następnie nakładany jest podkładowy balsam ochronny, na kolana i łokcie. Na sam koniec nanoszony jest bronzer. Jego kolor dobierany jest w zależności od karnacji danej osoby. Efekt opalenizny utrzymuje się 2-3 tygodnie. – Cały zabieg trwa tylko 1,5 godziny i nie jest zbyt kosztowny, tylko ok. 90 zł – mówi Joanna Rogowska. Przed zabiegiem należy pamiętać o depilacji i o tym, że trzeba założyć ciemne ubranie.
Po zabiegu uzyskujemy efekt złocistej opalenizny , nie tak jak czasem zdarza się w przypadku solarium, koloru pomarańczowego. Na koniec zabiegu, na skórę nakładany jest też puder ze złocistymi drobinkami, aby uzyskać ładniejszy efekt. – Nie ma przeciwwskazań do stosowania tego zabiegu – przekonuje Joanna Rogowska. Jeśli zaś zależy nam na ekstra opaleniźnie uzyskanej szybko i bez wysiłku, to na specjalne okazje stworzono opalanie natryskowe, czyli air-brush – mówi Anna Stępień, dermatolog z Face and Body Institute w Krakowie. Air Brush jest metodą polegającą na użyciu samoopalacza w formie prysznica. Niestety metoda ta nie należy do najtańszych. Po zabiegu nie ma zacieków i smug, a opalenizna jest równomierna .Efekt, po zabiegu Air brush utrzymuje się tak samo jak po zastosowaniu samoopalacza.
Zdrowa alternatywa
– Przyciemnianie skóry środkami brązującymi, pudrami brązującymi, podkładami i samoopalaczami to zdrowsza alternatywa dla słońca i solarium – mówi Anna Stępień. Używanie samoopalaczy wymaga pewnej wprawy, jednak warto się tego nauczyć – przekonuje.
Przede wszystkim trzeba usunąć martwy naskórek. Zaniechanie tej czynności może skutkować nierówną opalenizną po nałożeniu samoopalacza. Najlepszym sposobem będzie tu peeling : ziarnisty, enzymatyczny lub chemiczny, we własnej wannie lub gabinecie kosmetycznym.- Najprostszym domowym sposobem jest nacieranie wilgotnej skóry gruboziarnistą solą lub cukrem – mówi Anna Stępień. Skuteczne w złuszczaniu naskórka są też środki do mycia i nawilżania skóry zawierające mocznik, np. Pilarix, Cerkoderm, Kermuren. Xerial. Iso-Urea, lub kwasy owocowe (mlekowy ,pirogronowy i glikolowy). Ich zaletą jest ponadto fakt, że wygładzają szpecącą „gęsia skórkę” czyli rogowacenie przymieszkowe, częste na ramionach i udach. Zapobiegają też wrastaniu włosków po depilacji i dezynfekują łagodnie skórę, działając przeciwtrądzikowo i przeciwgrzybiczo.
Mgiełki, musy, spryskiwacze
– Na dobry samoopalacz trzeba wydać od 100 do ok. 300 zł – mówi Anna Pytka, kosmetyczka i wizażystka, z perfumerii Douglas w Krakowie. Absolutnym hitem tego lata jest samoopalacz Kanebo. Już po pierwszym zastosowaniu uzyskujemy efekt ładnej opalenizny. Jego żelowa konsystencja sprawia, że wchłania się niezwykle szybko. Swoją propozycję dla klientów ma też Lancaster. To samoopalająca mgiełką do ciała, o delikatnej konsystencji, która da nam efekt złocistej opalenizny.
Clarins, natomiast proponuje klientkom mus samoopalający. Jego dodatkową zaletą jest niezwykle łatwe rozprowadzanie na skórze. – Oczywiście po użyciu samoopalacza myjemy dłonie – radzi Anna Pytka. Samooplacze posiadają minimalne, naturalne filtry i nie chronią przed słońcem. Musimy o tym pamiętać.

Anna Chodacka

Dajemy szansę
O tym co daje przedsiębiorcy przynależność do Eklastra i czy taka forma przedsiębiorczości się sprawdza
mówił Witold Śmiałek.*

Co jest celem Eklastra?
Tego typu zrzeszenie ma przede wszystkim ułatwić małym i średnim przedsiębiorstwom z sektora IT dostęp do szeroko pojętego rynku zamówień i zleceń. Jeśli przedsiębiorcy są zrzeszeni to jest im po prostu łatwiej. Małe i średnie firmy są prowadzone przez ludzi , którzy są bardzo zajęci i nie mają czasu na kontakty z innymi przedsiębiorcami z tego samego sektora . Eklaster im to ułatwia.
Kto może należeć do Eklastra?
Każda firma z branży IT może przystąpić do Eklastra, pod warunkiem ,że reprezentuje sektor MŚP [ małych i średnich przedsiębiorstw przyp. red.]. Trzeba tylko wypełnić ankietę na naszej stronie internetowej i można rozpoczynać współpracę.
Jakie korzyści ma przedsiębiorca z przynależności do Eklastra?
Zrzeszenie stawia przede wszystkim na przełożenie wiedzy praktycznej na realia rynkowe. Dbamy też o konkretne możliwości promocji i kooperację pomiędzy członkami zrzeszenia.
Na jakie formy pomocy może liczyć firma zrzeszona w Eklastrze?
Przede wszystkim na wsparcie merytoryczne . Przedsiębiorca dostaje od Eklastra know-how i z taką wiedzą może pójść samodzielnie w świat i próbować swoich sil na rynku. Zrzeszenie prowadzi szkolenia z różnych dziedzin. Ostatnio np.odbyło się szkolenie na temat możliwości wejścia firmy na rynek new connect.
Jakie znaczenie ma dla firm z sektora IT zrzeszonych w Eklastrze wyjazd na targi do Hanoweru?
To jedne z najważniejszych targów branży informatycznej na świecie. Obecność na nich, dla każdego przedsiębiorcy z tego sektora jest obowiązkowa. Przedsiębiorcy, których normalnie nie byłoby stać na taki wyjazd mogli pojechać , zobaczyć, zapoznać się z trendami w branży. To daje im szansę stworzenia profilu dla własnej działalności . W tym roku na targi pojechało ok. 15 firm. Był to już drugi wyjazd w ramach zrzeszenia na targi.
Czy forma klastru sprawdza się?
W ciągu ostatnich 2 lat na terenie całego kraju powstawały takie formy działalności. Istnieje tendencja ,że klastry dążą do współpracy ponadregionalnej. Przedstawiciele Eklastru z województwa Kujawsko-Pomorskiego zamierzają odwiedzić Kraków w najbliższym czasie. Być może dojdzie do realizacji wspólnego ponadregionalnego projektu w przyszłym roku.

* Witold Śmiałek jest byłym wicemarszałkiem Województwa Małopolskiego, byłym szefem Małopolskiej Agencji Rozwoju Regionalnego, obecnie doradza przedsiębiorcom zrzeszonym Eklastrze )

Studencie, płać więcej, bo jest kryzys
Analitycy mówią o spadkach cen na krakowskim rynku nieruchomości, tymczasem kryzys nie przekonał właścicieli mieszkań do obniżki czynszu studentom wynajmującym lokale. Wręcz przeciwnie – niektórzy próbują ceny podnosić
Studencie, płać więcej, bo jest kryzys
Analitycy mówią o spadkach cen na krakowskim rynku nieruchomości, tymczasem kryzys nie przekonał właścicieli mieszkań do obniżki czynszu studentom wynajmującym lokale. Wręcz przeciwnie – niektórzy próbują ceny podnosić
Joasia, studentka politologii UJ, od kilku miesięcy wynajmuje, razem z dwiema współlokatorkami, dwupokojowe mieszkanie na Ruczaju. Płacą w sumie 1700 zł: 600 za jednoosobowy pokój i 1100 za dwuosobowy.
Joasia, która zajmuje „jedynkę”, kilka dni temu poprosiła właściciela mieszkania o obniżenie czesnego za wynajęcie lokum. – Argumentowałam, że przecież ceny nieruchomości poszły w dół, ja przez kryzys straciłam jedną z dwóch prac, którą wykonywałam, więc i wynajem powinien być nieco tańszy. Niestety nic nie wskórałam – wspomina studentka.
Jest popyt, nie ma obniżek
Marta z kolei, studentka kulturoznawstwa UJ musiała w trakcie roku akademickiego zmienić mieszkanie. Szukała ponad miesiąc. Ofert było sporo, jednak albo były bardzo oddalone od centrum, gdzie Marta ma zajęcia, albo też cena przyprawiała o zawrót głowy. – W końcu znalazłam pokój za 600 zł w mieszkaniu studenckim, ale były też oferty za 700 – 800 zł, nie mówiąc już o kawalerkach po 1,5 tys. – opowiada młoda kobieta – Takie ceny dziwią, zwłaszcza, że wszyscy mówią o kryzysie i obniżkach cen mieszkań. Okazuje się, że część lokali nawet poszła w górę, zamiast tanieć – zauważa Marta.
Jej spostrzeżenia potwierdzają analitycy, którzy obserwują nieruchomości w Krakowie. – Ceny wynajmu mieszkań jedno i dwupokojowych średniej i niższej klasy nie zmieniły się od kilku miesięcy. Na takie mieszkania zresztą jest największe zapotrzebowanie, nie ma więc co marzyć o spadkach cen – mówi Bartłomiej Burejza z Krajowego Rynku Nieruchomości. -Niestety argument, że ceny na rynku pierwotnym spadły w tej sytuacji nie jest żadnym argumentem. Popyt na rynku wynajmu w Krakowie nadal jest duży i to właśnie on kształtuje ceny, a nie sytuacja na rynku pierwotnym mieszkań, więc o drastycznych spadkach studenci nie mają co marzyć – podkreśla.
Na kłopoty finansowe – student
Przejrzeliśmy aktualne oferty na serwisach ogłoszeniowych i w studenckich biurach kwater. Ceny od września niewiele się zmieniły. Miejsce w pokoju można mieć od 300 do nawet 600 zł. Pokój jednoosobowy to już wydatek od 450 do 800 zł. Kawalerka – od 1100 do nawet 2000 zł – w zależności od lokalizacji. – Poszczególne dzielnice bardzo się od siebie różnią pod względem cen najmu, nawet o 100 proc. – zauważa Filip Jurczak, analityk portalu KRN. Średnia cena za lokal dwupokojowy (a takie są wśród studentów bardzo popularne) to ponad 2 tys. zł (plus czynsz i media). Na Wzgórzach Krzesławickich na przykład podobne mieszkanie można wynająć już za niecałe 1,1 tys. zł. Równie tanio jest w Bieńczycach, nieco drożej w Nowej Hucie i na Prokocimiu. Zwierzyniec, Krowodrza, Grzegórzki i Bronowice zbliżają się do 2 tys. zł.
Studenci, którzy chętniej szukają kąta dla siebie jak najbliżej centrum, są więc, mimo kryzysu i spadków cen, narażeni na takie same wydatki, jak kilka miesięcy temu. – Tyle, że ofert jest mniej – słyszymy w studenckim biurze kwater Chata Żaka – Jeśli już jest jakaś tańsza propozycja, znaczy to zwykle, że właścicielowi nie udało się wynająć mieszkania samemu, dał więc ogłoszenie do biura z nieznacznie niższą stawką.
Dla studentów, którzy liczą na spadki cen w najbliższych miesiącach, analitycy nie mają dobrych wiadomości. – Zapotrzebowanie na mieszkania studenckie nie zmaleje, co więcej, wynajmujący mogą chcieć rekompensować sobie trudną sytuację finansową właśnie pieniędzmi z czynszu. A to oznacza nie spadki, a podwyżki – mówią zgodnie obserwatorzy rynku nieruchomości w Krakowie.
Aneta Zadroga, Anna Chodacka

Jeszcze będzie czas by…odpoczywać – czyli jak nie zwariować w pracy po urlopie
Jeszcze wczoraj siedzieliśmy pod palmami, zdobywaliśmy kolejny szczyt w Tatrach lub po prostu słodko leniuchowaliśmy, ale sen z powiek zaczyna nam spędzać zbliżający się powrót do pracy. Jak bezboleśnie przetrwać trudny powrót do zawodowej codzienności ? Oto studium przypadku i kilka praktycznych rad.
Jarek Zacharski pracuje jako stock controller w International Produce (IP), w Normanton, w północnej Anglii. Zajmuję się sprawdzaniem ilości towaru w magazynach IP, odnajduje zaginione palety owoców, jest odpowiedzialny za . Regularnie odwiedza rodzinę w Polsce. Dla niego powrót do firmy, po każdej takiej wizycie to spore wyzwanie. – Powrót do pracy po urlopie zawsze jest trudny. Kiedy jestem w Polsce robię to co chcę i lubię – odwiedzam rodzinę, spotykam się ze znajomymi, wstaję o 12 – mówi Jarek. – Ciężko przestawić się z nicnierobienia, od razu na pełne obroty. Pracuję w systemie zmianowym. Łatwiej mi przywyknąć do zajęć na „nockach”. Dwie zmiany i mam wszystko ogarnięte – twierdzi Jarek. -„Dniówki” natomiast to większe wyzwanie. Ciągle ktoś dzwoni i czegoś chce, a ja mam do przeglądnięcia 200 e –maili! Na zapełnioną skrzynkę poczty elektronicznej, po powrocie z urlopu, narzeka też Anna Jarema, regionalny kierownik sprzedaży na województwo podkarpacko – lubelskie w WSP Społem Kielce. – Zazwyczaj jest tak, że mam zapchaną skrzynkę e – mailową, podobnie jest z pocztą głosową w telefonie służbowym. Wtedy biorę się po prostu ostro do roboty i w dwa dni jestem w stanie nadrobić zaległości – twierdzi Ania. – Pod moją, dwu lub trzytygodniową nieobecność w pracy, zawsze dużo się dzieje. Przychodzę do firmy i jest milion rzeczy zrobienia. – mówi Ania. To tylko motywuje mnie do działania. Należę do takich osób, które im więcej mają do zrobienia, tym są lepiej zorganizowane. W pierwszy dzień po powrocie do pracy ciężko coś załatwić. Po prostu dzwonisz i oznajmiasz, że jesteś.
Ból rannego wstawania i samoobsługa zamiast room service
A czego najbardziej brak urlopowiczom po powrocie do codziennych zajęć i z czym mają największe problemy ? – Pracuję z samymi Anglikami. Kiedy mój język nie był jeszcze na tyle płynny to po 2 tygodniach pobytu w Polsce, i mówienia tylko po polsku, ciężko mi się było przestawić na mówienie po angielsku – wspomina Jarek. – Komfort mojego powrotu do pracy zależy też od tego , czy ktoś mnie zastępował podczas nieobecności. Jeśli tak, to nie mam aż tylu obowiązków do nadrobienia, jeśli nie to krótko mówiąc jest masakra – śmieje się stock controller z Normanton. Annie natomiast brakuje późnego wstawania. – Najbardziej po powrocie z urlopu boli mnie ranne wstawanie – mówi Ania. – Muszę też przyzwyczaić się do obsługiwania samej siebie. Teraz nikt nie poda mi już obiadu, czy śniadania, jak w hotelu na urlopie – wspomina z rozrzewnieniem wakacje na Majorce. Powrót do pracy po urlopie może być dla nas szokiem. Eksperci twierdzą, że organizm potrzebuje przynamniej 2 tygodni, by na nowo przyzwyczaić do warunków otoczenia. A to z kolei może nasilać u urlopowiczów sytuacje stresowe. Tymczasem ciągłe narażenie na stres sprzyja rozwojowi chorób układu krążenia. Czy faktycznie powrót do pracy po urlopie to aż tak traumatyczne przeżycie dla ciała i umysłu?
Stres dla umysłu, konsekwencje dla ciała
W miesiącach letnich wydajność w pracy znacznie się obniża. Wysokie temperatury i wahania ciśnienia wpływają negatywnie, na kondycję  zarówno ciała jak i duszy. Powrót do pracy w źle wentylowanych pomieszczeniach sprawia, że możemy odczuwać dolegliwości ze strony układu krążenia. W Polsce niemal 55 proc. osób uważa swoje życie za stresujące -wynika z raportu społecznego opracowanego na zlecenie Instytutu Flory. Jednocześnie odsetek osób, które przeżywają stres osobiście, wzrasta wraz z poziomem ich wykształcenia. Te liczby świadczą o tym, jak poważnym zagrożeniem dla naszego zdrowia jest stres – komentuje prof. Marek Naruszewicz, ekspert Instytut Flory, prezes Polskiego Towarzystwa Badań nad Miażdżycą. Jeśli połowa Polaków prowadzi stresujący tryb życia, także połowa narażona jest na występowanie chorób układu krążenia. Sytuacji stresowych nie da się uniknąć, ale należy starać się to napięcie rozładować – dodaje.
Anna Chodacka

Zmęcz ciało, odstresujesz duszę
Jeśli jednak nie uda ci się uniknąć stresu, spróbuj sobie z nim poradzić. Jak podkreślają eksperci Instytutu Flory, jednym ze skuteczniejszych sposobów na rozładowanie napięcia jest wysiłek fizyczny. Dlatego, jeśli czujemy się zestresowani, powinniśmy wykupić karnet na basen, rozpocząć jazdę na rowerze, czy też zapisać na kurs kick boxingu. Te i wiele innych aktywności fizycznych pomogą nam nie tylko skutecznie rozładować stres, ale i zachować dobrą kondycję fizyczną oraz psychiczną, a co najważniejsze, zapobiec chorobom układu krążenia. Są jednak szczęśliwcy, dla których powrót do codziennych obowiązków po urlopie, to żadna trauma. – Trudny powrót do pracy? Nie w moim przypadku. Miałam dwa tygodnie urlopu, tydzień spędziłam w domu rodzinnym, a na tydzień wybrałam się na kajaki – wspomina Agnieszka z firmy zajmującej się doradztwem personalnym, z Warszawy. – Wróciłam do pracy i…cisza. Nic się nie dzieje, w mojej branży jest sezon ogórkowy. Odebrałam kilka e – maili i wykonałam parę telefonów – dodaje i stwierdza, że pozostaje jej tylko czekać na weekend bo… znów się na krótszy, ale zawsze urlop.
Doc Joanna Meder –
Sama mam kłopoty z powrotem do pracy. Jeśli urlop trwa 2 – 3 tygodnie to nie ma co martwić się powrotem do pracy na zapas, np. 2 tygodnie wypoczywac a w trzecim tygodniu nie spać z powodu nękających nas mysli o powrocie do zawodowego kiratu. Owszem trzeba przyzwyczaić do myśli, że niedługo wracasz do pracy. Tak jak do morza wchodzisz powoli – aby uniknąć szoku termicznego – tak stopniowo oswajaj się z myślą, że wakacje dobiegają końca i trzeba wrócić do obowiązków służbowych. Ale bez przesady. Martwienie się na zapas nie ma sensu. Najlepiej jest się po prostu nie stresować powrotem do obowiązków, ale jeśli już nie możemy tego uniknąć pozostaje zastosować się do kilku praktycznych rad.:
– pożądnie się wyspać przed pierwszym dniem w pracy
– zacząć pracę od rozdzielenia obowiązków na ważne i te mniej istotne, przecież nie damy rady nadrobić wszystkiego w jeden dzień
– masz 200 e – maili w skrzynce elektronicznej do odeberania, przeczytaj i odpowiedz na najważniejsze 40, resztę zostaw na kolejne dni w pracy
– Przestań się przejmować, że zostało 160 mejli do odebrania, pogratuluj sobie, że uporałeś się z 40
– Nie denerwuj się, że nie dasz rady bo na pewno sobie poradzisz.
– Powrót do codzienności rozłóż na cały tydzień
– nie zapominaj o aktywności fizycznej, wyjdź na spacer z psem, pojeździj na rowerze

Masz dobre ucho, zostań tłumaczem
Tłumaczeń idealnych nie ma, są tylko mniej lub bardziej udane przeróbki oryginału. Zadaniem tłumacza jest zrobić tak, aby owy przekład był najwierniejszy.
Zostać tłumaczem nie jest tak łatwo jak mogłoby się wydawać. A praca ta, mimo, że jest atrakcyjna i ciekawa, jest też trudna i wymaga ogromnej wiedzy i umiejętności. Prostą drogą do zostania tłumaczem, która jednak nie gwarantuje żadnego tytułu poza magistrem, jest studiowanie jakiejś filologii, języków specjalistycznych lub lingwistyki stosowanej. Oprócz tego, że studenci zajmują się przekładem, poznają też kontekst kulturowy danego kraju, historię, literaturę, sytuację współczesną. Jeśli student poważnie myśli o karierze tłumacza to na studiach najlepiej wybrać specjalizację translatorską, oczywiście jeśli uczelnia takową oferuje. Po uzyskaniu tytułu magistra trzeba zdecydować się jaki rodzaj tłumaczenia nas najbardziej interesuje. A jest ich kilka rodzajów, m.in: symultaniczne, konsekutywne, literackie, przysięgłe. Do każdego z poszczególnych rodzajów tłumaczeń potrzebny jest inny rodzaj umiejętności. Nie każdy tłumacz, który przekłada dokumentację dla międzynarodowej korporacji sprawdzi się jako tłumacz kabinowy. Z kolei nie każdy tłumacz symultaniczny będzie miał na tyle polotu literackiego, żeby przełożyć książkę. – Na zajęciach owszem ćwiczyliśmy, ale przekład pisemny. Tłumaczenie symultaniczne oglądaliśmy na filmie – mówi Wojtek, student lingwistyki stosowanej. Tłumaczenia symultaniczne i konsekutywne to rodzaje tłumaczeń ustnych. Tłumaczenia symultaniczne zwane są również kabinowymi. Nazwa pochodzi od francuskiego słowa simultané oznaczającego jednoczesność. Najczęściej są  stosowane na międzynarodowych konferencjach. Wtedy tłumacz wykonuje swoją pracę z kabiny wyposażonej w mikrofony. Uczestnicy, to mówi tłumacz słyszą przez słuchawki. Z pewnością można stwierdzić, że jest to jedna z najtrudniejszych form sztuki translatorskiej. Na czym zatem polega tłumaczenie konsekutywne? Tłumacz najpierw wysłuchuje całego zdania bądź kilku zdań wypowiadanych przez prelegenta, a następnie przekłada je na inny język. Dobra pamięć to podstawowa cecha jaką powinien posiadać dobry tłumacz konsekutywny. Najważniejsze to nie stracić sensu przekładanych zdań. Nie każdy może zostać tłumaczem. Nie wystarczą tu predyspozycje językowe – konieczny jest jeszcze talent językowy w dziedzinie komunikacji słownej. Tłumacz nie tylko bowiem musi znać język, ale musi go opanować doskonale. Jeśli ktoś poważnie myśli o zawodzie tłumacza to warto wybrać się studia podyplomowe. One w większym stopniu niż filologia przygotują absolwenta do konkretnych sprawności translatologicznych. W ostatnich latach w Polsce zmalał rynek pracy dla tłumaczy profesjonalnych, bo – w związku z lepszym wykształceniem sekretarek czy asystentek – to one przejęły częściowo funkcje tłumaczy. Tłumacz nie jest już – jak kilkanaście lat temu – zawodem egzotycznym. Wciąż jednak wysokiej klasy profesjonaliści, niezbędni w kontaktach rządowych, samorządowych, administracyjnych i w prywatnym biznesie, są niezbędni i poszukiwani. Praca dla tłumaczy jest też w innych dziedzinach, można np. tłumaczyć filmy albo instrukcje sprzętu. Tłumacz w dzisiejszych czasach to przede wszystkim freelancer, który sam organizuje sobie czas. Tłumacze odnajdują się również w pracy w urzędach państwowych, dużych redakcjach gazet i czasopism, radiu czy telewizji. Specyficzną stroną tego zawodu są tłumaczenia literackie – najczęściej w formie zleceń od wydawnictw. Są intratne, na pewno dają dużo zadowolenia, ale dodatkowo wymagają literackiego wyczucia, a czasem talentu. Droga do tego by zostać tlumaczem przysięgłym jest dłuższa, bo po studiach trzeba zdać egzamin organizowany przez Stowarzyszenie Tłumaczy Polskich i dopiero potem można zacząć działalność. Praca tłumacza przysięgłego, ze względu na nielicznych przedstawicieli tego zawodu gwarantuje większą stabilizację. Stawki za tłumaczenia są zróżnicowane, ale stałe. Tłumacze przysięgli pobierają opłaty, zgodnie z rozporządzeniem Ministra Finansów, od każdego wykonanego tłumaczenia.

Anna Chodacka

Płaci się za znormalizowaną stronę maszynopisu (25 linijek po 45 znaków każda) albo za godzinę tłumaczenia. Ekspres jest o połowę droższy, a za teksty pisane odręcznie płaci się 25 proc. więcej.

Modnie, drogo, ale czy ekologicznie?
Kraków uległ modzie na ekologiczne torby. Zielone, pomarańczowe, albo zwykłe, szare, bawełniane siatki zastępują na krakowskich ulicach plastikowe jednorazówki i reklamówki. Moda na ekologię sporo kosztuje, w dodatku kolorowe torby wcale nie są tak przyjazne środowisku, jak byśmy sobie tego życzyli
Modnie, drogo, ale czy ekologicznie?
Kraków uległ modzie na ekologiczne torby. Zielone, pomarańczowe, albo zwykłe, szare, bawełniane siatki zastępują na krakowskich ulicach plastikowe jednorazówki i reklamówki. Moda na ekologię sporo kosztuje, w dodatku kolorowe torby wcale nie są tak przyjazne środowisku, jak byśmy sobie tego życzyli
W supermarketach i niektórych mniejszych sieciach sklepów w Krakowie żywot foliówek dobiegł końca. Zastąpiły je torby biodegradowalne i ekologiczne siatki. Na zwykłą plastikową jednorazówkę wydawaną za darmo przy kasie krakowianie mogą liczyć tylko w osiedlowych sklepach.
Krakusie, płać za ekologię!
5 czerwca foliówki wycofał Carrefour, a 1 lipca zrobiło to Tesco. Teraz w Carrefourze na biodegradowalną jednorazówkę trzeba wydać 60 gr. W Biedronce również nie dostaniemy już darmowej foliówki. Przy kasie trzeba na nią wydać 7 gr. W Realu duża ekotorba to wydatek ok. 3 zł, a torba z papieru – 1 zł. Lidl także wycofuje się z nieekologicznych opakowań. Płatne torby z tworzyw sztucznych lub papieru można kupić za ok. 3zł. Za zwykłą reklamówkę też trzeba już płacić.
– Bardzo dobrze, że kończy się bezpłatne wydawanie foliówek. Sięgnięcie do kieszeni klienta to najlepsza forma edukacji – twierdzi Dominik Dobrowolski z Fundacji Nasza Ziemia.
Moda na ekosiatki dotarła również do sklepów z pamiątkami. Wśród suwenirów z Krakowa coraz więcej jest płóciennych toreb: z wizerunkiem Sukiennic, Wawelu, czy pomnika Mickiewicza. Te są już droższe niż takie proponowane przez sklepy. Typowo krakowska ekotorba to wydatek 20 – 30 zł.
Kolejnym objawem walki z reklamówkową tradycją jest akcja „Nie bierz folii w sklepie”. Grupa ekologów z całej Polski zbiera podpisy pod projektem zmiany ustawy o opakowaniach. Potrzeba 100 tys. głosów poparcia, na razie jest ich niecałe 90 tys. Tu jednak Kraków się nie wykazał. – Poparło nas ok. 5 tys. osób, to niedużo jak na metropolię – przyznaje Rafał Malarski ze Stowarzyszenia Ostra Zieleń, koordynator akcji w Krakowie – Jesienią będziemy kontynuować naszą inicjatywę, być może wtedy krakowianie okażą się aktywniejsi – mówi i dodaje, że byłoby dobrze, gdyby do akcji przyłączyły się proekologiczne organizacje pozarządowe z całego kraju.
Co zrobić z taką torbą?
Pomimo kosztów, ekotorby zyskują coraz więcej zwolenników. – Marzę, żeby to stało się powszechne – mówi o chodzeniu z torbą ekologiczną Marcin Szymański, krakowski działacz społeczny na rzecz ekologii – Jestem przeciwnikiem produkcji śmieci, dlatego uważam, że takie torby są dobre dla środowiska.
– Taka siatka jest wygodniejsza, bardziej trwała i praktyczna, raz kupiona może służyć nawet kilka miesięcy – twierdzi Elżbieta, studentka 4. roku amerykanistyki UJ. Podobnego zdania jest Małgosia, studentka polonistyki UJ. – Dziś chodzenie z reklamówką to obciach, lepiej wydać 3 zł i mieć modną, przyjazną środowisku torbę – mówi.
No właśnie. Czy rzeczywiście przyjazną środowisku? O ile płócienne siatki, używane wielokrotnie, rzeczywiście są dobrym rozwiązaniem, ponieważ zmniejszają liczbę plastikowych odpadów, o tyle biodegradowalne torebki budzą już wątpliwości ekologów. – Takie torby to wielowątkowa sprawa. Przede wszystkim jest problem z recyklingiem, gdzie byśmy je wyrzucili, to będzie źle – przyznaje Dominik Dobrowolski – Trafiając do zwykłego kubła na odpady komunalne zanieczyszczają surowiec wtórny. Nie można ich też wyrzucać do pojemników na plastik, ponieważ plastikiem nie są – tłumaczy.
Co więc z nimi zrobić? – Najlepiej byłoby zbierać odpady biodegradowalne w takie same worki i je kompostować – mówi Dobrowolski – Na Zachodzie jest to norma – dodaje. A w Krakowie? MPO sprawę bagatelizuje. – Torby biodegradowalne wywożone są na składowisko, razem z innymi odpadami komunalnymi – mówi Krystyna Flak z krakowskiego MPO. Zgadza się jednak z tym, że ekofoliówki nie powinny trafiać do pojemników na plastikowe odpady.
Anna Chodacka
Aneta Zadroga

Oczyszczanie z algami w roli głównej
Kiedy czujemy się zmęczone i nieatrakcyjne, a na ćwiczenia fizyczne nie mamy za bardzo ochoty, warto zafundować sobie zabieg wyszczuplająco – antycellulitowy. Nie dość, że po dwóch godzinach poczujemy się jak nowonarodzone, to jeszcze nasze ciało zrobi się piękne, wymodelowane i odświeżone, a siły witalne pojawią się same.
Zabieg trzeba zacząć od prysznica, ale bez używania jakichkolwiek kosmetyków. Ciało raczej osuszyć, nie wycierać mocno ręcznikiem, tak aby było lekko wilgotne. – Najpierw skórę do zabiegu trzeba przygotować przez nałożenie peelingu – mówi pani Ewelina, kosmetyczka z VERITE, profesjonalnego studia urody. Skóra ciała musi być dobrze oczyszczona tak, aby składniki alg mogły dotrzeć wgłąb ciała. Samo przygotowanie ciała do detoksykacji i wyszczuplania już jest samą przyjemnością, bo peeling ma intensywną nutę zapachową. Jest świeży i pobudzą, co od razu pozytywnie nastraja do dalszej części zabiegu.
Najpierw peeling, potem algi
– Po nałożeniu peelingu, który na skórze ma się utrzymać kilkanaście minut, znów wysyłam klientkę pod prysznic – mówi pani Ewelina. Po drugim prysznicu przychodzi czas na właściwą część zabiegu czyli nakładanie dwóch warstw z alg. – Na pierwszy ogień idzie żel z alg, a potem algi ciepłe. Nakładam je dokładnie na całe ciało, nawet w szczeliny pomiędzy palcami. Kończę dopiero na wysokich partiach szyi, tak że ciało jest nimi szczelnie pokryte. Przy nakładaniu preparatów zwracam szczególną uwagę na miejsca, które się pocą np. pod pachami – mówi kosmetyczka. Kiedy już dwie warstwy alg zostają nałożone na ciało, nakłada się folię, potem koc, a na wierzch koc elektryczny. – Ciało musi się dobrze nagrzać, tak aby wydalić wszystkie toksyny wraz z potem. Samo nakładanie alg nie jest uciążliwe. Pani Ewelina zaczyna najpierw od pleców, potem stopniowo pokrywa algami całe ciało. Dostęp do tylnych partii umożliwia odpowiednie ułożenie ciała na fotelu. – Kiedy chcę nałożyć preparaty np. na tylną część ud po prostu odchylam nogę pacjentki. To wygodne rozwiązanie zarówno dla mnie jak i dla klientki.
W otulinie z alg i trzech warstw koców spędza się ok. 30 minut. – Ten czas można spokojnie wykorzystać na zrobienie czegoś przy twarzy. Nałożenie maseczki lub masaż. To sprawia, że czas spędzony w tym swoistym ”kokonie” się nie dłuży – mówi pani Ewelina. Te 30 minut to czas dla składników na głębokie wniknięcie w ciało i usunięcie z niego toksyn, które je zanieczyszczają. Po wypoceniu znieczyszczeń z ciała można udać się na kolejny, ostatni już prysznic, aby zmyć algi. I tu niespodzianka, minęło 60 minut , a to dopiero połowa zabiegu.
A na koniec niespodzianka
Po usunięciu z ciała alg czeka nas najprzyjemniejsza część zabiegu – masaż relaksujący, który trwa aż 50 – 60 minut. – Wykonuję masaż bardzo delikatnymi ruchami. Ma uspokajać i koić, a nie pobudzać. Ruchy rąk są wolne i spokojne – mówi Pani Ewelina.
Po zabiegu ma się uczucie jakby ubyło co najmniej kilka kilogramów. Człowiek czuję się lekki i wypoczęty.
Po zabiegu jeszcze przez kilka godzin czuć zapach alg, który jednak nie przeszkadza, ani nie powoduje uczucia dyskomfortu. Nie jest też uciążliwy dla otoczenia. – Zabieg polecałabym klientkom, których skóra potrzebuje odżywczego oczyszczenia – mówi pani Ewelina. – Aby uzyskać pożądany efekt pięknej wymodelowanej sylwetki sugerowałabym serię 12 zabiegów, z częstotliwością raz, dwa razy w tygodniu – dodaje.
A na koniec kilka słów o głównym ”bohaterze” zabiegu czyli mikronizowanych algach morskich. To one wnikają wgłąb ciała, oczyszczają i usuwają z niego toksyny, przyspieszają przemianę materii, przyczyniają się do redukcji tkanki tłuszczowej i cellulitu. Po zabiegu skóra jest tak oczyszczona, że po prostu promienieje. – Bardzo często słyszę od pacjentek, że jeszcze długo po zabiegu skóra jest bardzo miękka i miła w dotyku – dodaje pani Ewelina. Wychodząc z pokoju zabiegowego po prostu chce się tam wrócić. Oczywiście nie jeden raz…
Anna Chodacka
Wzdłuż Wisły na handbikach
Dziś rozpoczął się II Ogólnopolski Wyścig Integracyjny „Z Biegiem Wisły Bez Barier EDF TOUR”. Pełnosprawni i niepełnosprawni. Na tradycyjnych rowerach i tych ręcznych. Razem przejadą trasę z Krakowa do Tarnobrzega. Wyruszają jutro o godz. 9 z Placu Wszystkich Świętych.
Wzdłuż Wisły na handbikach
Dziś rozpoczął się II Ogólnopolski Wyścig Integracyjny „Z Biegiem Wisły Bez Barier EDF TOUR”. Pełnosprawni i niepełnosprawni. Na tradycyjnych rowerach i tych ręcznych. Razem przejadą trasę z Krakowa do Tarnobrzega. Wyruszają jutro o godz. 9 z Placu Wszystkich Świętych.
– Przede wszystkim chcemy tzw. inwalidom pomóc stać się pełnosprawnymi – deklaruje Andrzej Lach ze zrzeszenia START, które organizuje wyścig. – Zależy nam też na popularyzacji sportu uprawianego przez niepełnosprawnych i pokazanie, że ruch lepiej ich przygotowuje do życia – dodaje. Zawodnicy pokonają jutro nie lada odcinek, bo aż 180 km z Krakowa do Tarnobrzega. W zeszłym roku, w pierwszej edycji biegu, uczestnicy przejechali ponad 1000 km w 48 godzin. W tym roku w I etapie rywalizacji, na odcinku z Wisły do Krakowa, wzięły też udział osoby z przeszczepionymi sercami. Ścigać się będzie 12 zawodników, ale organizatorzy zachęcają wszystkich miłośników poruszania się na rowerze do przyłączenia się do jazdy. – Każdy kto ma ochotę i lubi jeździć na rowerze jest mile widziany – mówi Andrzej Lach. Integracyjną jazdę na jednośladach, już po raz drugi organizuje Beskidzkie Zrzeszenie Sportowo Rehabilitacyjne START z Bielska Białej. III etap kolarze pokonają w następną sobotę, 13 września, z Torunia do Grudziądza, a w niedzielę, 14 września z Grudziądza do Gdańska.
ACh

Cena zabiegu wyszczuplająco – antycellulitowego Thalgomince Body Wrap: 170 zł
Czas trwania zabiegu: ok. 2 godzin
Przeciwwskazania: ciąża i okres karmienia, uczulenie na składniki pochodzenia morskiego zawarte w preparatach, choroby nowotworowe, miesiączka (nie ze względu na kwestie zdrowotne, ale komfort pacjentki), cukrzyca, epilepsja, choroby serca, choroby tarczycy
Wskazania: zabieg poleca się Paniom z nadmiarem tkanki tłuszczowej i z cellulitem, a także każdemu czyja skóra potrzebuje oczyszczenia z toksyn i odświeżenia
Dzień przed zabiegiem: nie wykonywać depilacji, ponieważ składniki zawarte w preparatach mają silne działanie i mogą podrażnić skórę
Po zabiegu: przez 6 h nie można brać prysznica, ani się kąpać

Nowy Rok – nowa Ty
Każdy pretekst do zmian w wyglądzie jest dobry. Tym razem niech nim będzie Nowy Rok. Najpopularniejsze zabiegi odmładzające i upiększające w krakowskich centrach SPA, z pewnością pomogą nam w noworocznych zmianach image’u.
Żaden nawet najlepszy krem nie cofnie upływu czasu widocznego na naszej twarzy. Dlatego jeśli chcemy, żeby buzia wyglądała młodziej to trzeba przygotować się na serię zabiegów.
Na kurze łapki i owal twarzy
Najlepiej, żeby taki program odmładzający był indywidualnie dostosowany do potrzeb cery. Oczywiście musi być poprzedzony dokładną diagnozą jej kondycji. – W naszym SPA oferujemy klientkom tzw. spersonalizowany zabieg odmładzający. To luksusowy zabieg, podczas którego się tradycyjny japoński masaż shiatsu, wzmacnia witalność komórek, zapobiegając starzeniu się skóry. Pozostawia ją intensywnie nawilżoną, ujędrnioną i świetlistą – opowiada Małgorzata Waliczek, z centrum SPA Farmona. Zabieg oprócz tego, że wpływa na cerę jest też bardzo przyjemny dla samej osoby, która z niego korzysta. Nuty zapachowe tj. kadzidło, mirra, styrak, galbanum, piżmo, cywet i cyprysy, uwalniają od stresu, wyciszają i relaksują.
Właściwości odmładzające ma także zabieg z płatem kolagenowym w roli głównej. Przeznaczony jest dla kobiet dojrzałych.
Niweluje oznaki starzenia: spłyca zmarszczki i bruzdy, rozjaśnia, odświeża i ujednolica cerę, wygładza i ujędrnia skórę. Ponadto rewitalizuje, nawilża i dotlenia. Efekt widać już po jednym zabiegu. Dużym problemem dla kobiet jest zazwyczaj okolica oczu. To tutaj najszybciej widać pierwsze oznaki upływającego czasu, a zmarszczki mimiczne w tych miejscach stają się najszybciej widoczne. Zabieg intensywnie odmładzający okolice oczu zmniejszy opuchnięcia, odświeży i wygładzi skórę pod oczami. Spłyci zmarszczki i kurze łapki. Dzięki kolagenowemu płatowi ujędrni okolice oczu.
Aby twarz wyglądała młodo można zafundować sobie zabieg, który poprawi owal twarzy, który z wiekiem przecież się zmienia. – Przywróci właściwe napięcie, sprężystość i elastyczność skóry oraz poprawi jej kontury. Sprawia, że twarz staje się młodsza, promienna i doskonale zregenerowana – przekonuje Waliczek.
Kawitacja i mikrodermabrazja
Bezbolesną alternatywą dla inwazyjnych metod kosmetologii jest zastosowanie nowoczesnej aparatury cyfrowej, która zwiększa możliwości transportowania składników aktywnych w głąb skóry. Dobre efekty uzyskać można łącząc właśnie ultradźwięki z peelingiem kawitacyjnym. – Zabieg ten przypomina masaż wykonywany za pomocą głowicy, która gwarantuje całkowite przenikanie fali, w głębsze warstwy skóry – opisuje zabieg Paulina Zając z Ambra Day Spa. Peeling kawitacyjny bezboleśnie, szybko i dokładnie czyści skórę twarzy, szyi i dekoltu, dezynfekuje obszar poddany zabiegowi, zapobiega pojawieniu się stanów zapalnych. Polecany jest zwłaszcza dla cery wrażliwej i naczyniowej. Wspomaga leczenie trądziku. Rozjaśnia przebarwienia i plamy pigmentacyjne.
Nieoceniona przy poprawianiu wyglądu cery jest też mikrodermabrazja diamentowa. To nowoczesna technika usuwania najwyżej położonych warstw skóry, poprzez delikatne jej złuszczanie przy użyciu odłamków diamentu. W tym samym czasie martwe komórki skóry są wsysane w sposób sterylny i kontrolowany. Mikrodermabrazja diamentowa nie ma efektów ubocznych, nie powoduje podrażnień. – Ten zabieg jest wspaniałą alternatywą do złuszczania laserowego, a także peelingów chemicznych. To metoda nieinwazyjna, „nieoperacyjna” i nie wymaga specjalnej rekonwalescencji – mówi Paulina Zajac. -Zabieg wzmacnia witalność komórek, zapobiega starzeniu się skóry, pozostawia ją intensywnie nawilżoną, ujędrnioną i świetlistą – dodaje.
Skóra po zabiegu jest promienna, wolna od podrażnień i martwych komórek. Będzie bardziej miękka, gładsza i czysta już po pierwszym zabiegu. Zaletą mikrodermabrazji diamentowej jest fakt, że bezpośrednio po zabiegu można nie trzeba ukrywać się w domu, ale bez obaw nałożyć makijaż i wyjść.
Anna Chodacka

Zaginięcie z happy endem
Ośmioletni Mariusz, z Wodzisławia Śląskiego, przyjechał na wycieczkę do Krakowa z rodziną. Pech chciał, że chwila nieuwagi mogła się dla niego skończyć tragicznie. Wspiął się na pomnik Adama Mickiewicza, a kiedy z niego zszedł, mamy i siostry już nie było. Dzięki sprawnej współpracy policji i straży miejskiej matka chłopca odnalazła się w ciągu kilkunastu minut.
Zaginięcie z happy endem
Ośmioletni Mariusz, z Wodzisławia Śląskiego, przyjechał na wycieczkę do Krakowa z rodziną. Pech chciał, że chwila nieuwagi mogła się dla niego skończyć tragicznie. Wspiął się na pomnik Adama Mickiewicza, a kiedy z niego zszedł, mamy i siostry już nie było. Dzięki sprawnej współpracy policji i straży miejskiej matka chłopca odnalazła się w ciągu kilkunastu minut.
Środa, późne popołudnie. Wokół pomnika Adama Mickiewicza na Rynku biega zapłakany chłopiec. Widzi to kobieta i prowadzi malca na komisariat Policji w Rynku. – Jak była ubrana twoja mama? – pyta policjantka. Chłopiec, zachodząc się płaczem, z trudem potrafi wydusić z siebie kilka słów. Funkcjonariuszom, tylko kwadrans, zajmuje odnalezienie matki przestraszonego dziecka.
Doświadczenie i monitoring, równa się sukces
– To głównie dzięki wieloletniemu doświadczeniu w pracy z nieletnimi i przytomności umysłu funkcjonariuszki udało się odnaleźć opiekunkę chłopca tak szybko – mówi Paweł Patrzałek, naczelnik sekcji ds. prewencji kryminalnej nieletnich i patologii. – Nie bez znaczenia są tu oczywiście kamery na Rynku Głównym, które pozwoliły błyskawicznie zlokalizować matkę Mariusza. Sama policjantka o wiele skromniej wypowiada się o swoim sukcesie. – To nie było nic niezwykłego, robimy takie rzeczy na co dzień – mówi nadkomisarz Bożena Kura, dzięki której udało się odnaleźć matkę ośmiolatka.
Ile maluchów gubi się codziennie w miejscach publicznych takich jak Rynek Główny? – Nie prowadzimy oddzielnej statystyki dla dzieci, które się zgubiły – mówi Marek Anioł, rzecznik Straży Miejskiej Miasta Krakowa. – Takie rzeczy jednak ciągle się zdarzają i otrzymujemy zgłoszenia o błąkających się bez celu maluchach.
Policja i Straż Miejska w Krakowie ściśle współpracują w przypadkach takich zagubień. – Rola monitoringu jest tu kluczowa. Kiedy otrzymujemy zgłoszenie o błądzącym po mieście dziecku, możemy sprawdzić zapis obrazu z kamer i wysłać tam najbliższy patrol – mówi Marek Anioł. Właśnie w ten sposób odnaleziono matkę chłopca z Wodzisławia Śląskiego. Współpraca funkcjonariuszy obu służb jest na tyle bliska, że zdarza się, że dyżurnymi monitoringu są także strażnicy miejscy.
Nowa sekcja, nowe sukcesy
Przy takim ”zgubieniu”, nie wszczyna się od razu standardowej procedury poszukiwania zaginionej osoby. Najpierw funkcjonariusze korzystają ze wszystkich dostępnych środków, aby jak najszybciej odnaleźć ”zgubę”. Jeśli te zawiodą, wtedy uruchamia się akcję poszukiwawczą. Z początkiem lipca, rozpoczęła działalność nowa jednostka krakowskiej policji – sekcja prewencji kryminalnej, nieletnich i patologii. Funkcjonariusze, m.in. w jej powstaniu upatrują przyczyny sukcesu. – Policjantka, która szybko zajęła się zaginięciem chłopca należy do tej sekcji – mówi Paweł Patrzałek. Na lato, policjanci zaplanowali skupienie się na bezpieczeństwie dzieci w miesiącach wolnych od szkoły i zapobieganie żebractwu nieletnich na ulicach. Jak widać, działania te przynoszą pozytywne rezultaty. – Patrole operacyjne, czyli funkcjonariusze w cywilu, oraz umundurowane w rejonie ścisłego Śródmieścia to nasz priorytet – mówi o działalności nowej sekcji Paweł Patrzałek. – Z początkiem roku szkolnego planujemy zorganizować akcję bezpiecznej drogi do szkoły dla maluchów.
Anna Chodacka

Dobre samopoczucie w zimie? To jest możliwe!
Wulkaniczne kamienie, jogging, prawidłowa dieta czy spotkanie z przyjaciółmi ? Co pozwoli nam cieszyć się dobrym samopoczuciem w zimie? Jakie sporty uprawiać, jak się odżywiać i jakim zabiegom się poddać, aby przezwyciężyć chandrę o tej porze roku?
Mimo, że zimowe chłody nie sprzyjają wychodzeniu z domu to powinniśmy zmusić organizm do aktywności. W zimie  wbrew pozorom również mamy do wyboru całą gamę sportów: narty, snowboard, łyżwy lub choćby jazda na sankach.
Nie ma też potrzeby rezygnować z uprawiania aktywności na otwartym powietrzu np. joggingu. Należy tylko pamiętać o tym, żeby się odpowiednio ubrać. W sklepach z odzieżą sportową są specjalne ubrania termoaktywne, które będą trzymać ciepło. Takie zimowe bieganie może nas nieźle zahartować! Jeśli jednak mroźna aura za nic w świecie nie jest nas w stanie zmusić, żeby stawić jej czoła pozostają nam ćwiczenia, które można uprawiać wewnątrz. Dobrym pomysłem jest np. zapisanie się na kurs tańca albo fitness. – Każda forma aktywności fizycznej jaką podejmiemy będzie dobra dla naszego organizmu. Ważne, żeby się ruszać, ale też lubić daną formę aktywności – podkreśla Katarzyna Woźniak, osobisty doradca ds. odżywiania i odchudzania.
Zimowa dieta mimo, że nasz organizm domaga się więcej kalorii nie może być zbyt tłusta i zawierać zbyt dużo mięsa. Pora roku nie może stać się wymówką do tego, żeby spożywać więcej energetycznych produktów. Te mimo, że na chwilę zaspokoją głód, spowodują, że będziemy się czuć ociężali i ospali. A konsekwencje takiego sposobu odżywiania zobaczymy wiosną stając na wadze. – Nie ma czegoś takiego jak zimowa dieta, ale są pewne zasady w żywieniu, którymi powinniśmy kierować się zawsze, niezależnie od pory roku – podkreśla Woźniak. Warzywa, owoce, dużo wody, ryby, mięso dwa razy w tygodniu, zdrowe przekąski, ok. 4 – 5 posiłków dziennie – to podstawowe zasady zdrowego sposobu odżywiania.
Dobre zimowe samopoczucie zapewnią nam też zabiegi, które albo zrelaksują albo dodadzą nam energii.
– My proponujemy gościom filozofię pełnego relaksu, odpoczynku i wyciszenia w orientalnych wnętrzach i przy zapachu wonnych kadzideł – zachęca Agnieszka Minecka, SPA menedżer ośrodka Farmona w Krakowie. Jednym z zabiegów jakie oferuje ośrodek Farmona jest masaż bursztynami, który ma właściwości pobudzające. Jego podstawę stanowią: dobroczynne działanie bursztynów plus techniki manualne. Masażowi towarzyszy też refleksoterapia. Masaż bursztynami przywraca siły witalne, a skórę pozostawia wypoczętą.
Innym zabiegiem, który dodaje energii jest masaż gorącymi kamieniami wulkanicznymi. – Kamienie najpierw się podgrzewa, a potem smaruje oliwką. Taki masaż doskonale rozluźnia zmęczone mięśnie i fantastycznie relaksuje. Polecany jest zwłaszcza na chłodne zimowe dni – mówi Dorota Piątek z EGO, krakowskiego gabinetu kosmetycznego.
Na nic jednak zdadzą się dieta, ruch czy zabiegi, bez odrobiny życia towarzyskiego, które może okazać się doskonałym balsamem na zimowy spadek formy. Wyjścia do kina, na koncert czy gorącej czekolada w kawiarni, w towarzystwie bliskich osób nie zastąpią żadne zabiegi.
Anna Chodacka

Zimę pokonaj ”ciepłymi” zabiegami
Mróz, śnieg i wiatr – to teraz nasza zimowa codzienność. Taką pogodę nie tylko źle znosi nasza dusza, ale także ciało. Jak sobie poradzić z tym kłopotem? Wybrać jeden z ”ciepłych” zabiegów w spa!
Nie tylko rozgrzeje, ale i pozytywnie wpłynie na nasze zmysły masaż z ciepłą czekoladą w roli głównej. – Czekolada w każdej postaci rewelacyjnie poprawia nastrój, ale może także poprawić kondycję naszej skóry – przekonuje Paulina Zając z Ambra Day Spa w Krakowie. W kostkach, gorzka, mleczna czy gorąca – posiada właściwości rewitalizujące i odżywcze. Dla miłośniczek słodkiego specjału jest jeszcze jedna dobra wiadomość – czekolada przyspiesza odchudzanie. – W połączeniu z intensywnym masażem wręcz stymuluje spalanie tkanki tłuszczowej i redukuje cellulit – mówi Paulina Zając.
Kąpiel dla dłoni, a dla ciała masaż
Niemal każda kobieta w okresie jesienno – zimowym narzeka na wysuszone dłonie. Na ich kondycję pozytywnie wpłynąć może rozgrzewająca kąpiel parafinowa, która wskazana jest zwłaszcza dla dłoni przesuszonych, szorstkich i popękanych. Zabieg wybieli i rozjaśni wszelkiego rodzaju plamy i przebarwienia pigmentacyjne, a poza tym w chłodne jesienno – zimowe dni doskonale rozgrzeje zmarznięte dłonie, rozluźni napięte mięśnie i ukoi bolące stawy. – Dzięki intensywnemu uczuciu ciepła i zastosowaniu silnie regeneracyjnych kosmetyków, po zabiegu skóra staje się miękka i elastyczna. Efekt utrzymuje się przez kilka następnych dni – tłumaczy Paulina Zając.
Innym sposobem na zaradzenie zimnu jest zabieg, który przeprowadza się na podgrzanym kamiennym stole. Z takiego łóżka wydobywa się ciepła para, która daje efekt łaźni parowej i dzięki temu kosmetyki lepiej wnikają w skórę. – zabiegi wykonywane na takim stole łączą w sobie aromaterapię, chromoterapię i muzykoterapię – mówi Małgorzata Waliczek, z Farmony.
Dobrym i sprawdzonym sposobem jest też masaż gorącymi kamieniami, które pochodzą w wyspy Jawa, na której znajduje się wulkan. Takie kamienie zawierają mikroskopijne kryształki, które mają zdolności magazynowania uzdrowicielskiej energii płynącej ze światła księżyca. Dlatwgo podczas pełni wystawia się je na działanie księżyca. Podczas masażu kamienie oddają tę energię. Bezpośrednio przed zabiegiem rozgrzewa się je do temp. 60 C w specjalnym naczyniu z dodatkiem imbiru, trawy cytrynowej i olejku eterycznego. Następnie ciepłe kamienie pozostawiane są na czakrach i punktach energetycznych wzdłuż ciała, aby przekazały uzdrawiającą energię. – Masaż ma liczne dobroczynne właściwości: stymuluje układ krwionośny i system limfatyczny, działa głęboko na tkanki mięśniowe. Jest doskonały na bóle reumatyczne, migreny, a także zaburzenia w miesiączkowaniu – przekonuje Waliczek.
Rozgrzewająca piana i podgrzany stół
Rozgrzewająco działać może także tradycyjny masaż pianą. Rytuał rozpoczyna się rozgrzaniem ciała w saunie parowej i chłodnym prysznicem. Następnie w całe ciało wmasowany jest aromatyczny peeling z wybranymi olejkami eterycznymi o różnym działaniu, po czym następuje t masaż pianą na podgrzewanym stole z kamienia. Obfita piana głęboko oczyszcza skórę, usuwa toksyny i uboczne produkty przemiany materii. Zabieg wieńczy nałożenie jednego z aromatycznych olejków do ciała o działaniu pobudzającym lub uspokajającym.
Oprócz niewątpliwych właściwości rozgrzewających, niektóre zabiegi mogą być także antidotum na przeziębienie czy gorączkę. Tradycyjny zabieg z wyspy Bali ukoi bóle stawów i mięśni, zaradzi też na zimowe dolegliwości. Zabieg ma ciekawy rodowód: rolnicy, którzy brodzili całymi dniami w błotnistych polach ryżowych cierpieli z powodu zapalenia stawów i bólów reumatycznych. Na obolałe kończyny nakładali rozgrzewającą pastę z orientalnych przypraw, takich jak goździki, anyżek czy imbir. Rytuał rozpoczyna się tradycyjnym masażem ciała z użyciem rozgrzewającego olejku imbirowego, następnie nakładana jest rozgrzewająca maska.
Anna Chodacka

Redakcja Magazynu
Polecamy

Powiązane Artykuły